Wolontariat ostoją hospicjów
Treść
Bez wolontariuszy trudno wyobrazić sobie działalność hospicjów. Duchowni, lekarze, pielęgniarki, terapeuci, masażyści i ludzie wielu innych zawodów i stanów niosą codziennie bezinteresownie pomoc chorym i ich rodzinom.
Wolontariatowi hospicyjnemu poświęcona była trzydniowa konferencja w Wyższej Szkole Biznesu im. bp. Jana Chrapka w Radomiu, a patronat medialny nad nią sprawował "Nasz Dziennik". Każde polskie hospicjum korzysta z pomocy wolontariuszy i dotyczy to zwłaszcza hospicjów domowych, gdy chory jest odwiedzany w domu i tam jest nad nim sprawowana opieka często przez wiele godzin każdego dnia. To bardzo ciężka i odpowiedzialna misja i - jak podkreślali uczestnicy konferencji - nie każdy wolontariusz jest w stanie wytrwać w tej posłudze, część osób po kilku tygodniach czy miesiącach rezygnuje, ale jest też bardzo liczne grono tych, którzy pracują w hospicjach długie lata. Ta troska o chorego, umierającego jest częścią posługi Kościoła od początku jego istnienia. Mówił o tym o. prof. Tomasz Maria Dąbek OSB. Współczesne hospicja zaczęły powstawać w latach 60. ubiegłego wieku w Anglii i potem ta idea rozlała się po innych krajach.
Profesor Joanna Muszkowska-Penson brała udział przy tworzeniu pierwszego hospicjum w Polsce, które w 1983 r. założył w Gdańsku ks. Eugeniusz Dutkiewicz SAC. Od początku ta działalność opierała się na wolontariuszach, którzy odwiedzali chorych zamkniętych w powodu choroby w swoich domach. Jej zdaniem, najważniejsze w tej posłudze jest to, że wolontariusz ofiarowuje choremu swój czas i żyje z nim, ale również poznaje słabości chorego i szanuje jego autonomię. - Czy ktoś poza wolontariuszem może trwać przy chorym? - pytała prof. Muszkowska-Penson, zwracając uwagę, że obecne procedury medyczne przewidują raptem 10 minut na kontakt chorego z lekarzem.
Z kolei o swoich ponad 20-letnich doświadczeniach z pracy w wolontariacie mówiła Teresa Sadłowska, koordynatorka wolontariuszy w Hospicjum św. Jana Ewangelisty w Szczecinie. Ta wspólnota liczy teraz około stu osób - jedne wytrwały w pracy wiele lat, inne odchodzą już po kilku wizytach u chorego. Ale jak podkreślała Teresa Sadłowska, to także ma dużą wartość, bo i te osoby będą wiedziały, jak w przyszłości reagować na chorego człowieka.
Zwróciła ona uwagę również na to, że wolontariusze nie chcą mówić o tym, co nimi kierowało, gdy podejmowali się swojej misji. - To osobista sprawa, to nie do opowiedzenia. Każdy miał swoje motywacje, nie chcemy być traktowani jako osoby nadzwyczajne - argumentowała Teresa Sadłowska. Zwróciła też uwagę na to, jak ogromne znaczenie przy budowaniu wspólnoty hospicyjnej i formowaniu wolontariuszy ma modlitwa, rekolekcje, a nie tylko szkolenia dotyczące metod opieki na chorym.
Krzysztof Losz, Radom
Nasz Dziennik Poniedziałek, 10 października 2011, Nr 236 (4167)
Autor: jc