Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wschód nie do końca stracony

Treść

Sytuacja polskich eksporterów jabłek na rynku rosyjskim jest trudna, ale sezon nie jest jeszcze stracony. Wszystko zależy od tego, jak będzie wyglądał eksport w kwietniu i maju.
Ten rok, o czym już pisaliśmy, przyniósł załamanie eksportu polskich jabłek na rynek rosyjski. Od stycznia nasze produkty są skutecznie wypierane zwłaszcza przez jabłka włoskie. Jakiekolwiek są przyczyny tego zjawiska (ekonomiczne czy też polityczne, na co wskazuje część ekspertów), to jednak jego negatywne skutki już są odczuwane przez nasze firmy eksportowe i sadowników. Ale rolnicy dotychczas zachowują spokój. - Eksport cały czas jest, ale oczywiście nie wygląda on tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Czy będzie to dla nas rok stracony, zdecydują wyniki handlu w kwietniu i maju. Choć eksport trwa głównie od stycznia do lipca, to właśnie w okresie od marca do maja jego koncentracja jest największa. A poprzedni miesiąc nie był najlepszy - mówi Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP. - Mamy cały czas nadzieję, że teraz na rynku rosyjskim konkurencja będzie dla nas mniejsza i zostaną zwiększone zamówienia w Polsce.
Na pewno nie uda się powtórzyć wyniku z ubiegłego roku, gdy na Wschód, głównie do Rosji, wywieźliśmy prawie 1 mln ton jabłek. W tym sezonie sadownicy będą zadowoleni, gdy eksport wyniesie 500 tys. ton. - Jeśli spadłby do 200-300 tys. ton, co teoretycznie też nam grozi, wówczas sytuacja byłaby na pewno bardzo trudna - podkreśla Mirosław Maliszewski. Owoce trzeba byłoby wtedy sprzedawać na krajowym rynku, co oznaczałoby znaczny spadek cen jabłek, albo przeznaczenie owoców dobrej jakości na koncentrat. To byłby jednak desperacki krok, nie tylko ze względów ekonomicznych, sadownicy posunęliby się wręcz do marnotrawstwa, bo do przerobu przeznacza się produkty niskiej jakości.
Nie brakuje jednak i optymistycznych sygnałów. Przede wszystkim zatrzymany został spadek cen jabłek w kontraktach eksportowych. Za takie gatunki, jak gala i golden można dostać około 1 zł za 1 kilogram. Ale już najbardziej popularne odmiany, jak idared, które są podstawą naszej oferty na tamten rynek, są skupowane po 50-60 groszy. Sadownicy mogą jeszcze długo przetrzymać owoce w nowoczesnych magazynach, z kontrolowaną atmosferą, bo takich urządzeń jest coraz więcej. Tym samym mogą sobie pozwolić na przygotowanie dostaw w późniejszym terminie, gdy ceny znowu wzrosną. Ale takie magazynowanie ma też swoje granice, bo w pewnym momencie jego koszty mogą znacznie przekroczyć wpływy z eksportu. Ponadto latem trzeba już robić miejsce na jabłka z bieżących zbiorów.
KL
Nasz Dziennik 2010-04-07

Autor: jc