Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wulff w Warszawie

Treść

Prezydent Niemiec Christian Wulff odwiedził Warszawę, spotkał się z polskim prezydentem elektem Bronisławem Komorowskim oraz z premierem Donaldem Tuskiem.
Podczas pobytu w stolicy Polski niemiecki prezydent poinformował, że zaprosił Bronisława Komorowskiego do złożenia w możliwie najkrótszym czasie wizyty w Berlinie, gdzie będą mogli sformułować konkretne propozycje zmierzające do poprawy wzajemnych relacji. Dobra propozycja, bo mimo dobrego samopoczucia są problemy wymagające rozwiązania. W najbardziej niekorzystnych dla Polski sprawach rząd niemiecki jak dotąd nie zrobił nic.
1. Niemcy pomimo wielu zastrzeżeń ze strony Polski z powodzeniem budują rosyjsko-niemiecki gazociąg po dnie Bałtyku, który ograniczy rozwój polskich portów, uniemożliwi cumowanie w nich okrętów o dużym tonażu.
2. Przez wiele lat Polska próbowała blokować (mniej lub bardziej skutecznie) inicjatywy Eriki Steinbach zmierzające do relatywizacji historii II wojny światowej. Rząd Donalda Tuska całkowicie "odpuścił" ten temat, a niemiecki rząd od razu podjął uchwałę o budowie w Berlinie dokumentacyjnego centrum "niemieckich wypędzeń". Co prawda sama Steinbach, szefowa Związku Wypędzonych, nie zasiądzie w radzie fundacji, ale związek zamiast trzech (jak wcześniej planowano) będzie reprezentowany przez sześciu przedstawicieli, czyli zyskał prawo do decydowania o ostatecznym kształcie centrum.
3. Szczególnie bolesne są niewyjaśnione do końca kwestie dyskryminującego postępowania niemieckich urzędników wobec polskojęzycznych rodziców. Sprawa jugendamtów to nie pojedyncze przypadki, ale poważny problem wielu polskich rodziców. Warszawa została zmuszona do zajęcia się tą kwestią za pośrednictwem mediów (w tym również "Naszego Dziennika"), a także poprzez Komisję Petycji KE, gdzie trafiały skargi na niemieckie urzędy, a ostatnio też przez ONZ.
4. Niemcy aż do 2011 r. zamknęli swój rynek pracy dla cudzoziemców z Europy Środkowo-Wschodniej (w tym także dla Polaków), pozwalają zatrudniać tylko tych najlepszych, na których jest wyjątkowe zapotrzebowanie.
5. Kwestia wspólnych inicjatyw kulturalno-naukowych budzi wiele zastrzeżeń. Przykładem jest niemiecko-polska Fundacja na rzecz Nauki, na którą łożymy rocznie 5 mln euro, praktycznie bez prawa głosu. Zarówno w kuratorium, jak i w radzie fundacji, a także w jej zarządzie (które decydują o kierunkach badań i finansowaniu projektów) Polska ma po jednym przedstawicielu, podczas gdy przedstawiciele RFN stanowią większość i mają po trzy głosy w zatwierdzaniu projektów i nawet po osiem głosów przy zmianach statutu.
6. Wreszcie sprawa być może najpoważniejsza, czyli prawdziwy konflikt graniczny pomiędzy Republiką Federalną Niemiec a Rzecząpospolitą Polską. Niemcy, lekceważąc obowiązującą, podpisaną w Berlinie 22 maja 1989 roku, "Umowę między Polską Republiką Ludową a Niemiecką Republiką Demokratyczną w sprawie rozgraniczenia obszarów morskich w Zatoce Pomorskiej", twierdzą, że północna część toru podejściowego do portów Szczecin i Świnoujście oraz kotwicowisko nr 3 należą do wyłącznej strefy ekonomicznej RFN. Natomiast polska strona, opierając się na umowie z NRD (której prawnym spadkobiercą jest obecne państwo niemieckie), przekonuje, że cały tor północny wraz z kotwicowiskiem nr 3 znajdują się na wodach terytorialnych RP bądź na morzu otwartym.
7. Otwarta pozostaje też kwestia przyznania Polakom mieszkającym w Niemczech statusu mniejszości narodowej, który utracili na mocy haniebnego dekretu Hermana Goeringa. Nawet polskie MSZ w końcu przyznało, że "zgodnie z niemieckim prawem obywatele niemieccy polskiego pochodzenia, którzy zwarcie i tradycyjnie (od pokoleń) zamieszkują na terytorium Niemiec, mogą ubiegać się o status mniejszości narodowej".
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-07-14

Autor: jc