Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wyborczy budżet Obamy

Treść

Barack Obama zaproponował podniesienie podatków dla najbogatszych w projekcie budżetu na 2013 rok. Zapewne temat obciążeń fiskalnych będzie głównym motywem krytyki amerykańskiego prezydenta ze strony Republikanów podczas kampanii wyborczej.

Propozycja, o której Obama mówił wczoraj w jednym z college´ów w Virginii, przewiduje wzrost dochodów budżetowych o 1,5 bln dolarów z tytułu nowych podatków, polegających głównie na wycofaniu się z obniżek i ulg wprowadzonych w czasach George´a W. Busha. Z ulg będą musieli zrezygnować rodziny zarabiające powyżej 250 tys. dolarów rocznie. Stawką co najmniej 30 proc. mają zostać obłożone gospodarstwa o dochodzie przekraczającym rocznie 1 mln dolarów. To tak zwany plan Buffetta, od nazwiska jednego z najzamożniejszych ludzi świata i współautora propozycji. Pozyskane z niego środki mają zostać przeznaczone na publiczne inwestycje w infrastrukturę. Ponadto w ciągu najbliższych dziesięciu lat budżet chce odzyskać w postaci podatków od instytucji finansowych 61 mld dolarów, wcześniej wydane na ich ratowanie podczas kryzysu. Kolejne 41 mld dolarów zapewnią daniny naliczane od wydobycia ropy, gazu i węgla.
Podstawą polityki administracji jest przeświadczenie, że pieniądze od najbogatszych będą stanowić nagły zastrzyk finansowy wspomagający tworzenie nowych miejsc pracy, produkcję i podniesienie poziomu szkół publicznych, co wpłynie ożywczo na całą gospodarkę i pobudzi jej rozwój. Republikanie zwracają jednak uwagę, że formuła podnoszenia podatków, aby natychmiast je wydawać (ang. tax-and-spend), nie pomoże w zredukowaniu gigantycznego deficytu budżetowego i jest formą swoistej "walki klas" - wymuszania przepływu bogactwa w kierunku warstw gorzej usytuowanych, wbrew liberalnym pryncypiom amerykańskiego "pomysłu na dobrobyt". Republikanie uważają więc budżet za nie do zaakceptowania od samego początku, a prezydent odpowiada, że "tu nie chodzi o walkę klasową - chodzi o dobro narodu". Obama swój projekt traktuje jako element kampanii wyborczej, podobnie jak krytykujący go Republikanie. Przypominają oni o obietnicy prezydenta z 2009 r. o zmniejszeniu o połowę deficytu budżetu federalnego do końca kadencji. Już wiadomo, że to się nie uda.
Projekt Obamy musi teraz zostać zaakceptowany przez Kongres, w którym dominują Republikanie. Jednak wizje prezydenta i opozycyjnej większości na temat finansów publicznych są diametralnie odmienne. Tymczasem bez kompromisu może ponownie dojść do ryzyka paraliżu rynków i możliwego obniżenia wiarygodności największej gospodarki świata, co już prawie stało się latem 2011 roku.

Piotr Falkowski, BBC

Nasz Dziennik  Wtorek, 14 lutego 2012, Nr 37 (4272)

Autor: au