Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Własność w niebezpieczeństwie

Treść

Środowisko geodetów i politycy opozycji alarmują, że Główny Urząd Geodezji i Kartografii bez żadnych podstaw prawnych podejmuje działania zmierzające do centralizacji i informatyzacji ewidencji gruntów i budynków. Rozwiązanie to, zdaniem jego oponentów, pociąga za sobą olbrzymie koszty i, co najważniejsze, nie zabezpiecza należycie dostępu do informacji o nieruchomościach i ich właścicielach, co niesie zagrożenie dla polskiej własności. GUGiK nie ustosunkował się precyzyjnie do zarzutów, stawiając absurdalne żądania wobec "Naszego Dziennika".
Centralizację i informatyzację ewidencji gruntów i budynków (tzw. kataster nieruchomości) przewidywał rządowy projekt nowelizacji Prawa geodezyjnego i kartograficznego, który kilka miesięcy temu został odrzucony przez Sejm. Forsując projekt ustawy, rząd argumentował, że usprawni ona i zabezpieczy system obrotu nieruchomościami. Jerzy Albin, główny geodeta kraju, który reprezentował rząd w pracach nad ustawą, wskazywał, że nowy system elektronicznego i scentralizowanego katastru (tzw. system IPE - Integrująca Platforma Elektroniczna) ujednolici i uaktualni informacje o nieruchomościach oraz przyspieszy proces uzyskania informacji przez zainteresowanych. - Do tej pory pełna informacja dotycząca gruntów i budynków znajdowała się w powiatach. Ta ustawa dążyła do tego, by wszystkie dane znalazły się w centralnym rejestrze warszawskim zarządzanym przez głównego geodetę kraju, a dostęp do informacji mieliby wszyscy, którzy posiadaliby tzw. kod dostępu. Kto miałby otrzymywać tzw. kod dostępu, to sprawa zupełnie nieuregulowana. Nigdy nie otrzymaliśmy od rządu jasnej odpowiedzi na pytanie: na czym dokładnie miałby polegać ten cały system
- wskazuje przeciwniczka rządowej noweli poseł Halina Nowina Konopczyna (KP Porozumienia Polskiego). - Żadne państwo nie prowadzi elektronicznej ewidencji gruntów i budynków w takim kształcie, jaki zaproponował polski rząd. Państwa chronią tego typu informacje. A nasze byłyby otwarte praktycznie dla znajdujących się w dowolnym punkcie na świecie ludzi - dodaje posłanka. W jej opinii, rządowa propozycja niosła zagrożenie dla polskiej własności, gdyż wprowadzałaby mechanizmy ułatwiające cudzoziemcom dostęp do informacji o nieruchomościach i w następstwie ich sprzedaż.
Zdaniem Edwarda Mechy, prezesa Stowarzyszenia Użytkowników Krajowego Systemu Informacji o Terenie GISPOL, rozwiązanie forsowane przez rząd nie ma na celu usprawnienia systemu obrotu nieruchomościami, gdyż jest zbyt niedopracowane, ale jedynie centralizację katastru, czyli wiedzy o wszystkich posiadaczach, i przejęcie dochodów z jego udostępniania. - Po pierwszym czytaniu projektu nowelizacji zapytałam głównego geodety kraju, czy nie widzi zagrożenia dla polskiej własności, biorąc pod uwagę ten projekt, a także znowelizowane prawo bankowe, które zwiększa możliwości banków jeżeli chodzi o przetwarzanie informacji o klientach, kredytobiorcach. Odpowiedział, że może tak być - opisuje poseł Halina Nowina Konopczyna. - Banki, które obecnie działają w Polsce, są głównie własnością kapitału zagranicznego i przekazują swoje bazy danych centralom za granicę. Istnieje więc możliwość dostępu dla podmiotów zagranicznych do informacji o stanie naszych kont czy zadłużeniu. W połączeniu z dostępem do informacji o posiadanych przez nas nieruchomościach niesie to realne zagrożenie dla rodzimej własności - zauważa ekonomista Janusz Szewczak. Podczas prac nad projektem nowelizacji Prawa geodezyjnego i kartograficznego został on ostro skrytykowany przez generalnego inspektora ochrony danych osobowych.

Bałagan na nasz rachunek
Zdaniem członków stowarzyszenia GISPOL i Rady Forum Geodetów Polskich, aby zapewnić bezpieczeństwo posiadania i obrotu, powinny być zsynchronizowane: rejestr ewidencji gruntów, budynków i lokali, rejestr ksiąg wieczystych i rejestr podatkowy, gdyż tylko zgodne dane dotyczące oznaczenia nieruchomości mogą być przedmiotem wpisu do ksiąg wieczystych, a przez to gwarantować bezpieczeństwo posiadania i obrotu, a także zapewnić sprawiedliwy wymiar podatków. - Tego nigdzie w pilotażowych wdrożeniach nie osiągnięto, a nawet nie próbowano osiągnąć - zaznacza Mecha. Problemem powiązanym z informatyzacją i centralizacją katastru jest informatyzacja ksiąg wieczystych, która jest przeprowadzana w oparciu o specjalną ustawę. - Pilotażowe rozwiązania związane z informatyzacją ksiąg wieczystych, które są realizowane w kilku miastach Polski, wprowadziły ogromny bałagan, w efekcie czego np. w Bytomiu handel nieruchomościami stał się niemożliwy. W Krakowie zamieniano księgi wieczyste na elektroniczne, wskutek czego zapisy w księgach elektronicznych były błędne i niepełne. Część ksiąg papierowych zaginęła w tym procesie i pewnych rzeczy nie da się już odtworzyć - zauważa poseł Nowina Konopczyna. Tymczasem członkowie Rady Forum Geodetów Powiatowych i GISPOL-u podkreślają, że elektroniczny i scentralizowany kataster powinien być idealnie zsynchronizowany z rejestrem ksiąg wieczystych i rejestrem podatkowym. - System IPE nie jest w stanie spełniać swoich funkcji. Gdyby został wprowadzony, kilkanaście tysięcy posiadaczy nieruchomości zostałoby oszukanych, gdyż w efekcie tego chaosu mogłoby okazać się np., że zaniżono powierzchnię ich nieruchomości lub nie figurują jako właściciele części swoich gruntów - wskazuje Mecha. Przedstawiciele GISPOL-u podkreślają, że w projektach informatyzacji katastru kompletnie pominięto potrzeby obowiązującej ewidencji podatkowej, w efekcie czego proponuje się gminom, by pobierały dane ewidencyjne z systemu centralnego, a nie ze starostw. Ponieważ ewidencja gruntów i budynków nie uwzględnia wszystkich podmiotów opodatkowania (np. posiadania zależnego), minister finansów rozporządzeniem z 22 kwietnia 2004 r. zdecydował się założyć własną ewidencję, w której zbierać będzie te dane, które powinny być wykazywane w katastrze. Wszystko to potęguje chaos prawny i bałagan oraz mnoży koszty wprowadzenia systemu, które poniesiemy wszyscy. Posłowie opozycji i członkowie Rady Forum Geodetów Powiatowych wskazują, że bez żadnej podstawy prawnej wydano ogromne pieniądze na przygotowania do wprowadzania systemu IPE i w tym momencie główny geodeta kraju będzie dążył do kontynuowania prac.

Tylnymi drzwiami?
Zdaniem obserwatorów sprawy, to, co się nie udało w Sejmie, GUGiK próbuje obecnie wprowadzić poprzez zmianę rozporządzeń do niezmienionego Prawa geodezyjnego i kartograficznego, a prace związane z budową systemu elektronicznego katastru, mimo że rozporządzenia są dopiero w fazie uzgadniania, nabrały ogromnego przyspieszenia. - Bez właściwej podstawy prawnej, jaką byłaby ustawa, główny geodeta kraju poczynił finansowe kroki w kierunku wprowadzenia systemu w życie, dlatego tak jak dotychczas będzie dążył do finalizacji tych działań - informuje Ryszard Staniszewski, przewodniczący Rady Forum Geodetów Powiatowych. - Ogłoszono przetargi na przeniesienie danych z baz powiatowych do bazy centralnej i jednocześnie przekonuje się starostów, którzy jeszcze w system nie weszli, aby to zrobili. Wiemy, że część starostów, którzy zgodzili się na przeniesienie danych, po uzyskaniu dodatkowych wyjaśnień próbuje się wycofać - informuje Staniszewski. Z taką sytuacją mamy do czynienia m.in. w starostowie przasnyskim i legionowskim. - Dwa tygodnie temu podpisałem pismo zmierzające do wycofania się z porozumienia z geodetą krajowym odnośnie do przekazania danych katastralnych do centralnej ewidencji - powiedział nam Zenon Szczepankowski, starosta przasnyski. - Przesądziły o tym informacje o wystąpieniu generalnego inspektora ochrony danych osobowych, który zaznaczył, że takie rozwiązanie niesie zagrożenie dla danych osobowych posiadaczy. Po dokładnym przyjrzeniu się sprawie doszliśmy do wniosku, że konstrukcja tej centralnej ewidencji pozwalałaby praktycznie każdemu na korzystanie z niej w sposób nieograniczony - zaznaczył. - Wiem, że inne powiaty także zaczynają wycofywać się z tych porozumień. Nie ukrywam, że nie bez znaczenia są również kwestie finansowe. Mieliśmy obawy, że powiat poniesie duże koszta z tytułu całej operacji - dodał.
Istnieje rzeczywista obawa, że w okresie między posiedzeniami Sejmów rozwiązania forsowane przez rząd zostaną wprowadzone kuchennymi drzwiami poprzez wspomniane rozporządzenia wykonawcze do Prawa geodezyjnego i kartograficznego. Kiedy zostaną zawarte umowy na wykonanie tych prac, nowy rząd będzie miał już skrępowane ręce.
W odpowiedzi na stawiane zarzuty Główny Urząd Geodezji i Kartografii lakonicznie poinformował nas, że działa na podstawie obowiązujących przepisów prawa, a "aktualny stan prawa uzasadnia legalność struktury zintegrowanego systemu katastralnego". Ponadto nikt z GUGiK nie chciał z nami porozmawiać na te tematy. Lakoniczne stanowisko zostało nam przekazane po kilku dniach zwłoki, po wcześniejszym zażądaniu od dziennikarza przedstawienia informacji gospodarczych dotyczących wydawcy "Naszego Dziennika". "Ustawa z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (...) określa, które podmioty są zobowiązane do udostępniania informacji dotyczących spraw publicznych oraz ustala zasady oraz tryb udostępniania tych informacji. Zgodnie z ustawą do udostępniania informacji publicznej zobowiązane są m.in. organy władzy publicznej, w tym Prezes Głównego Urzędu Geodezji i Kartografii" - to cytat ze strony internetowej GUGiK, który jak widać nijak ma się do rzeczywistości.
Problem elektronizacji katastru dotyczy nie tylko kilkunastu milionów posiadaczy nieruchomości w Polsce, ale całego społeczeństwa - nie tylko dlatego, że generuje ogromne koszta, którymi bylibyśmy obciążeni wszyscy, ale nade wszystko dlatego, że niesie zagrożenie dla polskiej własności.
Beata Falkowska

"Nasz Dziennik" 2005-08-25

Autor: ab