Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wszystko przez ABW?

Treść

Marek K., główny świadek oskarżenia w procesie o łapówkarstwo byłego marszałka województwa łódzkiego Waldemara Matusewicza, odwołał wczoraj przed sądem swoje dotychczasowe zeznania. Były prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Łodzi stwierdził, że do obciążenia byłego prominenta SLD zmusili go oficerowie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Czy zeznania Marka K. oznaczają przełom w procesie Matusewicza? - Proces toczy się i nadal będzie trwał, teraz do sądu należy ocena, które wyjaśnienia Marka K. są prawdziwe - mówi rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania.
Marek K. zeznał wczoraj, że podczas przesłuchania oficerowie ABW wywierali na niego presję psychiczną. Kazali mu obciążać Matusewicza, Pęczaka i Millera. Marek K., jak stwierdził, był wtedy w złym stanie psychicznym i miał ograniczoną świadomość. - Byłem wręcz dręczony przez oficerów ABW, kiedy w trakcie przesłuchania bawili się bronią, a potem wozili mnie na przesłuchania z aresztu przez Sokolniki, gdzie mieszka moja rodzina - mówił Marek K. - To spowodowało, że załamany powiedziałem to, czego życzyły sobie organa ścigania - dodał.
Czy zeznania Marka K. oznaczają przełom w procesie Waldemara Matusewicza? - Proces toczy się i nadal będzie trwał, teraz do sądu należy ocena, które wyjaśnienia Marka K. są prawdziwe - powiedział nam rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania. Według niego, choć wyjaśnienia byłego prezesa WFOŚ w śledztwie dotyczącym afery w Funduszu miały dla prokuratury istotne znaczenie dowodowe, to oskarżenia skierowane przeciwko Waldemarowi Matusewiczowi nie opierają się jedynie na zeznaniach Marka K. Następna rozprawa jutro.
Prokuratura oskarża Matusewicza o to, że w latach 1999-2000, kiedy był marszałkiem województwa i miał wpływ na obsadę stanowisk, zażądał ponad pół miliona złotych i przyjął prawie 43 tys. zł łapówek od ówczesnego prezesa Funduszu Marka K. oraz osób powiązanych ze spółkami-córkami Funduszu. Łapówki - zdaniem prokuratury - przyjmował zarówno w gotówce, jak i w formie opłacenia rachunków w restauracjach i hotelach. Część z tych pieniędzy miała zasilić konto SLD. Grozi mu za to kara do 8 lat więzienia. Matusewicz, który nie przyznaje się do winy, utrzymuje, że zarzuty wobec niego oparte są na pomówieniach byłego prezesa Funduszu.
Anna Skopinska, Łódź

"Nasz Dziennik" 2005-11-08

Autor: ab