Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Władze Niemiec zapowiadają ujawnienie danych współpracowników służb byłej NRD wśród elit politycznych

Treść

Pełnomocnik niemieckiego rządu do spraw akt Stasi Marianne Birthler zapowiedziała udostępnienie w tym tygodniu dokumentów dotyczących tajnych współpracowników służb byłej NRD, którzy byli deputowanymi szóstej kadencji Bundestagu. Decyzja ta zapadła pod bardzo dużym naciskiem niemieckich mediów, według których władze ukrywały otrzymane od USA dane, ponieważ wynikało z nich, że agentami Stasi byli nawet znani kanclerze RFN.
Marianne Birthler zgodziła się na ujawnienie pierwszej części dokumentów dotyczących deputowanych szóstej kadencji Bundestagu w latach 1969-1972. Reszta informacji zostanie opublikowana dopiero w przyszłym roku.
Według niemieckich mediów, w dokumentach tych znajdują się informacje o współpracy z byłym reżimem NRD aż 43 byłych posłów. Piszą one, że wśród zarejestrowanych jako tajni współpracownicy enerdowskiej Stasi znaleźli się m.in. tak znani politycy, jak: byli socjaldemokratyczni kanclerze Willy Brandt (nadano mu podobno pseudonim "Gwizdek") i Helmut Schmidt, dawni przewodniczący SPD - Bjoern Engholm, były minister spraw wewnętrznych Friedrich Zimmermann (CSU), były szef liberałów Erich Mende, a także bardzo znany w Bawarii (dawna ikona tamtych czasów, jego imieniem nazwano lotnisko w Monachium) szef CSU Franz Josef Strauss.
Informacje o domniemanej współpracy tych niemieckich polityków z tajnymi służbami Stasi (najczęściej z Głównym Zarządem Wywiadowczym - HVA) zostały w 1993 roku przekazane stronie niemieckiej przez Amerykanów wraz z innymi materiałami, pod wspólnym kryptonimem "Akta - Drzewo różane" (Rosenholz).
Prasa niemiecka od wielu miesięcy zarzuca szefowej urzędu do spraw Stasi, że manipuluje otrzymanymi od Amerykanów dokumentami, aby ich nie ujawniać opinii publicznej. Powodem takiego działania - twierdzą niemieccy komentatorzy - były i nadal są obawy, że obciążające materiały, które znajdują się w aktach "Rosenholz", mogą skompromitować znaczną część niemieckiej elity politycznej - od lewej do prawej strony sceny.
Według hamburskiego tygodnika "Der Spiegel", ujawnione pod koniec lipca dokumenty potwierdzą współpracę ze Stasi co najmniej 43 parlamentarzystów zasiadających w ławach Bundestagu w latach 1969-1972. Będzie to 30 posłów z SPD, 10 z CSU i 3 z FDP.
Marianne Birthler tłumaczy, że nie zamierzała ukrywać żadnego materiału, a jedynie należało je poddać szczegółowym badaniom, gdyż w dalszym ciągu nie ma przekonywających dowodów na to, kto był rzeczywistym i czynnym współpracownikiem, a kto (pomimo istniejących materiałów rejestracyjnych) był jedynie traktowany jako źródło informacji.
Według akt "Rosenholz" wywiad dawnej NRD do końca istnienia (1989 rok) miał w RFN ponad 1,5 tys. swoich agentów. Te i wiele innych informacji ujawnili w ostatnich dniach niemieccy dziennikarze, twierdząc, że urząd do spraw byłych akt Stasi i jego szefowa Marianne Birthler zamiast pomagać, znacznie im utrudniają badania tej sprawy.
Amerykanie najprawdopodobniej weszli w posiadanie tych akt, prowadząc "handel" z byłymi agentami KGB. Przez wiele lat Waszyngton odmawiał ich oddania, gdyż - jak twierdzą komentatorzy - część z nich dotyczyła także agentów CIA. Akta (już "wyczyszczone", dotyczące jedynie Niemców) w postaci cyfrowego zapisu (według mediów ponad 380 dysków CD) wróciły do Berlina dopiero w 1993 roku.
Waldemar Maszewski, Hamburg

"Nasz Dziennik" 2006-07-22

Autor: wa