Wychowujmy ludzi sumienia
Treść
Ksiądz Łukasz Kadziński podczas konferencji „Co wychowujemy: sumienie czy ego?” Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik
Z ks. Łukaszem Kadzińskim, opiekunem duchowym Fundacji Dobrej Edukacji Maximilianum, rozmawia Izabela Kozłowska
„Co wychowujemy: sumienie czy ego?” to tytuł konferencji, która wczoraj odbyła się na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Czego dowiedzieli się jej uczestnicy?
– Chcieliśmy pokazać, w jaki sposób z przestrzeni wychowania i edukacji człowieka: dziecka, ale i dorosłego – bo przecież wychowanie trwa cały czas – zostały usunięte aspekty duchowe, a zastąpiono je naturalizmem oraz psychologią. Chcieliśmy pokazać to z jednej strony jako proces historyczny: od subiektywizmu Marcina Lutra, który zniszczył odniesienie człowieka do obiektywnej Prawdy, do Autorytetu oraz sparaliżował rozum, wynosząc subiektywne odczucia i emocje do rangi kryterium moralnego. Dalej przez filozofię Kanta i Hegla dojdziemy do materializmu, gdzie przestrzeń życia duchowego znika kompletnie. W to miejsce wejdzie psychologia, która będzie uważała, że opisuje całego człowieka, a nie tylko jakąś jego część. Równocześnie chcieliśmy pokazać, że dusza w wychowaniu człowieka oraz jej władze – intelekt i wola – są kluczowe w rozwoju człowieka. Staraliśmy się też ukazać, jak ważny jest w wychowaniu człowieka aspekt grzechu oraz sprawa działania łaski. Droga uformowania człowieka wiedzie przez Najświętszą Maryję Pannę i odkrycie tajemnicy Eucharystii.
Współczesny świat zdominowany przez wiedzę i to tylko tą pragmatyczną oraz zanurzony w materializmie zupełnie nie uznaje i neguje przestrzeń życia duchowego. Rolę duszy, sumienia, łaski – przejmują stany świadomości, uczucia, emocje oraz konwenanse, które ograniczają człowieka. Zaś rolę grzechu – czyli zła, które niszczy człowieka, przejmuje koncepcja determinantów, mechanizmów i zranień.
Szukając odpowiedzi na pytanie postawione w temacie konferencji, należy rozważyć, co ma wpływ na kształtowanie sumienia, a co wpływa na wychowywanie ego. Często słyszymy o potrzebie zrównoważonego rozwoju…
– To jest kolejny slogan współczesności: rozwój zrównoważony. To znaczy jaki? Zrównoważony między czym a czym? Między łaską a grzechem? Między złem a dobrem? Między pokutą a libido? Koncepcja zrównoważonego rozwoju przypomina tylko koncepcję prawdy leżącej w połowie między prawdą a fałszem – tylko po to, by nie uznawano nas za radykałów. Współczesne ideologie będą ludzi wierzących nazywać fanatykami, oszołomami, ekstremistami – i to jest największe możliwe dziś przestępstwo. I ci będą głosić rozwój zrównoważony – daleki od skrajności. Nie ważne jest, czy prawdziwy, słuszny, mądry – byle „bez przesady”, wszystkiego po trochu.
Jakie zagrożenia niesie ze sobą zbyt wygórowane ego?
– Koncepcję „ego” stworzył Zygmunt Freud. Odpowiada ona świadomości oraz nieuświadomionej świadomości, ukrytej. Ego, ludzka podmiotowość się staje, jest wypadkową oddziaływania ludzkich popędów (z których największym i najważniejszym według Freuda jest libido – czyli pociąg seksualny) oraz ograniczeń i konwencji narzuconych przez świat (super ego). Wyjście na ten świat, pomiędzy jedną a drugą przestrzenią, tworzy ego, a w nim różne mechanizmy obronne, determinanty etc. Człowiek jest niemal bezradny i bezwolny w tej koncepcji. A największą siłą i najbardziej własną, której powinien słuchać, jest libido. Koncepcja ego jest antychrześcijańska. Wyklucza ona przestrzeń wiary – relacji z Bogiem, działania Jego łaski oraz nie uznaje zła, grzechu i jego skutków.
Jak uniknąć błędów, by młodzi ludzie nie byli wychowywani z nastawieniem jedynie na ich „ja”?
– Jedynie współpraca z łaską Bożą pozwala wychować człowieka z sumieniem, czyli kogoś, kto jest zdolny, by odrzucać zło i wybierać dobro. Ale do tego potrzeba ukształtowanego rozumu i silnej, wolnej woli. Droga do tego wiedzie przez adorację Boga obecnego w Najświętszym Sakramencie oraz uczynienie Matki Bożej swoją nauczycielką. W konkretnym, codziennym życiu oznacza to życie oparte na posłuszeństwie – prawdzie, autorytetowi: rodziców, Kościoła, na obowiązkach – wychowanie do ofiarności i służby oraz na uczeniu panowania nad sobą i swoimi popędami.
Rodzicom edukującym w domu łatwiej kształtować sumienie swych dzieci?
– Sumienie kształtuje się, kiedy człowiek rozpoznaje i wybiera dobro. Potrzebuje też autorytetu. Dzieci wychowywane i uczone w domu mają ciągły dostęp do autorytetu rodziców, których zadaniem jest ukazanie prawdziwej hierarchii wartości. Rodzice mają nauczyć dzieci szukania i posłuszeństwa Prawdzie, a więc tak naprawdę Bogu. A sumienie kształtuje się przez konkretne wybory moralne. W obecności rodziców, rodzeństwa i rodziny dokonują się w życiu dziecka pierwsze decyzje moralne. Jest to stabilny, ukształtowany świat, w którym dziecko może się poruszać. Kiedy doświadcza zła, grzechu, w sobie i u innych – może z nim się zmierzyć, bo ma doświadczenie bliskości i akceptacji. Rzucone w świat internetu, często bezwstydu, niemoralności, podważania autorytetu, ma sytuację o wiele, wiele trudniejszą. Często rodzice nie wiedzą, kiedy sumienie ich dziecka zostało zdeformowane czy po prostu zdemoralizowane.
Dziękuję za rozmowę.
Izabela Kozłowska
Nasz Dziennik, 23 listopada 2014
Autor: mj