Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Władza nie dla synów Kaddafiego

Treść

Dwaj synowie Muammara Kaddafiego, Seif al-Islam i Saadi, dążą do odsunięcia ojca od władzy - wynika z informacji amerykańskich mediów. Zdaniem synów dyktatora, taki krok umożliwiłby przejście do demokratycznego systemu władzy. Na ten scenariusz całkowicie nie zgadza się jednak reprezentująca rebeliantów Narodowa Rada Libijska.
Jako pierwszy informację o chęci przejęcia władzy przez synów Kaddafiego przekazał "New York Times", powołując się na anonimowe źródło dyplomatyczne. Według niego, władze w Trypolisie sugerują, że sam pułkownik może być skłonny przystać na propozycję synów. Jak cytuje gazetę PAP, obaj synowie "chcą iść w kierunku zmian w kraju" bez ojca. Jeden z nich miał nawet wielokrotnie powtarzać, że sam marzył o rebelii. Zdaniem gazety, omawiany scenariusz jest "ostatnią odsłoną dramatu rozgrywającego się przez lata między Seifem a jego ojcem, kiedy syn na zmianę to wzywał do politycznych reform, to się wycofywał". Plan młodych Kaddafich może też oznaczać, że otoczenie pułkownika odczuwa coraz większą presję w związku z trwającymi od dwóch tygodni nalotami międzynarodowej koalicji. "NYT" spekuluje, że Kaddafi czuje się obecnie odizolowany po ucieczce swojego bliskiego współpracownika, ministra spraw zagranicznych Musy Muhammada Kusy. Z tego powodu coraz bardziej jest zdany na swoich synów, których traktuje jak zaufanych doradców i dowódców wojskowych.
Na takie rozwiązanie nie zgadza się jednak Narodowa Rada Libijska, czyli oficjalne władze rebeliantów. Rada uważa, że Kaddafi i jego synowie muszą odejść, zanim rozpoczną się jakiekolwiek negocjacje dyplomatyczne. Liderzy rebelii niezmiennie podkreślają, że nie chcą prowadzić rozmów z dyktatorem. Jak zapewniają, ich celem jest ustanowienie w Libii demokracji parlamentarnej. O coraz wyższym statusie tego ciała świadczy uznawanie go przez kolejne państwa za oficjalnego reprezentanta narodu libijskiego. Wczoraj Narodową Radę Libijską uznały Włochy. Szef włoskiej dyplomacji Franco Frattini po spotkaniu w Rzymie z wysłannikiem rady ds. zagranicznych Alim al-Isawim, uznając Radę, dodał, że na obecnym etapie nie można wykluczyć możliwości dozbrajania libijskich powstańców. Zdaniem Frattiniego, byłaby to jednak ostateczność.
Jako pierwszy pełną gotowość dozbrojenia Libijczyków zadeklarował Katar. Władze tego kraju poinformowały, że osiągnęły porozumienie z przeciwnikami dyktatora na dostarczenie im najbardziej niezbędnej broni. Jak informują agencje, powołując się na źródła w sztabie powstańczym w Bengazi, rebelianci oceniają, że od chwili przejęcia dowództwa operacji sojuszniczej przez NATO sytuacja zmieniła się na gorsze. Ma to wynikać z faktu, iż bombardowania lotnicze powtarzają się stale w tych samych rejonach. Źródła twierdzą, że najbardziej sensownym miejscem nalotów byłyby obecnie okolice Misraty, gdzie opozycjoniści już od kilku tygodni toczą zażarte walki z siłami Kaddafiego.
Nic także nie wskazuje na to, by miało dojść do szybkiego zakończenia operacji w Libii sił zachodniej koalicji. Według informacji brytyjskiego lotnictwa (RAF) misja ta potrwa co najmniej sześć miesięcy. Szef sztabu lotnictwa generał Stephen Dalton podkreślił, że obecne plany zakładają udział wyspiarskiego lotnictwa przez około pół roku, lecz jak zastrzegł, jeżeli to zaangażowanie miałoby utrzymać się na tym samym poziomie, wówczas konieczne będzie istotne zwiększenie budżetu ministerstwa obrony.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2011-04-05

Autor: jc