Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wojna - drugie uderzenie

Treść

Izraelska armia uderzyła wczoraj w najbardziej zaludnione tereny Strefy Gazy mimo międzynarodowych apeli o przerwanie inwazji. Żołnierze zabili co najmniej 27 Palestyńczyków, a wśród ofiar są kobiety i dzieci. Łączna liczba ofiar izraelskiej agresji wzrosła do 879. Tymczasem amerykański dziennik "The New York Times" poinformował, że Izrael planował również inwazję na Iran. Planom Tel Awiwu miał się jednak sprzeciwić prezydent George W. Bush, który odmówił dostarczenia niezbędnej do ataku broni.
Palestyńscy bojownicy starli się na przedmieściach Gazy z izraelskimi żołnierzami. Tylko w nocy z soboty na niedzielę izraelskie siły powietrzne zbombardowały 60 celów, w tym składy broni, tunele i meczet. Zginęło w nich co najmniej czterech Palestyńczyków, natomiast kilkudziesięciu odniosło obrażenia. Izraelskie siły powietrzne zaatakowały południowe i południowo-wschodnie części Strefy Gazy, a także na północy Beit Lahija oraz na północnym zachodzie miasto Jabalja.


Palestyńscy lekarze poinformowali, że w północnej części Strefy Gazy ostrzał z izraelskich czołgów zabił co najmniej pięciu cywilów w Beit Lahija. Jak podała izraelska armia, w nalocie na miasto Shujaia, przedmieście gęsto zaludnionego miasta Gaza, zniszczony został dom Ahmeda Jabari, głowy militarnego skrzydła Hamasu. Izrael oświadczył, że jego siły powietrzne zbombardowały także okolice granicy Egiptu z Gazą aż po główny węzeł drogowy na północy.
W ciągu 16 dni walk śmierć poniosło ponad 850 mieszkańców Strefy Gazy oraz 13 Izraelczyków. Arabska telewizja Al-Dżazira informuje, że w sobotnich starciach zginęło 24 palestyńskich bojowników, natomiast łączna liczba ofiar wzrosła do 879. Od początku ofensywy rannych zostało 3700 Palestyńczyków.
W niedzielę dwie rakiety wystrzelone przez bojowników w Gazie uderzyły 42 km w głąb południowej części Izraela w miasto Beersheba, powodując szkody materialne, lecz nie raniąc nikogo. Armia izraelska podała, iż grupa jej żołnierzy i cywilów została ostrzelana w pobliżu granicy. Atak miał nastąpić z terytorium Syrii. Incydentu nie skomentowała ani Syria, ani ONZ-owskie Siły Rozdzielająco-Obserwacyjne (UNDOF) monitorujące przestrzeganie rozejmu w tym regionie.

Nie widać końca
Na zwołanym do Jerozolimy specjalnym posiedzeniu izraelskiego rządu, który zebrał się w celu podjęcia decyzji co do dalszych działań, premier Ehud Olmert oświadczył, że operacja będzie kontynuowana. - To jest czas przełożenia naszych osiągnięć na cele, jakie sobie postawiliśmy - oświadczył na początku spotkania. - Izrael zbliża się do tych celów, jednakże aby je osiągnąć, potrzeba więcej cierpliwości i determinacji - dodał premier. Strona izraelska nadal tłumaczy prowadzoną inwazję chęcią zapobieżenia dalszym atakom rakietowym ze strony Hamasu.
- Armia nie może tak działać w nieskończoność - powiedział dziesięć dni wcześniej na naradzie wojskowej dawny szef Narodowej Rady Bezpieczeństwa Izraela, pozostający w rezerwie gen. mjr Giora Eiland. - Musimy podjąć decyzję: albo zawiesimy działania zbrojne na dwa czy trzy dni, albo rozpoczniemy szeroko zakrojoną operację wojskową, która potrwa co najmniej dwa tygodnie - stwierdził. Jednak ofensywa może być o wiele dłuższa i wszystko wskazuje na to, że aż do przewidzianych na 10 lutego wyborów parlamentarnych w Izraelu ofensywa nie zostanie przerwana.

Trwa gehenna ludności
Wielu mieszkańców Strefy Gazy zdecydowało się opuścić domy w obawie przed izraelskimi atakami. Izraelczycy rozrzucili ulotki oraz zostawili na automatycznych sekretarkach telefonów mieszkańców Gazy informację, aby trzymali się z daleka od obszarów wykorzystywanych przez Hamas do swojej działalności, oraz że operacja "Płynny Ołów" wejdzie wkrótce w "trzecią fazę". Zdaniem komentatorów, ta ostatnia może się okazać dla Izraela niezwykle niebezpieczna, ponieważ bojownicy Hamasu doskonale znają teren i są przygotowani do prowadzenia walk w mieście.
Wielu mieszkańców sąsiadującej z Gazą miejscowości Tal al-Hawa opuściło swoje mieszkania w obawie o życie. - Wczoraj [Izrael] przeprowadził desant spadochroniarzy na nowym obszarze (...), ostrzegając mieszkańców, że dojdzie do eskalacji i intensyfikacji działań izraelskiej armii przeciwko siejącym terror elementom - powiedział w wywiadzie dla telewizji Al-Dżazira Fares Akram, przebywający w Strefie Gazy pracownik organizacji broniącej praw człowieka. - Ostrzegli miejscową ludność, aby trzymała się z daleka od wykorzystywanych do przemytu tunelów oraz składów broni, jednakże nie ma ona dokąd uchodzić. Strefa Gazy to bardzo mały obszar, zatem rakiety i bomby lądują dosłownie wszędzie - tłumaczył.
Przemawiając w sobotę w stolicy Syrii - Damaszku, przebywający na uchodźstwie lider Hamasu Khaled Meshaal, napiętnował izraelską operację i określił ją mianem "holokaustu". - Nie osiągnęliście niczego oprócz mordu na niewinnych dzieciach i utopienia Gazy w morzu krwi - skonstatował. Oświadczył przy tym, że Hamas nie zgodzi się zasiąść do pokojowych negocjacji, dopóki izraelska ofensywa nie zostanie przerwana. - Palestyńska krew stała się środkiem do wygranej w wyborach - ocenił, nawiązując do zaplanowanych wyborów parlamentarnych w Izraelu. W sobotę we wszystkich krajach arabskich trwały demonstracje solidarności z narodem palestyńskim.
Zajmujące się organizowaniem pomocy humanitarnej agencje informują, że 1,5 mln mieszkających w Gazie Palestyńczyków brakuje żywności i pomocy medycznej. Izrael otworzył wprawdzie korytarz humanitarny między godziną 9.00 a 12.00 czasu Greenwich, jednakże przez cały ten czas toczyły się walki.
Według dziennika "The New York Times", Izrael, równolegle do operacji w Strefie Gazy, planował inwazję na Iran w celu zaatakowania irańskiego kompleksu wzbogacania uranu w Natanz znajdującym się w środkowej części kraju. Premier Ehud Olmert miał się zwrócić do amerykańskiej administracji o dostarczenie broni silnego rażenia i burzenia podziemnych schronów oraz umożliwienie przelotu nad terytorium Iraku. Wysocy rangą przedstawiciele administracji mieli jednak stwierdzić, że atak na Iran wywołałby skutek odwrotny do zamierzonego i okazałby się fatalny w skutkach dla prowadzonej przez Waszyngton polityki.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-01-12

Autor: wa