Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Włochy wymierają

Treść

Włochy popełniają demograficzne samobójstwo, doprowadzając do ekonomicznej sterylizacji rodzin - takie są konkluzje raportu demograficznego sporządzonego na zlecenie włoskiego Episkopatu.


Włoscy politycy wolą inwestować w emerytów i rencistów, odbierając jednocześnie pieniądze na politykę prorodzinną - dowodzą badania demograficzne przeprowadzone przez Episkopat Włoch, których wyniki cytuje Radio Watykańskie. Na efekty nie trzeba długo czekać: Włosi stali się jednym z najstarszych narodów świata. Biskupi Włoch ostrzegają, że jeżeli taka sytuacja utrzyma się dłużej, krajowi grozi prawdziwe "demograficzne samobójstwo".
Włoski Episkopat postanowił zlecić specjalistom w dziedzinie demografii zbadanie, dlaczego w narodzie, który tak bardzo kocha dzieci, co roku rodzi się ich coraz mniej. Wyniki raportu, który opublikowano w ostatnich dniach, okazały się szokujące.
Rzecz w tym, że politycy bez względu na to, jaką legitymację partyjną noszą w kieszeni, bardziej liczą się z głosami emerytów i rencistów niż rodzin. Powód? Starszy elektorat niezwykle łatwo daje się pozyskać poprzez podniesienie emerytur i świadczeń socjalnych. Nikt nie kwestionuje potrzeby pomocy osobom starszym i chorym, ale nie powinna ona być serwowana kosztem rodzin z dziećmi. A tak - jak wynika z raportu - dzieje się we Włoszech co najmniej od 1995 roku. Raport jako najbardziej wyrazisty przykład podaje rozporządzenia rządu Lamberto Diniego z 1995 r., które pozwoliły na drenaż budżetu w wysokości 120 mld euro. Środki te miały według pierwszych zamierzeń trafić do rodzin. Ostatecznie zasiliły portfele emerytów, a konkretnie wyborców na emeryturze. W konsekwencji takich posunięć Włochy znajdują się na szarym końcu Europy pod względem odsetka produktu krajowego brutto przeznaczanego na rodziny. Idzie na ten cel 1,2 proc. PKB, podczas gdy na starców i rencistów ponad 17 procent. To największy odsetek w Europie.
Przewodniczący włoskiego Episkopatu ks. kard. Angelo Bagnasco, komentując wyniki badań, stwierdził, że Włosi popełniają powolne demograficzne samobójstwo. W opinii kardynała Bagnasco, również obecny kryzys jest jednym ze skutków polityki antyrodzinnej. Autorzy dokumentu piszą, że odnotowywany przyrost naturalny we Włoszech to efekt napływu imigrantów, zwłaszcza muzułmanów. "Migracja rozwiązuje problem tylko na bardzo krótką metę. Bo także imigranci, którzy tymczasowo zapychają demograficzną dziurę, już po paru latach poddają się demograficznym tendencjom i sami stają się dodatkowym obciążeniem" - czytamy w raporcie. - Jedynym ratunkiem dla Włoch jest dzisiaj odwrócenie dotychczasowych trendów poprzez zainwestowanie w rodziny, potraktowanie dzieci jako dobra publicznego. To jest interwencjonizm, którego nam dzisiaj najbardziej potrzeba - podkreślił ks. kard. Angelo Bagnasco. I zaznacza, że nie chodzi o to, by zmuszać kogoś do rodzenia dzieci. Ale o umożliwienie przyjścia na świat dzieciom, których pragną rodzice. Dziś na statystyczną Włoszkę przypada 1,4 dziecka. Badania pokazują natomiast, że pragnienia młodych rodziców są znacznie wyższe, na poziomie 2,2 dziecka na matkę.
Czynnikiem, który może pomóc w demograficznym odrodzeniu kraju, jest zdaniem autorów raportu pozytywny stosunek Włochów do dzieci. Jak piszą, niezbędny jest swego rodzaju "pakt międzypokoleniowy", który umożliwi przekierowanie środków budżetowych na rodziny. Autorzy dokumentu dostrzegają, że problem demografii niemal dla wszystkich polityków jest tematem tabu, ze względu na obawę przed utratą poparcia starszych, ale bardzo licznych wyborców. To już ostatni dzwonek na wprowadzenie koniecznych zmian. Włosi nie mają obecnie wyboru. Kilka lat temu pokolenie dziadków (powyżej 65 lat) przekroczyło liczbowo pokolenie wnuków (poniżej 20 lat). A już niebawem liczba pradziadków, czyli osób powyżej 80. roku życia, przekroczy liczbę prawnuków, czyli dzieci poniżej 10. roku życia. Autorzy raportu nazywają odbieranie pieniędzy z budżetu, które należą się rodzinie, na rzecz innych grup społecznych "ekonomiczną sterylizacją". Ostateczna konkluzja raportu jest taka, że sytuacja demograficzna sytuuje Włochy na skraju poważnego kryzysu. I jeżeli nie dojdzie do natychmiastowych zmian, jego skutki mogą być opłakane.
Jak wyliczają specjaliści, sytuacja w Polsce wcale nie jest lepsza niż we Włoszech. Współczynnik dzietności jest na podobnym dramatycznie niskim poziomie jak na Półwyspie Apenińskim. A przy tym odsetek PKB przeznaczany na rodziny jest jeszcze niższy niż we Włoszech. U nas 1 proc., w Italii - 1,4. Pod tym względem Polska jest ostatnia w Unii Europejskiej, a Włochy są przedostatnie.

Łukasz Sianożęcki

Nasz Dziennik Czwartek, 13 października 2011, Nr 239 (4170)

Autor: au