Wojna dziesiątkuje Kongo
Treść
Na skutek nieustającego konfliktu wewnętrznego oraz walk w Demokratycznej Republice Konga co miesiąc ginie w tym kraju prawie 40 tys. osób - alarmuje magazyn medyczny "Lancet". Zdaniem autorów artykułu, zdecydowaną większość ofiar stanowią osoby zmarłe z powodu niedożywienia oraz braku podstawowej opieki medycznej. Szacuje się, że wskutek trwającej od 1998 r. wojny domowej zginęło w Kongu około 4 milionów ludzi. Tym samym, według oceny brytyjskiej stacji BBC, jest to najbardziej krwawy konflikt na świecie od zakończenia II wojny światowej.
Zdaniem zachodnich ekspertów, Demokratyczna Republika Konga jest obecnie ogarnięta najgorszym kryzysem humanitarnym na świecie. Wysłane do tego kraju siły ONZ w liczbie ok. 15 tys. nie radzą sobie z sytuacją. Zawarty ostatnio rozejm pomiędzy zwaśnionymi stronami niestety nie przyniósł większej poprawy, ponieważ olbrzymie połacie tego kraju pustoszą uzbrojone bandy i gangi.
W takiej sytuacji system ochrony zdrowia, podobnie zresztą jak inne sektory państwowej administracji, pozostaje sparaliżowany. Najbardziej dotknięte chorobami i głodem są dzieci, których śmiertelność jest bardzo wysoka.
Agencje zwracają także uwagę, że bezpośrednią przyczyną nieszczęść w tym kraju są bogactwa naturalne, które stanowią łatwy łup dla uzbrojonych band.
- Niewiedza na temat skali kryzysu oraz jego wpływu na sytuację w regionie jest niemal powszechna. Z kolei zaangażowanie społeczności międzynarodowej w stosunku do potrzeb pozostaje znikome - uważa Richard Brennan, dyrektor mającego swą siedzibę w Nowym Jorku Międzynarodowego Komitetu Pomocy oraz autor artykułu w piśmie "Lancet".
Przedstawiciele tej organizacji odwiedzili w ciągu trzech miesięcy prawie 20 tys. gospodarstw na terenie DRK, notując liczbę narodzin i zgonów w ciągu ostatnich 18 miesięcy. Następnie porównano te dane z analogicznymi informacjami z krajów sąsiednich oraz z czasów przed wybuchem wojny domowej. Badania jednoznacznie potwierdziły, że grupą, która najbardziej ucierpiała podczas wieloletniej wojny domowej, są dzieci. Stwierdzono także, iż najczęściej zapadają one i umierają na rozpowszechnione w Afryce choroby, takie jak malaria czy biegunka. Na niektórych terenach kraju śmiertelność wśród dzieci była dwa razy większa niż w czasach sprzed wojny. Jednocześnie stwierdzono, że wskaźnik śmiertelności wśród mieszkańców stolicy kraju - Kinszasy spadł o 80 proc., odkąd trzy lata temu ustały walki w tym mieście.
JS
"Nasz Dziennik" 2005-01-09
Autor: ab