Wyborów może nie być
Treść
Kwestia przedterminowych wyborów parlamentarnych oraz ich data nie zostały jeszcze rozstrzygnięte - oświadczył na spotkaniu z byłym ambasadorem USA Stevenem Peiferem w Kijowie przewodniczący ukraińskiego parlamentu Ołeksandr Moroz. - W tej chwili jest wiele wątpliwych decyzji, podjętych zwłaszcza na zjazdach stronnictw opozycyjnych. W sądach są rozpatrywane pozwy - powiedział Moroz.
Zdaniem lidera socjalistów, kompromis osiągnięty przez czołowych polityków 27 maja 2007 roku nie dotyczył jedynie terminu wyborów - 30 września. - Sprawa polega na tym, że zgodnie z prawem wybory są możliwe wyłącznie wtedy, gdy w parlamencie będzie mniej niż 300 deputowanych - tłumaczył sytuację polityczną amerykańskiemu dyplomacie przewodniczący parlamentu. Na razie Moroz nie widzi możliwości dymisji 150+1 posłów opozycji, co jest niezbędne dla rozwiązania parlamentu. Polityk zarzuca sekretariatowi prezydenta Juszczenki bagatelizowanie punktu 7. wspólnej ugody prezydenta, premiera i przewodniczącego parlamentu z 27 maja 2007 roku. Zgodnie z tym punktem władzom państwowym nie wolno ingerować w funkcjonowanie organów sprawiedliwości. Tymczasem ochrona rządowa podporządkowana prezydentowi Ukrainy ingerowała w pracę prokuratury generalnej i zablokowała prace Sądu Konstytucyjnego.
Także podporządkowanie prezydentowi Juszczence wojsk wewnętrznych jest, zdaniem Moroza, niezgodne z prawem ukraińskim. - Prezydent brutalnie wtrąca się do pracy parlamentu, ogłosił szereg dekretów i oświadczył akredytowanym na Ukrainie dyplomatom, że Rada Najwyższa Ukrainy (RNU) jest nielegalna... Wstydzę się za państwo! - podsumował przewodniczący RNU Moroz, który dodał, że wątpi, iż w takiej sytuacji mogą się odbyć demokratyczne wybory parlamentarne.
Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko skrytykował działania Moroza, stwierdzając, że opóźnia on zakończenie działań rozwiązanego parlamentu. Juszczenko zaapelował, by ogłosił zakończenie prac Rady.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów
"Nasz Dziennik" 2007-06-13
Autor: wa