Wsłuchany w polską naturę
Treść
O Józefie Chełmońskim w roku bieżącym więcej się mówi i pisze z powodu 155. rocznicy urodzin, która przypada dzisiaj, oraz 90. rocznicy śmierci, która minęła 6 kwietnia. Podwójny jubileusz wielkiego malarza polskiego zachęca do wspomnień o artyście.
Józef Chełmoński należy do najwybitniejszych, a jednocześnie najpopularniejszych malarzy polskich. Któż nie zna takich jego dzieł, jak "Babie lato", "Bociany", "Kuropatwy", "Orka", "Czwórka", "Dniestr w nocy", "Burza", "Napad wilków" czy "Powrót z balu". Można je bowiem oglądać w wielu muzeach, a także w licznych reprodukcjach, w książkach szkolnych, albumach i na kartkach pocztowych. Obrazy te są wciąż chętnie oglądane i podziwiane. Zafascynowani twórczością Chełmońskiego, mamy ochotę poznać bliżej wielkiego artystę, wiedzieć o nim coś więcej.
Warto przypomnieć, co pisali do Chełmońskiego i o nim jemu współcześni. Byli wśród nich wybitni znawcy malarstwa, a jednocześnie znakomici artyści, zatem opinie ich są tym bardziej cenne. I tak przyjaciel artysty, Adam Chmielowski, późniejszy święty Brat Albert, pisał do niego w listach: "Pragnąłbym, aby jesienne włókna babiego lata, które nas wiążą, zmienić na łańcuch nie do zerwania przyjaźni duchowej". "Posyłam Ci obraz Matki Boskiej, który mam po matce. Powieś go nad łóżkiem, żeby ta dobra Pani, którą przedstawia, strzegła Ciebie i Twojego domu".
Malarka i zarazem pisarka Pia Górska, autorka książki pt. "Paleta i pióro", zanotowała: "Dwie rzeczy, które wówczas najbardziej obchodziły Józefa Chełmońskiego: wspaniałość przyrody, którą zapamiętale, niemal panteistycznie uwielbiał, a także poszukiwanie żywego, niekłamliwego stosunku do religii". A w innym miejscu dodaje: "Swojej wsi, z jej prostą urodą i szczerością uczuć, pozostał wierny na zawsze".
Z kolei Stanisław Witkiewicz, malarz i znakomity krytyk sztuki, bliski przyjaciel Chełmońskiego, stwierdził, że "Chełmoński jest jednym z największych, najoryginalniejszych i najbogatszych talentów polskiej sztuki". Samą zaś sztukę tak charakteryzuje: "Dążność do wyrażenia ruchu, zmienności i nagłości zjawisk życia, drgających w koniu, trawie, w wodzie, w słońcu czy dziewczynie, jest istotną treścią jego malarskiego temperamentu", i dodaje: "Konwencja! To, czego najbardziej nie cierpiał ten wyzwolony człowiek, i to, przed czym uciekał za młodu na wiślane piaski. Co go dusiło wśród ludzi, gnębiło w salonach, wściekało w sztuce". Jego zdaniem, pasja artystyczna Chełmońskiego objawiała się nie w tym, że "ustawiał on sztalugi we wsi czy w lesie, lecz na tym, że jeździł, obserwował, szkicował, potem zaś tworzył, już w pracowni obraz", a "jego orle oczy chwytały z szybkością błyskawicy to, co napotkały". Podobne były też jego obrazy: "Wśród bezbarwnego spokoju czerniły się potężne karki olbrzymich karych koni, powiewały ogony i grzywy, rzucały się kopyta, krwawiły się oczy i nozdrza, leciała w powietrze peleryna furmańskiego płaszcza - wszystko to na tle ciemnego nieba, od którego odbijała się twarz jasnej dziewczyny siedzącej w sankach".
Zaprzyjaźniony z Chełmońskim Leon Wyczółkowski, także malarz, doceniając talent artysty, napisał: "Największy malarski talent polski, wielki poeta, wsłuchany w polską naturę. (...) Gdyby był synem innego narodu, innego kraju, byłby na ustach wszystkich, podziwiany w muzeach, publikowany w reprodukcjach, opisywany przez literatów i estetyków".
Do powyższych przypomnień dodać można jeszcze fragment listu Antoniego Sygietyńskiego, znanego krytyka artystycznego i przyjaciela Józefa Chełmońskiego, który w liście do twórcy "Kuropatw" napisał: "Chełmoński nie po to się urodził, aby naturę przeinaczać, ale aby malować jej dzisiejszy charakter, który do jego duszy przemawia".
Wypowiedzi te nie tylko potwierdzają mistrzostwo artystyczne Chełmońskiego, ale także pobudzają do refleksji o nim jako człowieku. Czytelnik chciałby być może wiedzieć, jakim człowiekiem był Chełmoński na co dzień? Otóż był on jedną z tych świątobliwych osób, o których jako świątobliwych nie wiemy, choć żyją wśród nas. W swoim postępowaniu był zawsze szlachetny, a w pracy twórczej niestrudzony. I mimo że namalował setki obrazów, pozostał skromnym i pokornym człowiekiem, co wynikało z jego głębokiej religijności. Takiego Chełmońskiego zapamiętała Michalina Chełmońska, poetka, babcia piszącego te słowa.
A co mówi sam Chełmoński w rozmowie ze swą bliską znajomą Pią Górską? "Sztuka, to nie byle co! Trzeba się namęczyć, żeby być malarzem" albo "Wszystko, co mam, z naszego dostałem nieba nade mną - a w uszy dziadowskie pieśni i odpustowe Matki Boskiej blaski na oczy, a potem co tylko pomyślę, to wszystko stamtąd poszło".
W jubileuszowym roku Józefa Chełmońskiego niżej podpisany odrestaurował zapomniany i nadgryziony zębem czasu grób ojca malarza Józefa Adama Chełmońskiego na wiejskim cmentarzu w Pawłowicach nieopodal Niepokalanowa oraz umieścił na grobie krzyż i tablicę pamiątkową. Ojciec twórcy "Babiego lata" urodził się w Nieborowie w roku 1814. O jego uzdolnieniach artystycznych, a mianowicie o tym, że grał cudownie na skrzypcach i malował, wiemy z jednej z książek historyka sztuki Jana Wegnera. W swym późniejszym życiu Józef Adam Chełmoński piastował urząd wójtowski w Boczkach i Serokach. Wiadomo również, że brał udział Powstaniu Styczniowym 1863 r. Zmarł w roku 1870.
Piotr Szczepankowski-Chełmoński
"Nasz Dziennik" 2005-11-07
Autor: ab