Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Województwo bez szpitali

Treść

Łódzkie szpitale nie mają pieniędzy na leczenie pacjentów. Zamykane są kolejne oddziały szpitalne, a ludzie są odsyłani z kwitkiem. Doszło do tego, że jedynie pacjenci z zagrożeniem życia mają szanse na przyjęcie do szpitala.
Narodowy Fundusz Zdrowia zmniejszył kontrakt na drugie półrocze, dlatego placówki województwa odmawiają podpisania kontraktów. Od tygodnia trwają negocjacje, które jednak nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Na rozmowy z przedstawicielami urzędu marszałkowskiego i placówek medycznych województwa nie przyjechał nikt z centrali NFZ. To niepoważne traktowanie tych negocjacji - twierdzą przedstawiciele "Porozumienia Łódzkiego", do którego wchodzą dyrektorzy szpitali.
15 czerwca przedstawiciele ZOZ-ów podległych urzędowi marszałkowskiemu województwa łódzkiego rozpoczęli z NFZ negocjację kontraktów na drugie półrocze bieżącego roku. Do rozmów z NFZ wybrano zespół sześciu przedstawicieli placówek medycznych zwany "Porozumieniem Łódzkim". Spotkania z urzędnikami z NFZ nie przyniosły jednak oczekiwanych rezultatów - Fundusz zaproponował bowiem kontrakt zmniejszony o 4,46 proc. w stosunku do pierwszego półrocza. - Nie mogliśmy się na to zgodzić - powiedział Waldemar Podhalicz, dyrektor departamentu zdrowia w urzędzie marszałkowskim. - Chcemy, by NFZ zapłacił za faktycznie wykonane usługi - dodał. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej poinformowano wczoraj o wynikach rozmów z NFZ. Mimo wcześniejszych ustaleń w Łodzi nie zjawił się nikt z centrali NFZ, dlatego przedstawiciele placówek medycznych województwa łódzkiego czują się potraktowani niepoważnie. - Nie możemy dojść do porozumienia - powiedział Podhalicz. - Proponuje się nam niższy kontrakt, którego nie możemy przyjąć - dodał. Dlatego w województwie łódzkim placówki medyczne nie zamierzają podpisać umowy z Funduszem. Sytuacja szpitali w Łódzkiem jest naprawdę dramatyczna, największe problemy są na oddziałach internistycznych i chirurgicznych. Jeżeli już znajduje się wolne miejsce, to co najwyżej na korytarzu. Szpitale nie przyjmują pacjentów, bo wyczerpały limity przeznaczone z Narodowego Funduszu Zdrowia na leczenie. W poszukiwaniu wolnych miejsc pogotowie jeździ od szpitala do szpitala.
Wiele placówek decyduje się na przeprowadzanie remontów, bo środków na leczenie i tak już nie wystarcza. Wciąż zamykane są kolejne szpitalne oddziały. - Jest nam przykro, że sytuacja finansowa zmusza nas do podejmowania takich decyzji - powiedział Paweł Chruszcz, członek zarządu województwa, odpowiedzialny za służbę zdrowia. - Będziemy starać się wynegocjować lepsze warunki - dodał.
Do tej pory stawki na pacjenta w województwie były najniższe w kraju - zaproponowane wczoraj zmniejszone kwoty sprawiły, że niedługo łódzcy pacjenci nie będą mieli gdzie się leczyć. - Łodzianie muszą się dowiedzieć, że NFZ chce zniszczyć łódzkie placówki ochrony zdrowia - powiedział nam wiceprezydent Łodzi Karol Chądzyński. Według niego, szpitale mają prawo protestować, bo niezgodne z prawem jest pobieranie od pacjentów pieniędzy na ochronę zdrowia i doprowadzanie do takiej sytuacji, że ludzie nie mają się gdzie leczyć. Przedstawiciele "Porozumienia Łódzkiego" oświadczyli wczoraj, że łódzkie placówki medyczne będą leczyły pacjentów i świadczyły im wszystkie usługi do momentu, aż zostaną potraktowani poważnie i do rozmów przystąpi ktoś z centrali NFZ. - Apeluję do minister Krakowskiej, by przypomniała sobie pacjentów z Łodzi i ich sytuację finansową - powiedział wiceprezydent Chądzyński. Przedstawiciele palcówek medycznych województwa są zdesperowani. Według nich, mimo ministrów, dyrektorów i premiera z Łodzi to miasto i województwo nadal traktowane jest po macoszemu.
Anna Skopinska, Łódź
Nasz Dziennik 21-06-2004

Autor: DW