Wróci, gdy będzie gotowy
Treść
Robert Kubica nie wróci do Formuły 1 na początku przyszłego sezonu - taką informację sam przekazał swemu zespołowi, Lotus-Renault. Kiedy się to stanie, Polak nie podał, przyznał tylko, że musi być do tego kroku gotowy w stu procentach. Dodał jednocześnie na pocieszenie, że jego stałe postępy w rehabilitacji wciąż zadziwiają lekarzy.
W lutym Kubica miał dramatyczny wypadek podczas samochodowego rajdu w Ligurii. Trafił do szpitala w krytycznym stanie zagrażającym życiu, lekarze przez moment rozważali nawet amputację zmiażdżonej dłoni. Na szczęście do najgorszego nie doszło, ale przez kolejne miesiące kierowca musiał kilkakrotnie kłaść się na operacyjnym stole. Przesuwały się też terminy ogłoszenia daty ewentualnego powrotu do ścigania, z sierpnia na wrzesień, z września na październik itd. Sami lekarze nie potrafili, i tak naprawdę nie potrafią do dziś, powiedzieć ze stuprocentową gwarancją, że krakowianin zdoła poprowadzić jeszcze wyścigowy bolid - pomimo postępów w rehabilitacji. Polak może już swobodnie chodzić oraz poruszać ręką i łokciem. Wczoraj część spekulacji uciął sam Kubica. W specjalnym oświadczeniu opublikowanym na stronie Lotus-Renault przyznał, że na pewno nie wróci do F1 na początku przyszłego sezonu. - Przez ostatnie kilka tygodni pracowałem naprawdę bardzo, bardzo dużo, jednak doszedłem do wniosku, że nie mam jeszcze pewności, że będę gotowy na sezon 2012. Zadzwoniłem więc do zespołu i przekazałem im tę informację. To była trudna decyzja, ale w tej sytuacji najrozsądniejsza z możliwych. Zdaję sobie sprawę z tego, że LRGP też musi się przygotować do następnego roku, więc dalsze odsuwanie decyzji nie byłoby właściwe - poinformował. Zaznaczył przy okazji, że czyni "stałe i duże" postępy w rehabilitacji zadziwiające nieustannie lekarzy. - Potrzebuję po prostu trochę więcej czasu, bo zanim podejmę się powrotu do ścigania, chcę być gotowy w stu procentach - dodał, podkreślając, że minione miesiące były najtrudniejszym okresem w jego życiu.
Eric Boullier, szef zespołu, nie ukrywał, że decyzję Kubicy przyjął z rozczarowaniem - bo liczył na jego rychły powrót - ale i ze zrozumieniem. Poinformował, że Robert nadal będzie miał stuprocentowe wsparcie ze strony teamu. - Będziemy mu pomagać na tyle, na ile damy radę. Czeka na niego program składający się z jazd na symulatorze bolidu oraz na rzeczywistym torze za kierownicą jednomiejscowego samochodu niższej kategorii i bolidu F1 - powiedział. Musi jednak myśleć o najbliższej przyszłości, dlatego prowadzi zaawansowane rozmowy z kierowcami, by ustalić skład na kolejny sezon. W chwili obecnej miejsca w ekipie raczej może być pewny Rosjanin Witalij Pietrow, mimo kontrowersyjnych wypowiedzi krytykujących zespół, a w drugim bolidzie najprawdopodobniej zasiądzie Francuz Roman Grosjean, choć na rynku wciąż spekuluje się o Finie Kimim Raikkonenie. - Robert będzie spokojnie wracał do pełnej sprawności i zajmie miejsce za sterami swojego bolidu wtedy, kiedy sam uzna, że nadszedł właściwy moment - dodał Boullier. Nie wiadomo jednak, czy będzie to auto spod znaku Lotusa (pod taką nazwą zespół wystartuje w roku 2012). Kontrakt Kubicy z zespołem dobiegnie bowiem końca w grudniu, jego menedżer negocjuje jego przedłużenie, ale nie ma gwarancji, że strony się dogadają. Kubica wciąż jest bowiem wymieniany jako kandydat numer jeden do zastąpienia Brazylijczyka Felipe Massy w Ferrari w 2013 roku.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik Czwartek, 24 listopada 2011, Nr 273 (4204)
Autor: au