Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wybory po białorusku

Treść

W atmosferze szantażu i oskarżeń o łamanie praw demokracji na Białorusi odbyły się wczoraj wybory lokalne. Opozycja, która ocenia, że wybory zostały przeprowadzone w sposób niedemokratyczny i nieuczciwy, ostrzegała, że przedterminowe głosowanie daje największe pole do manipulacji. Podkreślała też, że w zakładach pracy i na uczelniach wywierano na ludzi nacisk, by poszli zagłosować wcześniej.


Przedterminowe głosowanie trwało już od wtorku. W ciągu czterech dni do urn poszła już niemal jedna piąta z ponad 7 milionów uprawnionych (18,8 proc.).Wyborcy wyłonili w głosowaniu 22,5 tys. deputowanych do 1583 rad różnego szczebla.
Nie mieli jednak wielkiego wyboru. Startowało bowiem tylko 25,8 tys. kandydatów, z których ponad połowa już zasiadała w radach. W większości okręgów o jeden mandat ubiega się jeden kandydat, tylko w Mińsku i większych miastach kandydatów bywa więcej. W stolicy władze pozwoliły zarejestrować kilku przywódców opozycji. W sumie partiom opozycyjnym udało się przepchnąć przez sito rejestracji niespełna 250 kandydatów, choć zgłaszały ich 4 razy więcej. Nie udało im się też wprowadzić ani jednego przedstawiciela do komisji wyborczych, w których skład wchodzi blisko 13 tys. członków.
Opozycja zaznacza, że jej kandydatów dyskwalifikowano pod byle pretekstem, najczęściej zarzucając im bezzasadnie sfałszowanie podpisów na listach poparcia. W trakcie kampanii wyborczej nękano ich, nie pozwalając prowadzić agitacji. Wielu z nich aresztowano, oskarżając o "drobne chuligaństwo", zazwyczaj przeklinanie w miejscu publicznym. Na prowadzenie kampanii kandydat otrzymywał co najwyżej równowartość 116 dolarów; nie wolno mu było korzystać z pomocy sponsorów ani własnych pieniędzy. Zgodnie z nową ordynacją, uchwaloną pospiesznie pod koniec zeszłego roku, na każde spotkanie wyborcze musiał uzyskiwać zezwolenie władz, co opozycji najczęściej się nie udawało.
KP, PAP
"Nasz Dziennik" 2007-01-15

Autor: wa