Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wspólnoty Europejskie obchodziły wczoraj Dzień Europy

Treść

Gdy w Brukseli i w państwach członkowskich Wspólnot Europejskich trwały obchody Dnia Europy, w Berlinie na konferencji "Europejskiego Forum" eurokraci zastanawiali się, jak przekonać mniejsze państwa do zaakceptowania traktatu konstytucyjnego. Niemcy proponowali zwiększenie kompetencji narodowych parlamentów, co niechętnie widzi sama Bruksela. Po ostatnich wyborach we Francji zmieniło się stanowisko Paryża wobec eurokonstytucji: Nicolas Sarkozy woli zamiast niej kolejną umowę o wadze podobnej do traktatu nicejskiego lub amsterdamskiego.

"Między systemem głosowania ustanowionym w traktacie z Nicei a tym proponowanym przez aktualny projekt konstytucji są dla Polski wielkie różnice. Największym beneficjentem systemu zapisanego w konstytucji byłyby Niemcy. Polska byłaby tym krajem, który traci najwięcej. Żaden kraj nie mógłby tego zaakceptować" - powiedział Lech Kaczyński w wywiadzie opublikowanym we wczorajszym numerze "Le Monde".
Polska straci najwięcej na ewentualnej zmianie systemu głosowania proponowanej w projekcie unijnej konstytucji. Z kolei najwięcej zyskają Niemcy, dlatego też politycy z tego kraju intensywnie pracują na rzecz przyjęcia traktatu.
W Brukseli odbyło się wczoraj uroczyste posiedzenie Parlamentu Europejskiego z okazji obchodzonego 9 maja Dnia Europy. W tym dniu w 1950 r. minister spraw zagranicznych Francji Robert Schuman ogłosił deklarację wzywającą Francję, RFN i inne państwa zachodnioeuropejskie do połączenia produkcji węgla i stali jako "pierwszej konkretnej podstawy Federacji Europejskiej".
Europejska Wspólnota Węgla i Stali, a później równolegle do niej EWG i Euroatom istniały przez 35 lat jako organizacje współpracy narodów zachodniej Europy. Zdaniem wielu obserwatorów, dzisiejszy obraz integracji coraz bardziej zmierza ku statusowi superpaństwa i znacznie oddala się od tej współpracy, jaka miała miejsce w II połowie XX wieku. Ostatnim wyrazem tego dążenia jest projekt traktatu konstytucyjnego. W Polsce budzi on kontrowersje przede wszystkim ze względu na niekorzystny system podejmowania decyzji.

Klucz tkwi w głosowaniu
Zgodnie z zasadą podwójnej większości przyjętą w obecnym projekcie traktatu do podjęcia decyzji potrzeba co najmniej 55 proc. państw Unii (nie mniej niż 15 z 27) reprezentujących co najmniej 65 proc. jej ludności. Mniejszość blokująca to 13 państw (45 proc.) i 35 proc. ludności. W ten sposób Polska, choć nominalnie zachowuje, a nawet nieco zyskuje na procentowej wadze swego głosu, to jednak znacznie zmniejsza się możliwość blokowania niekorzystnych dla nas decyzji. Ponadto podwójne liczenie głosów rodzi pytania o interpretację liczby ludności - np. czy obywatele polscy czasowo pracujący w Londynie stanowią część ludności Polski czy Wielkiej Brytanii?
Prezydent zasugerował, że Polska mogłaby zablokować wersję traktatu, która faktycznie ubezwłasnowolni średnie i mniejsze kraje, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji. Lech Kaczyński zwrócił uwagę, że trzy najsilniejsze kraje Unii metodą faktów dokonanych już przejęły wspólną politykę zagraniczną.

Przekonać mniejszych
W kierunku przekonania mniejszych krajów do eurokonstytucji idą propozycje przedstawiane na kończącej się dziś w Berlinie konferencji "Europejskie Forum", w której biorą udział m.in. przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso, szef Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Pöttering oraz niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier. Niemieccy i brukselscy politycy twierdzą, że chcą przychylić się do apeli o wzmocnienie w nowym traktacie zasady subsydialności, tj. pozostawienia kompetencji do podejmowania decyzji na najniższym możliwym szczeblu - twierdzi niemiecki dziennik "Handelsblatt". Sprzeciw parlamentów jednej trzeciej państw członkowskich (obecnie 9) oznaczałby automatyczne odrzucenie każdej inicjatywy ustawodawczej Komisji Europejskiej. To odpowiedź na stanowisko Polski, Czech i Holandii żądających wzmocnienia uprawnień narodowych parlamentów. Holendrzy odrzucili dotychczasowy projekt w referendum, natomiast rządy Polski i Czech niemiecka gazeta określa mianem "szczególnie eurosceptycznych". Propozycji zwiększenia uprawnień legislatur narodowych już sprzeciwili się przedstawiciele Parlamentu Europejskiego.
U początków europejskiej integracji przed ponad pół wiekiem zasada subsydialności została uznana za jedną z fundamentalnych. Formalnie funkcjonowanie Wspólnot Europejskich nadal się na niej opiera, jednak już od dawna Bruksela jest krytykowana za rozrost biurokracji i wydawanie często absurdalnych decyzji regulujących wszystkie dziedziny życia.

Francja też nie chce konstytucji
Nieoczekiwaną przeszkodą w uchwaleniu eurokonstytucji może się okazać stanowisko Francji. Jest ona jednym z beneficjentów ewentualnego nowego systemu głosowania oraz obecnego stanu faktycznego, jeśli chodzi o politykę zagraniczną. Prezydent-elekt Nicolas Sarkozy nie chce już wracać do projektu konstytucji, który w jego kraju został odrzucony w ogólnonarodowym referendum. Proponuje natomiast podpisanie tzw. uproszczonego układu dotyczącego unijnych instytucji, którego nie trzeba byłoby ratyfikować w referendach. Właśnie ten układ ustanawiałby np. stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej lub Ministerstwa Spraw Zagranicznych Europy. Niemiecka prezydencja już stwierdziła, że taka propozycja "jest nie do przyjęcia".
Taka propozycja nie zmienia nic na korzyść Polski czy innych średnich i mniejszych państw w kwestii polityki zagranicznej, zresztą Francja już ogłosiła, że nie poprze polskich propozycji poprawek. Ale stanowisko Sarkozy’ego może utrudnić przyjęcie traktatu konstytucyjnego jako dokumentu założycielskiego Unii Europejskiej. Sam fakt jego przyjęcia może się okazać wydarzeniem idącym znacznie dalej niż rozstrzygnięcie w tym czy innym kierunku systemu podejmowania decyzji, gdyż nada on UE osobowość prawną.

Unia to nie Wspólnoty
Byt pod nazwą Unia Europejska został powołany już przez traktat z Maastricht, jednak dotąd prawnicy nie mogą stwierdzić jednoznacznie, czym jest Unia. To zapewne efekt niejednoznacznego języka traktatów z Maastricht i Amsterdamu.
Większość ekspertów podziela opinię, że Unia to "nowa forma współpracy państw Wspólnot Europejskich". To bardzo mgliste określenie w porównaniu do proponowanego w artykule I-6 projektu nowego traktatu: "Unia ma osobowość prawną". Zdaniem ekspertów, dziś Unia takiej osobowości jeszcze nie ma. Realnie istniejącym w sensie prawnym bytem są jak dotąd jedynie Wspólnoty Europejskie (m.in. KE to w rzeczywistości "Komisja Wspólnot Europejskich"). Pojęcie "Unia Europejska" jest często nadużywane w mediach i mowie potocznej w kontekstach, w których powinno się mówić o Wspólnotach (np. na etykietach produktów po niemiecku i francusku pisze się "wyprodukowane we Wspólnotach Europejskich", gdy po polsku na tej samej etykiecie "wyprodukowane w Unii Europejskiej"). Z pewnością przyczynia się to do fałszywego obrazu integracji, w której Unia już jest realnie istniejącym organizmem.
Umocowanie prawne Unii byłoby milowym krokiem ku europejskiemu superpaństwu, podczas gdy obecnie istniejącym Wspólnotom Europejskim, których członkiem jest Polska, bliżej do organizacji wolnych narodów Europy. Ustanowienie Unii Europejskiej to tym samym oddalanie się od idei Roberta Schumana, którego deklaracja z 9 maja 1950 r. jest uznawana za początek europejskiej integracji.
Krzysztof Jasiński
"Nasz Dziennik" 2007-05-10

Autor: wa

Tagi: konstytucja ue bruksela