Wojna, głód i brak nadziei
Treść
W tym tygodniu palestyński prezydent Mahmud Abbas odwołał spotkanie z premierem Izraela Ehudem Olmertem do czasu spełnienia przez stronę izraelską swoich zobowiązań. Chodzi o odmrożenie przez Izrael 700 mln dolarów należnych Autonomii z tytułu wpływów z podatków, udzielenie zgody na budowę portu w Strefie Gazy i uwolnienie ok. 40 palestyńskich deputowanych, głównie z Hamasu. Miniony miesiąc upłynął pod znakiem wymiany ognia między armią żydowską a terrorystami. Z obecnej perspektywy prawie nie widać szans na stabilizację w tym jednym z najbardziej zapalnych rejonów świata.
Wznowienie ostrzału rakietowego terytorium Izraela przez palestyńskich bojowników z Hamasu ponownie sprowokowało Tel Awiw do wzmożonych działań odwetowych. Oficjalnym celem żydowskich nalotów na Strefę Gazy mieli być palestyńscy terroryści. Tymczasem ich ofiarami pada głównie ludność cywilna. Zdaniem dr. Adama Bieńka, arabisty z Uniwersytetu Jagiellońskiego, izraelski ostrzał Strefy Gazy to akt terroryzmu państwowego. - Ofiarami często są kobiety i dzieci oraz administracja Autonomii, co przyczynia się do zwiększenia wszechogarniającego chaosu - mówi w rozmowie z nami. Najlepiej o stosunku armii izraelskiej do Palestyńczyków świadczy niedawny incydent na granicy z Izraelem. 1 czerwca, w Międzynarodowy Dzień Dziecka, żołnierze Izraela ostrzelali grupę dzieci w wieku 8-13 lat. Jak podała BBC, dwóch chłopców zginęło.
Od kilku już lat zarówno Strefa Gazy, jak i Zachodni Brzeg Jordanu pozostają prawdziwą areną walki, w której często giną cywile. Sytuacja humanitarna w tym rejonie wymaga podjęcia natychmiastowych działań.
Czy nic się nie zmieni?
- Najgorszy jest jednak brak perspektyw - tłumaczy dr Bieniek. Zaznacza, że w oblężonej przez Izrael i objętej sankcjami Strefie Gazy nie ma pracy i w najbliższej przyszłości trudno liczyć na zmianę sytuacji. Jeśli sytuacja w Strefie Gazy nie ulegnie normalizacji, nie ma szans na gospodarczą odbudowę tych wyniszczonych wojnami terenów - wskazuje w specjalnym raporcie Bank Światowy.
Nikt nie inwestuje w zapalnym skrawku Bliskiego Wschodu, a dotychczas istniejące drobne interesy powoli upadają. - Wymuszona na wspólnocie międzynarodowej - o ile taka istnieje - izolacja Autonomii, a zwłaszcza Strefy Gazy, wywołuje nieodparte wrażenie, że cały tzw. proces pokojowy na Bliskim Wschodzie ze strony Izraela jest jedynie makiaweliczną próbą przekonania świata, że Palestyńczycy nie potrafią sami sobą rządzić. Niestety, usiłowania te przynoszą skutek, prowadząc do coraz większej alienacji rodowitych mieszkańców Ziemi Świętej. Rośnie już kolejne pokolenie "dzieci beznadziei", które doszły do dorosłości, nie wiedząc, co to edukacja, praca, bezpieczeństwo czy pełny brzuch - podkreśla dr Bieniek.
Po tylu latach systematycznego rujnowania przez Izrael budynków i infrastruktury budowanych dla Palestyńczyków przez państwa i organizacje europejskie w Strefie Gazy nie ma praktycznie rodziny, która nie byłaby osierocona. Zdaniem obserwatorów konfliktu palestyńsko-izraelskiego, w takim kłębowisku głodu, rozpaczy, upokorzenia i poczucia krzywdy każda iskra doprowadza do wybuchu. Najgorsze może być więc jeszcze przed nami. - Zresztą jak wszędzie, gdzie tandem Izrael - USA usiłuje przeforsować swoją wizję świata - podsumowuje dr Bieniek.
Aneta Jezierska
"Nasz Dziennik" 2007-06-09
Autor: wa