Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wojna nerwów Moskwy z Tbilisi

Treść

Napięcie między Rosją a Gruzją nie mija mimo apelów Zachodu. Wczoraj nieznani sprawcy ostrzelali z granatników ręcznych gruziński posterunek policji niedaleko miasteczka Gori. Według Tbilisi, atak przeprowadzili Rosjanie. Moskwa z kolei twierdzi, że Gruzja chciałaby podjąć kolejną próbę zbrojnego zajęcia Osetii Południowej.

Gruzja w obawie przed wznowieniem działań zbrojnych zwróciła się do władz Osetii Południowej i Rosji o zaprzestanie tego typu prowokacji. Zdaniem prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego, Moskwę można powstrzymać, jeśli Unia Europejska i Stany Zjednoczone dadzą "jasny sygnał", by zaprzestała swoich działań. - Od 16 lat oddziały rosyjskie są obecne w Gruzji. Oni nie chcą, byśmy pozostali niepodlegli - podkreślił prezydent. Minister do spraw reintegracji Temur Jakobaszwili nazwał oskarżenia Osetii Południowej pod adresem Tbilisi "wyssanymi z palca". - Jestem już zmęczony ciągłym zaprzeczaniem tym głupotom - powiedział Jakobaszwili.
Tymczasem separatyści ponownie oskarżyli Gruzję o ataki z moździerzy na Cchinwali, ale tych ataków nie potwierdzili obserwatorzy Unii Europejskiej. Z kolei prezydent Osetii Południowej Eduard Kokojty odwołał wczoraj premiera Asłanbeka Bułacewa - jak podaje - z przyczyn zdrowotnych. Tym samym zawiesił funkcjonowanie rządu do czasu powołania następnego. Bułacew, były funkcjonariusz służb specjalnych (FSB), pełnił funkcję szefa rządu od października 2008 roku. Jak informuje gruziński portal internetowy Civil, został premierem na żądanie Rosji i miał nadzorować odbudowę Osetii Południowej. Opozycja w Cchinwali zwraca uwagę, że na ten cel Moskwa obiecała około 220 mln euro, podczas gdy władze nie wydały więcej niż 20 mln euro, bo większość pieniędzy została zdefraudowana przez prezydenta i jego ludzi.
Tymczasem Rosja oskarża Gruzję o prowokację i powtórkę z ubiegłorocznych wydarzeń. - Rząd gruziński szykuje na rocznicę konfliktu działania o charakterze prowokacyjnym na granicy z Osetią Południową - zarzucił Tbilisi rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Grigorij Karasin. Na łamach "Rossijskoj Gaziety" ostrzegł, że "w tym wybuchowym regionie taki rozwój wydarzeń grozi nieprzewidywalnymi konsekwencjami". - Spoczywa na nas odpowiedzialność za zapobieżenie, by nie doszło do przemocy wobec tych małych narodów. Zdecydowanie powstrzymamy rewizjonistyczne ciągoty występujące w polityce Tbilisi - odgrażał się wiceminister Karasin.
Rozwijający się konflikt wywołał zaniepokojenie także w krajach zachodniej Europy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Francji w wydanym oświadczeniu wezwało "wszystkie strony konfliktu" do "unikania działań prowokacyjnych", by nie doprowadzić do "ponownego uruchomienia cyklu przemocy". Przypomniał również, że strony obowiązuje porozumienie z 12 sierpnia i 8 września 2008 roku wynegocjowane przy udziale prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego. Ministerstwo wezwało do udostępnienia misji obserwacyjnej UE stref, które są pod kontrolą separatystów, i przypomniało o swoim "przywiązaniu do przestrzegania niezależności, integralności terytorialnej i suwerenności Gruzji w granicach uznanych przez wspólnotę międzynarodową".
Swoje zaniepokojenie zaistniałą sytuacją wyraziła również Unia Europejska, a wysłana przez nią grupa obserwacyjna wezwała do powstrzymania się przez obie strony od prowokacji. Na wszystkich drogach i mostach znajdujących się w strefie przygranicznej Gruzja umieściła także dodatkowe posterunki policji i gwardii narodowej.
Pod koniec tygodnia mija rocznica rosyjskiego szturmu na Gruzję. W nocy z 7 na 8 sierpnia ubiegłego roku gruzińskie wojsko zaatakowało Cchinwali, chcąc odzyskać kontrolę nad tym separatystycznym regionem - Osetia Południowa oddzieliła się od Gruzji w latach 90. W odpowiedzi Rosja, która uznała jednostronnie niepodległość Osetii Południowej i Abchazji, proklamowanej przez obie zbuntowane gruzińskie prowincje, wysłała wojska na terytorium Gruzji. Jak podaje Agencja Reutera, z danych Moskwy wynika, że podczas konfliktu zginęło wtedy 64 rosyjskich żołnierzy i 162 cywilów z Południowej Osetii. Z kolei władze w Tbilisi podają, że Gruzja straciła 228 cywilów i 184 żołnierzy, którzy zostali zabici lub zaginęli.
Wojciech Kobryń
"Nasz Dziennik" 2009-08-05

Autor: wa