Wolność słowa i dobre wychowanie
Treść
Czym jest savoir-vivre? "Słownik wyrazów obcych" mówi tylko, że jest to "znajomość form towarzyskich". W internetowej Wikipedii czytamy: "Savoir-vivre czyli ogłada, dobre maniery, bon-ton, konwenans towarzyski; znajomość obowiązujących zwyczajów, form towarzyskich i reguł grzeczności obowiązujących w danej grupie. Wyrażenie savoir-vivre pochodzi z języka francuskiego i jest złożeniem dwóch czasowników w formie bezokolicznika. Savoir znaczy wiedzieć, za to vivre znaczy po prostu żyć. Stąd savoir-vivre przetłumaczyć można jako sztuka życia".
No właśnie. Te ostatnie słowa są najważniejsze. Savoir-vivre to sztuka życia. Czy jednak polega ona tylko na znajomości form towarzyskich, ogładzie, dobrych manierach, konwenansie? Z pewnością to wszystko należy do savoir-vivre'u. Jest on jednak czymś więcej. Podręczniki nie wyjaśniają tego, skupiając się na podawaniu zasad i norm. Uznają po prostu milcząco, że savoir-vivre pojawia się wtedy, gdy te zasady i normy są przestrzegane. Jeden z autorów, wieloletni dyplomata i wykładowca etykiety Edward Pietkiewicz dodaje, że savoir-vivre związany jest z przestrzeganiem norm moralnych i współżycia społecznego, zasad estetyki oraz wysokim poziomem kultury humanistycznej. E. Pietkiewicz mówi też o tym, że savoir-vivre to również "umiejętność opanowania niechęci i uprzedzeń, nieujawnianie złego humoru oraz takie cechy, jak dyskrecja, umiejętność słuchania, punktualność, słowność, skromność i uprzejmość".
Dziennikarze krzyczą głośno o wolności słowa, domagają się jej na wszystkich poziomach i płaszczyznach. Histeryzują, gdy odmawia się im prawa do obrażania innych, do godzenia w symbole czy uczucia religijne. Jak z nimi polemizować? Ręce opadają. Ci ludzie się pogubili. Pogubili się, bo nie dorośli do życia społecznego. Nie znają sztuki życia. W pierwszym rzędzie brakuje im jednak, po prostu, kultury, dobrego wychowania, a nawet podstawowej ogłady. Przypominają w tym w znacznej mierze jaskiniowców. Mówiąc językiem młodzieży, słoma im z butów wystaje. I cóż z tym zrobić? Albo trzeba ich wychować (i tu potrzebne jest działanie opinii publicznej), albo zastąpić ludźmi, którzy posiadają podstawowe kulturowe predyspozycje do uprawiania tego zawodu.
Stanisław Krajski
"Nasz Dziennik" 2006-03-30
Autor: ab