Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wybory prezydenckie sfałszowane?

Treść

Premier Czech Mirek Topolanek oświadczył wczoraj w Izbie Deputowanych czeskiego parlamentu, że posiada dowód na to, iż zeszłoroczne wybory prezydenckie zostały sfałszowane. Ma go przedstawić na zamkniętym posiedzeniu Izby. Kancelaria prezydenta nie wydała dotychczas żadnego oświadczenia w tej sprawie.

Dowód stanowi część niedawno sporządzonego raportu, w którym zebrano informacje ze wszystkich powiązanych ze sprawą instytucji, włącznie z wynikami inspekcji służb wywiadowczych UZSI oraz ich dokumentacją, dokumentami służb kontrwywiadowczych (BIS) i rezultatami intensywnego policyjnego śledztwa.
Jednocześnie Topolanek powtórzył swoje wcześniejsze zarzuty, że "cała rzecz" została zainicjowana i zorganizowana przez byłego szefa UZSI Karela Randaka, któremu pomagać miał Petr Dimun, były rzecznik prasowy ministerstwa sprawiedliwości, a obecny kierownik ds. marketingu Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CSSD). - Mam nadzieję, że pozwolicie mi państwo, jak tylko złożę stosowny wniosek, przedstawić podczas zamkniętej sesji Izby, w jaki sposób rok temu sfałszowano wybory prezydenckie - powiedział szef czeskiego rządu, zwracając się do deputowanych. Dodał, iż jest to złamanie konstytucji.
Wątpliwości co do uczciwości głosowania w czeskim parlamencie i reelekcji prezydenta Vaclava Klausa pojawiły się, kiedy jedna z czeskich dziennikarek ujawniła nagranie ze spotkania Jiriego Weigla - szefa kancelarii prezydenta Vaclava Klausa z byłym komunistycznym funkcjonariuszem, lobbystą Miroslavem Sloufem. Do spotkania - zarejestrowanego przez umieszczone w budynku kamery - doszło w ubiegłym roku przed wyborami prezydenckimi w hotelu Savoy. Klausowi zależało wówczas na każdym głosie poparcia, natomiast z rozmowy obu polityków mogło wynikać, że czeska lewica była zainteresowana udzieleniem poparcia kandydatowi czeskiej prawicy, ale pod "pewnymi warunkami". Przewodniczący CSSD Jiri Paroubek powiedział wczoraj, że byłoby wskazane wyjaśnić wszelkie niejasności w sprawie manipulacji. Nie ustosunkował się jednak do spotkania Weigl - Slouf, powrócił za to do sprawy lustracji Evzen Snitily'a, ówczesnego deputowanego z ramienia CSSD, który ostatecznie oddał głos na obecnego prezydenta. W opinii Paroubka powinno zostać wyjaśnione, "jak i czy Snitily otrzymał certyfikat lustracyjny". - W trakcie wyborów dowiedzieliśmy się, że Snitily pracował dla [komunistycznych] służb kontrwywiadowczych, zatem powinien zwrócić się o powtórzenie procesu lustracyjnego - stwierdził Paroubek. Podejrzewa on, iż to właśnie stanowi przyczynę, dla której Snitily podjął decyzję o związaniu się z rządzącą koalicją.
W tym miesiącu Urząd Ochrony Danych Osobowych ukarał praski hotel grzywną w wysokości 80 tys. czeskich koron za dopuszczenie do wycieku kasety z nagraniem. Zarzuty w sprawie wycieku, ze względu na podobne zdarzenia w przeszłości, postawiono dotychczas dwóm osobom: policjantowi oraz byłemu pracownikowi wywiadu.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-03-19

Autor: wa