Wstępowali, ale nie masowo
Treść
Pod koniec wojny Polacy zasilali tworzone przez Sowietów Istriebitielnyje Bataliony z obawy przed ukraińskimi nacjonalistami, odpowiedzialnymi za zbrodnie popełnione na ludności polskiej na Wołyniu. Historycy przyznają, że wstępowanie do sowieckich oddziałów było często jedyną możliwością obrony polskich miejscowości na Kresach Południowo-Wschodnich. Ale nie zgadzają się z tezą postawioną w sobotnio-niedzielnym wydaniu "Rzeczpospolitej", że Polacy masowo wstępowali do tych jednostek.
Istriebitielnyje Bataliony (IB) były sowieckimi pomocniczymi formacjami paramilitarnymi formowanymi przez wojskowe komendy uzupełnień (tzw. wojenkomaty) Armii Czerwonej z ludności cywilnej. Od 1942 r. zostały podporządkowane dywizji NKWD. - Sedno sprawy polegało na tym, że na terenach, gdzie działały oddziały OUN-UPA, istniało śmiertelne zagrożenie dla Polaków. Po wejściu i opanowaniu tych ziem przez Sowietów wszyscy mężczyźni od 18. do 50. roku życia zostali wcieleni do armii Berlinga, a nawet wprost do Armii Czerwonej. W związku z tym ludność polska, która ocalała, skupiona w miastach, miasteczkach czy wioskach, stała się bezbronna. Tę bezbronność wykorzystali Sowieci, proponując Polakom wstępowanie do Istriebitielnych Batalionów - mówi Ewa Siemaszko, współautorka monumentalnej monografii "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945". Dodaje jednocześnie, że na pewno taki zaciąg nie był masowy. - Nie mogło być to masowym zjawiskiem, bo już nie zostało zbyt wielu ludzi, którzy się nadawali do służby w IB. O masowości absolutnie tutaj mówić nie można - podkreśla Siemaszko.
Doktor Leon Popek, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej, wskazuje na trudną sytuację ludności cywilnej po przejściu frontu. - Po zmobilizowaniu mężczyzn do Armii Czerwonej na tych terenach pozostały tylko dzieci, młodzież, starcy i kobiety. W dalszym ciągu istniało zagrożenie ze strony ukraińskich nacjonalistów. UPA wcale nie przestała mordować - po przejściu frontu wręcz nasiliła ataki i palenie polskich wsi. Polacy: młodzież, harcerze oraz starcy, wstępowali więc do tych Istriebitielnych Batalionów, nieraz legalizując broń, którą posiadali lub którą zostawili im starsi koledzy z AK, by bronić swoich rodaków - informuje Popek.
Profesor Edmund Bakuniak ze Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej przypomina, że cała "ta skomplikowana sprawa" jest związana z powstawaniem oddziałów samoobrony na Wołyniu, gdzie w 1943 r. rozpoczęły się masowe mordy Polaków. - Natomiast w 1944 r. do podobnej sytuacji doszło na terenie Galicji, gdy została ona zajęta przez wojska sowieckie. Ponieważ Sowieci tępili upowców, powstała taka sytuacja, że Polacy, którzy musieli się bronić przed napadami UPA, byli w pewnych warunkach chronieni przez władzę sowiecką. Na tym tle powstawały więc nowe oddziały samoobrony, które właściwie niczym się nie różniły od wołyńskich, poza tym, że nad galicyjskimi sprawowana była "opieka", nadzór, a często nawet udział przedstawicieli sowieckiej bezpieki - twierdzi Bakuniak.
Zaznacza, iż można jedynie mówić "o w miarę masowym" wstępowaniu do Istriebitielnych Batalionów. - Ponieważ w Galicji mordy nastąpiły rok później od wołyńskich, więc bardzo dużo Polaków uciekło na zachód. W związku z tym mniej ludzi było zagrożonych, bo przemieścili się m.in. na Lubelszczyznę lub do Krakowa, ze strachu przed "nożem ukraińskim" - konkluduje Bakuniak.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2010-01-19 nr 15
Autor: jc