Wojna w Rostoku
Treść
Do regularnych walk ulicznych z policją doszło w sobotę wieczorem w Rostoku. Rannych zostało od 500 do 1000 osób, z czego 30 - ciężko. Tymczasowo do aresztu trafiło ponad 120 osób.
Do starć doszło po tym, jak podczas pokojowego przemarszu około 35 tys. antyglobalistów (zdaniem organizatorów, było ich ponad 80 tys.) manifestujących przeciwko szczytowi G-8 grupa zamaskowanych, na czarno ubranych młodych ludzi zaatakowała policyjny radiowóz. Następnie około 2 tys. chuliganów podpalało i przewracało samochody, wybijało szyby w budynkach, na wystawach sklepowych, wyrywało chodniki, a także rzucało koktajlami Mołotowa. Rannych zostało 433 policjantów i od 60 do 500 uczestników zajść. Według informacji policji obrażenia wielu policjantów są bardzo poważne. Brutalność i zaciekłość lewackich bojówek w stosunku do policji była ogromna. W wielu miejscach funkcjonariusze zaskoczeni wielką agresywnością bandytów musieli salwować się ucieczką. Po wielkiej bitwie sytuacja w mieście w nocy z soboty na niedzielę uległa uspokojeniu, lecz nadal utrzymywało się napięcie. Nad miastem jeszcze długo po północy krążyły śmigłowce.
Jak poinformował rzecznik policji w Rostoku, do aresztu trafiło około 120 osób. W stosunku do 18 z nich prokuratura wszczęła już pierwsze postępowania, zarzucając im rozbój i umyślne spowodowanie uszkodzenia ciała.
Uliczna wojna w Rostoku - jak grożą agresywni antyglobaliści - to tylko wstęp do prawdziwych protestów, jakie będą organizowane podczas szczytu G-8 w Heiligendamm, gdzie spotkają się przywódcy Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Kanady, Japonii i Rosji.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2007-06-04
Autor: wa
Tagi: g-8