Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wracam na szczyt

Treść

Rozmowa z Tomaszem Adamkiem, bokserskim mistrzem świata

Operacja pt. "Powrót na pięściarski szczyt" rozpoczęta, i to w świetnym stylu - dawno nie boksował Pan tak efektownie jak w sobotę w Katowicach.
- To prawda, zależało mi bardzo, aby przed polską publicznością nie tylko wygrać, ale zwyciężyć w ładnym stylu i w walce miłej dla oka. To się udało, bardzo się cieszę. Taki boks, jaki zaprezentowałem w sobotę, zawsze mi się podobał: techniczny, efektowny, czysty. Ostatnimi czasy faktycznie od niego trochę odszedłem, powrót okazał się dobrym pomysłem.

Pomogły dwie ważne zmiany. Pierwsza to nowa kategoria wagowa, junior ciężka.
- Miałem już dość ciągłego zbijania wagi. Przy moim wzroście - 187 cm - i budowie przed każdym pojedynkiem musiałem zrzucać 7-8 kilogramów. To było okropne, źle wypływało na zdrowie i ciążyło psychicznie. Byłem głodny, a nie mogłem jeść, chciało mi się pić i nic nie mogłem na to zaradzić. Musiałem robić wagę. Potem wychodziłem na ring siłą rzeczy osłabiony. Powiedziałem więc "dość" i przeszedłem do wyższej kategorii. I wreszcie mam komfort, spokój.

Druga zmiana to nowy-stary trener w narożniku - Andrzej Gmitruk. Czuł się Pan pewnie, widząc go w pobliżu?
- Tak, to chyba było widoczne. Mieliśmy przerwę, nie chcę wracać do jej przyczyn, najważniejsze, że znów jesteśmy razem. Zawsze dobrze się rozumieliśmy, obaj pracujemy solidnie, przykładamy się, pierwsze owoce już są. Na pewno będziemy kontynuować współpracę.

Triumf polskiej szkoły boksu?
- Coś w tym jest. Gmitruk potrafi wykorzystać moją dobrą i silną lewą prostą, której przeciwnicy zwykle nie lubią (śmiech). To atut, który ciągle będziemy doskonalić.

Humor - jak widzę - dopisuje, ale jeszcze nie tak dawno był Pan w nastroju znacznie gorszym. Jakie wnioski wyciągnął Pan po porażce z Chadem Dawsonem?
- Jestem teraz dużo ostrożniejszy. Popełniłem w przeszłości trochę błędów, nie ukrywam tego. Za bardzo ufałem przeróżnej maści doradcom, do tego walczyłem z Dawsonem chory, bardzo osłabiony. Dziś pewne rzeczy zrobiłbym inaczej. Ale jak widać, tak być musiało, przeznaczenia nie da się zmienić. Człowiek popełnia błędy przez całe życie, ważne, by z nich wyciągać naukę. Cieszę się, że znów Andrzej jest moim trenerem, że zmieniłem kategorię i czerpię radość z boksu.

Co dalej? Pas federacji IBO na pewno Pana nie zadowala?
- Szykujemy kolejną walkę w Polsce o drugi mistrzowski pas. Realny termin to wrzesień. Na razie nie mogę powiedzieć na sto procent, kto będzie moim rywalem, ale bardzo prawdopodobne, że Amerykanin Steve Cunnigham, niedawny pogromca Krzysztofa Włodarczyka. Mocny, wytrzymały przeciwnik, który na pewno postawi wysokie wymagania. Czeka mnie zatem ciężka praca, ale to naturalne. Pewnie trener wprowadzi jakieś nowe elementy techniczne, popracujemy więcej nad budową mięśni, ale drastycznych zmian nie będzie - raczej doskonalenie tego, co jest. Skoro walka odbędzie się w kraju, to i będę się do niej przygotowywać w Polsce.

Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2007-06-15

Autor: wa

Tagi: tomasz adamek