Wokół wielkiej mistyfikacji
Treść
Ksiądz arcybiskup Stanisław Wielgus nie był tajnym współpracownikiem SB. Jak pisaliśmy w połowie ubiegłego roku na łamach "Naszego Dziennika", sprawa jego oskarżenia o współpracę ze specsłużbami PRL została celowo sprowokowana przez grupę osób, które postanowiły nie dopuścić do objęcia przez ówczesnego biskupa płockiego urzędu metropolity warszawskiego ze względu na fakt, że nominacja dokonana przez Benedykta XVI nie odpowiadała ich oczekiwaniom. Wbrew rozpowszechnianym w mediach twierdzeniom współpracy ks. Stanisława Wielgusa z SB nie potwierdziła żadna "komisja" rzecznika praw obywatelskich, gdyż taka po prostu nie istniała. Fakt, o którym pisaliśmy na łamach "Naszego Dziennika", w styczniu br. w oficjalnym piśmie potwierdziło Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Współpracy ks. Wielgusa z SB - wbrew rozpowszechnianym w środkach przekazu twierdzeniom - nie potwierdziła także Kościelna Komisja Historyczna. Opublikowane na łamach "Naszego Dziennika" twierdzenie dotyczące tej sprawy potwierdził oficjalnie rzecznik prasowy Kościelnej Komisji Historycznej, który w komunikacie z 11 października 2007 r. napisał: "Komisja nie pełniła funkcji sądu i nie wydawała orzeczeń stwierdzających rzeczywistą świadomą i tajną współpracę z organami bezpieczeństwa PRL". Żadnego dowodu współpracy ks. Wielgusa z SB nie jest w stanie również wskazać Instytut Pamięci Narodowej, stąd historycy IPN unikają wypowiedzi w tej sprawie. Według powołanego przy Episkopacie Polski Zespołu ds. Oceny Etyczno-Prawnej, oskarżanie ks. abp. Stanisława Wielgusa o współpracę z SB jest "merytorycznie bezpodstawne, gdyż pozbawione dowodów". Fakt ten potwierdził wydany 22 listopada 2007 roku komunikat z 342. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski, który uznał powyższe oskarżenia za "gruntownie niesprawiedliwe" i "wysoce krzywdzące". Pomimo tych wszystkich faktów ks. abp Stanisław Wielgus wciąż jest przez niektóre media fałszywie oskarżany i publicznie oczerniany. Realizatorzy linczu dokonanego na jego osobie na przełomie 2006 i 2007 roku dali o sobie znać w związku ze sprawą przyznania byłemu metropolicie warszawskiemu przez Towarzystwo Naukowe KUL Nagrody im. Księdza Idziego Radziszewskiego. Jeśli ktoś sugeruje, że ks. Wielgus "donosił na swoich kolegów" - a z takimi twierdzeniami wciąż się spotykamy - to jego moralnym obowiązkiem jest pokazanie sporządzonego przez ks. Wielgusa "donosu" lub przedstawienie owego "kolegi", na którego rzekomo donosił. W każdym innym wypadku będzie fałszywym oskarżycielem. Na temat dyskusji dotyczącej przyznania ks. abp Stanisławowi Wielgusowi nagrody wypowiedział się wczoraj ks. abp Józef Życiński. W swoim oświadczeniu metropolita lubelski napisał m.in.: "Podobne dramaty nie stanowią jedynie polskiej specyfiki. Przypomnijmy choćby sprawę Martina Heideggera. Czy dlatego, że wczesny Heidegger okazał dwuznaczną postawę wobec nazizmu, należy skazać go na niebyt i nie wspominać o jego wartościowym i ważnym dorobku filozoficznym? Uważam, że nie. Trzeba jednak wyrazić rzeczowo w języku konkretów, w czym wyraził się błąd Heideggera, bez operowania epitetami. Następnie zaś należy dostrzec i docenić jego niewątpliwe osiągnięcia intelektualne". Abstrahując od zawartych w tym stwierdzeniu sugestii, porównanie sytuacji związanej z byłym metropolitą warszawskim do sytuacji dotyczącej niemieckiego filozofa Martina Heideggera jest niesprawiedliwym i krzywdzącym nadużyciem. O ile bowiem nie ma dowodów na współpracę ks. abp. Stanisława Wielgusa z SB, o tyle Heidegger współpracował z gestapo i wspierał ruch nazistowski. Nieporozumieniem jest mówienie, że "wczesny Heidegger okazał dwuznaczną postawę wobec nazizmu". Jego pierwotna postawa wobec nazizmu była jednoznaczna: w 1933 roku Heidegger wstąpił do NSDAP, a służył nowej ideologii między innymi poprzez pisanie donosów na swoich akademickich kolegów... Ponad pół roku temu na łamach "Naszego Dziennika", prezentując pewien szereg faktów związanych z fałszywymi oskarżeniami wobec byłego metropolity warszawskiego, podjęliśmy próbę ukazania prawdy o publicznym linczu dokonanym na osobie ks. abp. Stanisława Wielgusa. Nadszedł czas, by powrócić nie tylko do całej sprawy, ale i faktów, o których dotąd w tej sprawie nie pisaliśmy... Sebastian Karczewski "Nasz Dziennik" 2008-04-09
Autor: wa