Wojsko pozostanie w koszarach
Treść
Francuski rząd zezwala na wprowadzenie godziny policyjnej
Ponad 1100 samochodów i dziesiątki nieruchomości spłonęło w nocy z poniedziałku na wtorek w zamieszkach, do jakich doszło na terenie całej Francji. Rząd francuski wyraził wczoraj zgodę na wprowadzenie przez lokalne władze godziny policyjnej w rejonach, w których jest to konieczne dla powstrzymania zamieszek. Od wczoraj pozwolił także prefektom ogłosić stan wyjątkowy na okres 12 dni.
Na specjalnym posiedzeniu rady ministrów pod przewodnictwem prezydenta Jacques'a Chiraca rząd powziął tę decyzję na mocy ustawy o stanie wyjątkowym z 1955 roku, z okresu wojny algierskiej. Minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy poinformował też, że na mocy tej ustawy możliwe będzie przeprowadzanie rewizji w okresie 12 dni, jeśli powstanie podejrzenie o przechowywaniu broni.
Nie czekając na rezultaty posiedzenia rady ministrów, godzinę policyjną ogłosił Eric Raoult, mer Raincy w departamencie Seine-Saint-Denis. Od ubiegłej nocy obowiązuje ona nieletnich od godz. 1.00 w nocy do świtu.
Premier Francji Dominique de Villepin już w poniedziałek zapowiedział, że lokalne władze będą mogły wprowadzić godzinę policyjną w rejonach, gdzie niemal od dwóch tygodni dochodzi do zamieszek, by położyć kres przemocy. De Villepin poinformował, że w tłumieniu zamieszek będzie uczestniczyć dodatkowo 1500 policjantów i żandarmów, którzy wspomogą 8 tys. funkcjonariuszy już działających w regionach objętych zamieszkami. W wywiadzie dla telewizji francuskiej TF1 de Villepin wykluczył użycie wojska do tłumienia niepokojów. Odrzucając mnożące się apele o interwencję wojska, premier de Villepin powiedział, że "nie osiągnęliśmy jeszcze tego punktu".
Rząd planuje szeroką akcję socjalną i edukacyjną. Znacznie zwiększone zostaną fundusze stowarzyszeń pracujących w tzw. trudnych dzielnicach. Młodzi ludzie bez pracy i kwalifikacji dostaną konkretne propozycje zawodowe i edukacyjne. Obecnie 15 tys. młodzieży zostaje poza obowiązującą do 16. roku życia szkołą, a 150 tys. opuszcza ją, nie nabywając żadnych kwalifikacji. Władze obiecują także zdynamizowanie budownictwa socjalnego i remont mieszkań socjalnych.
Mimo zapewnień premiera już dwanaście nocy z rzędu we Francji trwały zamieszki. Co najmniej 1173 pojazdy zostały spalone, a 330 osób zostało zatrzymanych. W starciach rannych zostało 12 policjantów - głównym powodem było obrzucanie ich różnymi pociskami. Agresorzy użyli również broni śrutowej, jednak nie trafiali w policjantów. Spośród spalonych samochodów 933 zniszczono na prowincji, 240 w rejonie paryskim. Pod Paryżem butelkami z benzyną obrzucono szpital w Vitry-sur-Seine, poturbowano dwu dziennikarzy włoskiej telewizji oraz usiłowano podpalić budynek szkoły średniej. W departamencie Yvelines spalono 14 samochodów. Wciąż panuje napięta sytuacja w departamencie Seine-Saint-Denis, gdzie spłonęło 10 pojazdów oraz klub sportowy.
Na północy kraju podpalono 27 samochodów. Ogień doszczętnie strawił budynki 2 szkół w Bruay-sur-Escaut. Na wschodzie Francji: w Alzacji, Lotaryngii i Frenche-Comte, doszło również do licznych podpaleń samochodów i śmietników. W Strasburgu zaatakowano kamieniami ekipę niemieckiej telewizji Südwestrundfunk (SWR). W Caen w Dolnej Normandii spłonęło kilka samochodów i śmietników. W Auxerre w centrum kraju po nocy zamieszek hospitalizowano 15 osób zatrutych dymem.
Do licznych starć doszło na południu kraju. W Marsylii w nocy z poniedziałku na wtorek strażacy interweniowali 30 razy. W sąsiednim departamencie Vaucluse spalono 27 samochodów. Strażacy byli wielokrotnie wzywani do gaszenia pożarów w Avignonie, Carpentras, Oranges i Cavaillon. Miejscem gwałtownych zamieszek stała się Tuluza, gdzie spalono 21 samochodów i autobus. Dwa inne autobusy stały się obiektem ataków ze strony tamtejszych chuliganów. W poniedziałek wieczorem w trzech dzielnicach miasta wstrzymano kursowanie autobusów miejskich. Policja miała tam do czynienia z grupą 200 młodych chuliganów, którzy obrzucili funkcjonariuszy butelkami z benzyną i kamieniami. Do tłumienia rebelii policja użyła także helikoptera.
W Bordeaux nad Atlantykiem grupy młodych ludzi zaatakowały przedszkole i biuro pośrednictwa pracy. Przedszkola spalono także w Vaulx-en-Velin w centrum kraju, w Hawrze na północy i Breście na zachodzie.
Szacuje się, że od początku zamieszek w całej Francji spalono ponad
6 tys. samochodów oraz kilkadziesiąt budynków publicznych, szkół, sal sportowych, zajezdni, sklepów. Zamieszki objęły ok. 300 miejscowości w całej Francji. Jak do tej pory, jedyną ofiarą śmiertelną jest 61-letni emeryt, który zmarł w poniedziałek wskutek obrażeń odniesionych w piątek, kiedy został pobity przez uczestnika zamieszek pod swym domem na paryskim przedmieściu. Rannych zostało kilkadziesiąt osób, przeważnie policjantów (co najmniej 40) i strażaków.
Straty materialne sięgają już milionów euro. Zniszczono wiele sklepów i małych zakładów pracy, takich jak zakłady fryzjerskie, dzielnicowe piekarnie, masarnie, kwiaciarnie. Zamieszki spowodowały zmniejszony napływ turystów, co negatywnie przełoży się na kondycję finansową branży turystycznej. Rocznie odwiedza Francję 75 mln ludzi, z czego połowa przybywa do Paryża. W obecnej sytuacji szereg krajów zaapelowało do swoich obywateli o ostrożność i omijanie podparyskich miejscowości. Apele takie wystosowały: Niemcy, Wielka Brytania, Japonia, Hiszpania, USA, Australia, Rosja, Belgia i Szwecja.
Zatrzymano ponad 1550 osób (najmłodsza miała 10 lat), z których 860 umieszczono w areszcie. Ponad 200 osób, w tym wielu nieletnich, stanęło przed sądem. Około 30 pełnoletnich zostało skazanych na kary więzienia (maksimum rok).
Franciszek L. Ćwik, Caen
"Nasz Dziennik" 2005-11-09
Autor: mj