Współpraca pod warunkami
Treść
Prawo i Sprawiedliwość chce budować szeroką formację na prawicy i ogłasza gotowość do współpracy, deklarując puszczenie w niepamięć wszelkich "niesprawiedliwych i obraźliwych ocen", ale pod warunkiem, że wspólnym celem będzie "Polska sprawiedliwa". Donald Tusk zapowiedział, że chętnie będzie współpracował z Jarosławem Kaczyńskim, lecz tylko wtedy, jeśli premier "przestanie okłamywać społeczeństwo". Sobota i niedziela były kolejnymi dniami wyborczych konwencji partii. Największe z nich zdołały przeprowadzić w ostatnich dwóch dniach po dwie duże konwencje.
Sygnał do budowy dużej formacji na prawej stronie sceny politycznej dał podczas łódzkiej konwencji Prawa i Sprawiedliwości premier Jarosław Kaczyński. Szef rządu tłumaczył, że PiS podjęło decyzję o wcześniejszych wyborach, mimo iż mogło trwać u władzy, ale - jak zaznaczył premier - jeśli Polska miałaby być dalej zmieniana, nie było sensu wykręcać się od odwołania do wyborców. - Postanowiliśmy to z wiarą, że mamy szansę, żeby zwyciężyć, bo nasza partia to grupa ludzi dobrej woli, różnych, wywodzących się z różnych obozów politycznych - jak dziś przemawiający: pani wicepremier Gilowska, pan prezes Wojciechowski, pan prezydent Kropiwnicki. Chcemy budowy szerokiej formacji. Jeszcze szerszej niż PiS. Chcemy ją stworzyć - powiedział w sobotę w Łodzi Jarosław Kaczyński. Współpracę z nim zapowiedział Donald Tusk, ale z zastrzeżeniem. - Stawiamy tylko jeden warunek tym, którzy ubiegają się o władzę w Polsce. Będziemy współpracować pod warunkiem, że złożycie uroczyste przyrzeczenie, a pan, panie premierze, szczególnie, że nigdy więcej nie okłamie pan Polaków - powiedział Tusk podczas wczorajszej konwencji w Gdańsku.
Tusk z Urbanem w oczach
Według lidera PO, tymi kłamstwami premiera miały być np. zapowiedzi prezesa PiS, że nie zostanie premierem, jeśli jego brat będzie prezydentem, czy też odżegnywanie się od koalicji z Samoobroną, jak również obietnice budowy 3 milionów mieszkań i "setek" kilometrów autostrad. - Rządzący mówią z taką samą butą, jak komunistyczni ministrowie. Mówią, że jest świetnie, że są zadowoleni ze swojej dwuletniej pracy. Kiedy widzę premiera mówiącego te słowa, to jakbym widział Jerzego Urbana w 1981 roku - dzielił się swoimi przeżyciami lider PO. W odpowiedzi na atak Tuska Kaczyński powiedział wczoraj w Kielcach, że to lider PO osobiście nie dopuścił do utworzenia przed dwoma laty koalicyjnego rządu PiS - PO. A to dlatego - jak tłumaczył premier - że Tusk przegrał wybory i nie był w stanie się z tym pogodzić.
Dzień wcześniej szef rządu starał się spojrzeć szerzej na problem budowy dróg. Według Jarosława Kaczyńskiego, tych dróg mogłoby być obecnie więcej, gdyby nie postkomunizm, który nie pozwalał na przeprowadzenie żadnego wielkiego przedsięwzięcia. A w ciągu dwóch lat nie da się nadrobić 15 poprzednich. - A kto, proszę państwa, ten postkomunizm w Polsce podtrzymywał, kto stworzył ideologię obsługującą postkomunizm, jeśli nie Kongres Liberalno-Demokratyczny z Donaldem Tuskiem na czele. Kto stworzył ten system, który budował miliarderskie fortuny, ale nie budował dróg? - pytał premier. Według Jarosława Kaczyńskiego, PiS jest pierwszą ekipą, która prowadzi politykę gospodarczą. Jak stwierdził, do tej pory obowiązywała "polityka układowa": nie było koncepcji ani planów, ale zawierane były "różne układy".
O ile zapóźnień w budowie dróg premier doszukał się w systemie i ludziach rządzących przed laty, o tyle winnych niewybudowania 3 milionów mieszkań Jarosław Kaczyński odnalazł we własnym rządzie. - Ciągle nam ten program wypominają, mówią o tych 3 milionach mieszkań. Oczywiście tego też się nie da zrobić od razu. Mieliśmy w Ministerstwie Budownictwa panów z Samoobrony, więc był wielki kłopot, ale teraz już mamy doskonałego fachowca - powiedział premier.
A Andrzej Lepper, który bardzo dopomina się debaty z Jarosławem Kaczyńskim, "zagroził", że jeśli premier nie będzie chciał z nim rozmawiać, to ujawni "wszystkie niuanse koalicji" z PiS.
LPR z LiD
Choć Polska jak na warunki europejskie jest dość dużym krajem, nie przeszkodziło to jednak spotkać się Romanowi Giertychowi i Wojciechowi Olejniczakowi w niewielkim Łukowie na Lubelszczyźnie, gdzie w sobotę LiD i LPR wyznaczyły miejsce swoich konwencji.
Olejniczak zabiegał przede wszystkim o elektorat wiejski. Zapowiedział m.in. zróżnicowanie wysokości składek KRUS w zależności od dochodów rolników. Roman Giertych wiele miejsca poświęcił natomiast wysłaniu polskich wojsk na wojnę. Jego zdaniem, za wysłanie naszych żołnierzy do Iraku przed Trybunałem Stanu powinni stanąć ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski i premier Leszek Miller. Tym samym Giertych starał się podgrzać atmosferę przed czekającą go debatą z byłym premierem, a obecnie jednym z trzech muszkieterów Samoobrony.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-10-08
Autor: wa