Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wojska NATO w Libanie, tylko kiedy?

Treść

Amerykanie po raz pierwszy oficjalnie dopuścili możliwość wysłania do Libanu wojsk pokojowych NATO. Syria zagroziła, że jeżeli Izrael dokona inwazji lądowej na Liban i podejdzie blisko jej granic, "nie będzie siedzieć spokojnie" i "włączy się do konfliktu". Wczoraj poinformowano o toczących się rozmowach libańsko-izraelskich w sprawie wymiany zatrzymanych przez Hezbollah żołnierzy izraelskich na palestyńskich bojowników więzionych w Izraelu. Państwo żydowskie nie potwierdziło oficjalnie tych informacji.

Przedstawiciele kierownictwa administracji prezydenta George'a W. Busha dali do zrozumienia, że USA są otwarte na propozycję wysłania do Libanu międzynarodowych sił pokojowych NATO, ale raczej wyklucza się udział w nich wojsk amerykańskich. Izraelski minister obrony Amir Perec przyznał wcześniej, że jego kraj zgodziłby się na obecność wojsk międzynarodowych w południowym Libanie, pod warunkiem że byłyby to w pełni uzbrojone siły NATO, a nie nieskuteczne i nieprzystosowane do poważnych walk siły pokojowe ONZ (UNIFIL), które stacjonują już w Libanie.
Tymczasem władze Libanu prowadzą z Izraelem rozmowy o wymianie zatrzymanych przez Hezbollah żołnierzy izraelskich na osoby więzione w Izraelu, na co dotychczas kategorycznie nie zgadzał się Tel Awiw. Ewentualne zakończenie rozmów powodzeniem mogłoby zakończyć trwającą już blisko dwa tygodnie wojnę w Libanie. Przed zbytnim optymizmem ostrzegają jednak obserwatorzy, przypominając, że USA wspierają strategiczne plany Izraela zakończenia obecnego konfliktu dopiero po kompletnym zniszczeniu infrastruktury Hezbollahu. Obawy te potwierdzają nieoficjalne informacje dziennika "Haaretz", że USA dały Izraelowi co najmniej tydzień na walkę z Hezbollahem. Izraelskie kalkulacje zawarcia pokoju z Arabami "na kolanach" zdają się jednak nie uwzględniać determinacji bojowników i wzrostu nienawiści wśród Libańczyków, którym armia izraelska nadal zabija bliskich i niszczy ich mienie.
Syria ostrzegła, że włączy się w konflikt między Izraelem a Hezbollahem, jeśli izraelskie siły lądowe wejdą do Libanu i zbliżą się do jej granicy. Taką deklarację złożył wczoraj minister informacji tego kraju Mohsin Bilal. Okazało się, że po dłuższym ociąganiu się władze amerykańskie zdecydowały się uznać dotąd izolowaną Syrię za partnera do negocjacji, na czym zależy Damaszkowi. Przebywająca od wczoraj na Bliskim Wschodzie Condoleezza Rice, sekretarz stanu USA, zamierza przekonać przedstawicieli Egiptu i Jordanii, by państwa te nakłoniły Syrię do zerwania współpracy z Iranem i Hezbollahem. Kraj ten kilka dni temu postawił swoją armię w stan najwyższej gotowości bojowej. Posiadane przez Damaszek rakiety Scud skierowane są na Izrael, a piloci samolotów myśliwskich pozostają w swoich kabinach w oczekiwaniu na rozkazy - podał wczoraj izraelski portal Channel 7.
Impas w wojnie stara się wygrywać Rosja, w której Palestyńczycy upatrują swojego najbardziej liczącego się sojusznika. Wczoraj MSZ tego kraju wezwało do zorganizowania jak najszybszego spotkania wszystkich zainteresowanych stron w sprawie kryzysu bliskowschodniego. W oficjalnym komunikacie Rosjanie ocenili, że "rysuje się perspektywa spotkania w Rzymie ministrów spraw zagranicznych Rosji, USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Libanu, Jordanii, Arabii Saudyjskiej i Egiptu, a także przedstawicieli ONZ, UE i Banku Światowego".
Wczoraj w Libanie nadal trwały intensywne naloty i bombardowania. W wyniku ataków przestały w sobotę działać naziemne stacje telewizji satelitarnej trzech czołowych kanałów telewizyjnych. Tego dnia na miasta na północy Izraela spadło ponad 40 rakiet Hezbollahu. Od wtargnięcia wojsk izraelskich do Libanu 12 bm. zginęło tam ponad 400 osób, głównie cywilów, a w Izraelu 37 osób, w tym 17 cywilów. Ogólnoizraelskie Zjednoczenie Przemysłowców obliczyło, że do tej pory Izrael wydał na wojnę w Libanie 2 miliardy szekli (około 1,4 mld zł) - podała izraelska agencja Cursor.
W związku z działaniami wojennymi na drugi plan zeszła w izraelskich mediach informacja o pogarszającym się stanie zdrowia byłego premiera Izraela Ariela Szarona, który od 4 stycznia jest w śpiączce po przebytym rozległym wylewie krwi do mózgu. Chory ma problem z nerkami, doznał również poważnych zmian w tkance mózgowej - podano w komunikacie lekarskim.
WM

"Nasz Dziennik" 2006-07-24

Autor: wa