Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wolność jest potrzebna do zbawienia

Treść

Jeżeli więc Bóg wolał zaryzykować zło i grzech, byleby dać nam wolność, to znaczy, że automatów zbawiać nie chce. Pozbawiając się sami wolności, narażamy swoje zbawienie: aż tak. Żeby jednak wolność zachować, potrzebny jest dystans…

Niech zstąpi na mnie Twoja łaska, Twoje zbawienie, według Twej obietnicy / Ps 119

W tym samym psalmie była już nieco wcześniej mowa o Bożej obietnicy, o której my dzisiaj wiemy o wiele więcej, niż wiedział psalmista. Teraz znowu powraca temat obietnicy, ściśle mówiąc: obietnicy zbawienia, ale także wspomniana jest łaska, która ku temu zbawieniu prowadzi. Tą łaską jest wiara, która nam pozwala ukierunkować życie ku Bogu, i to nie tylko raz jeden w chwili wyboru powołania, ale także codziennie i co chwilę. Bezustannie przecież musimy oddzielać ziarno od plewy, głos Boga od tysięcy hałasów. Żeby tego nauczyć się dokonywać, potrzebna jest na co dzień wielka, a bardzo niedoceniana łaska, którą nazywamy po prostu spokojem.

Chodzi o pewien dystans do każdej sprawy. O to, żeby zdarzenia, rzeczy i ludzie nie ciskali nami, jak zechcą, na prawo i lewo, ale żebyśmy zachowali wolność decyzji, co zrobimy wobec takiego czy innego bodźca. Donald Nicholl nazwał to różnicą między reakcją a odpowiedzią: reakcja jest mechaniczna, odpowiedź jest skutkiem wolnej decyzji. Jakże często człowiek traci całą wolność i reaguje już tylko jak automat, bezmyślnie i mechanicznie. Całe zgromadzenie wie, że jeśli serwitor poda półmisek bratu Marcybelluszowi nie po kolei starszeństwa, tylko po którymś młodszym bracie, to on zaznaczy swoje oburzenie na tę zniewagę przez to, że już z tego półmiska nie nabierze. Brat Marcybellusz reaguje automatycznie. Nawet nie pyta, dlaczego tak zrobiono: czy dla sprawniejszej obsługi, czy przez pomyłkę, czy też rzeczywiście (co najmniej prawdopodobne, ale dla niego nie ulega wątpliwości) dla umyślnej zniewagi jego starszeństwa. Nie myśli, nie odpowiada, tylko mechanicznie reaguje, zawsze tak samo. I oczywiście zawsze nerwowo. Nie ma w jego zachowaniu ani refleksji, ani dystansu do sprawy, ani – już dawno – swobody decyzji.

Żeby zachować wolność, konieczny jest dystans. Wolność zaś jest potrzebna do zbawienia. Gdyby nie była potrzebna, Bóg nie ryzykowałby aż tak: nie dałby jej nam, a pozbawiając nas w ogóle możliwości wyboru, wyeliminowałby całkowicie możliwość wyboru złego. Jeżeli więc Bóg wolał zaryzykować zło i grzech, byleby dać nam wolność, to znaczy, że automatów zbawiać nie chce. Pozbawiając się sami wolności, narażamy swoje zbawienie: aż tak. Żeby jednak wolność zachować, potrzebny jest dystans: patrzenie na każdą sprawę nie z bliska (co ją wyolbrzymia), tylko z pewnej odległości, tak, żeby ją było widać razem z kontekstem, jako cząstkę ogólnego planu Bożego. Potrzebna jest także przerwa. W ważnych sprawach nie można reagować od razu, trzeba sobie zostawić czas na zastanowienie i wolny wybór sposobu reakcji, która wówczas jest już nie mechaniczną reakcją, tylko przemyślaną odpowiedzią. Na ogół też taka przemyślana odpowiedź bywa mądrzejsza, niż by była pierwsza reakcja; chyba że ktoś już tak daleko zaszedł na drodze automatyzacji, że czy w pierwszej, czy w dziesiątej chwili zareaguje tak samo, najwyżej tylko jeszcze wzbogaci swoją pierwszą reakcję i upiększy ją dowodami na słuszność; bo jego wewnętrzny komputer po prostu nie ma już innych programów.

Okazuje się więc, że umiejętność zachowania spokoju jest bardzo pomocna na drodze do zbawienia. Jak każda umiejętność, jest ona dana ludziom nierówno: jednym przychodzi łatwiej, innym trudniej. Bóg też będzie rozliczał z niej zapewne nierówno, ale to nie zwalnia nikogo ze starań o jej nabycie. Jeżeli ktoś mniema, że już z usposobienia i z urodzenia jest spokojny i ma tę sprawę z głowy, to w klasztorze prawdopodobnie przeżyje wstrząs: okaże się bowiem, że wcale nie, i że jeszcze potrzeba dużo pracy. Jeżeli ktoś mniema, że będąc z natury nerwowy, ma zapewniona taryfę ulgową i nie musi się starać – w klasztorze wpadnie w tyle konfliktów z otoczeniem, że jednak będzie musiał popracować nad sobą… albo stać się domowym postrachem. Wszelkie, nawet czysto zewnętrzne sposoby ćwiczenia się w spokoju nie są więc niczym innym niż współpracą z łaską.

Fragment książki Marcybella, czyli uwagi monastyczne o Psalmie 119. Część II

Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011 otrzymała tytuł doktora honoris causa. Autorka wielu prac teologicznych i historycznych, felietonistka. Napisała m.in. nagrodzoną (KLIO) w 1997 roku monografię „Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII do końca XVIII wieku”. Wielką popularność zyskała wydając „Oślicę Balaama. Apel do duchownych panów” (2018). Obecnie wygłasza konferencje w ramach Weekendowych Rekolekcji Benedyktyńskich w Opactwie w Żarnowcu na Pomorzu, w którym pełni funkcję przeoryszy.

Żródło: cspb.pl,

Autor: mj