Wprowadzą eutanazję tak samo jak aborcję
Treść
Z Jérôme Soibinet, urzędnikiem w Parlamencie Europejskim i członkiem francuskiej prawicy, rozmawia Anna Wiejak
Jakie Pana zdaniem są szanse na to, by francuski rząd ugiął się pod naciskami środowisk masońskich i liberalnych i zalegalizuje eutanazję?
- Prezydent Nicolas Sarkozy nie jest zwolennikiem takiego rozwiązania, zatem w ciągu najbliższych miesięcy czy nawet lat nie należy się spodziewać legalizacji tego procederu. Fakt faktem sprawa Chantal Sébire rozpoczęła kolejną debatę na ten temat. Osoby związane zarówno z lewicą, jak i niektóre należące do prawicy domagają się jeśli nie legalizacji eutanazji, to przynajmniej złagodzenia prawa w tej kwestii. Chcą zrobić dokładnie to samo, co uczynili z aborcją, tzn. dopuścić do wyjątków od zasady zabijania, po czym po wielu latach wyjątki te staną się regułą. Niektórzy rzeczywiście domagają się pełnej legalizacji, lecz zdecydowana większość zwolenników eutanazji żąda dopuszczenia pewnych, wyjątkowych sytuacji, w których doprowadzenie do zgonu nieuleczalnie chorej osoby byłoby możliwe. Tych wyjątków jednego roku będzie dziesięć, drugiego - pięćdziesiąt, a trzeciego - sto. Dokładnie tak było w przypadku aborcji, zatem tak będzie i w tej kwestii. Ja osobiście nie jestem zwolennikiem nawet złagodzenia prawa, nie mówiąc już o dopuszczeniu do przeprowadzania eutanazji, ale trudno przewidzieć, czy w przyszłości ono nie nastąpi.
Abstrahując od moralnych ocen eutanazji, czy nie wiąże się ona z aspektami ekonomicznymi?
- Sprawa eutanazji nie dotyczy problemu z wypłatami świadczeń emerytalnych czy rentowych. Nie jest to zresztą pierwsza tego typu debata. Kilka lat temu mieliśmy już do czynienia z podobną, przy okazji głośnej sprawy młodego człowieka, który po wypadku został całkowicie sparaliżowany, a któremu matka pomogła popełnić samobójstwo. Zatem - jak widać - problem eutanazji należy rozpatrywać przede wszystkim na płaszczyźnie emocjonalnej. Rzecz jasna istnieją różne stowarzyszenia, które stale pracują nad tym, aby prawo do eutanazji zostało zalegalizowane, ale na co dzień nie wiąże się to z jakąś większą dyskusją. Ta ostatnia staje się ogromna właśnie w przypadkach takich, jak Chantal Sébire, kiedy sprawą zajmują się media.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-04-05
Autor: wa