Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wisła przeważała, Legia była bliżej

Treść

W kończącym rundę jesienną piłkarskiej ekstraklasy meczu "na szczycie" Wisła Kraków bezbramkowo zremisowała z Legią Warszawa. Tym samym obie drużyny utrzymały swe miejsca w ligowej tabeli. Wisła prowadzi, Legia jest druga z identycznym dorobkiem 29 punktów. Wynik niedzielnego pojedynku z zadowoleniem przyjęli goście, dla których zdobyty pod Wawelem punkt jest sukcesem. Gospodarze liczyli na więcej. Podobnie jak kibice.
Spotkanie było niezłe. To prawda. I jedni, i drudzy walczyli ambitnie, do samego końca, zostawili na boisku sporo zdrowia. Trudno mieć do nich pretensji o małe zaangażowanie, brak serca do gry. A jednak po ostatnim gwizdku sędziego można było odczuć pewien niedosyt. Zabrakło bowiem bramek, strzeleckich sytuacji, celnych strzałów, czyli tego, co jest solą futbolu. Z jednej strony to wina warunków, wszak mecz odbywał się w strugach deszczu, przechodzącego później w śnieg. Z drugiej - taktyki Legii, która - wbrew zapowiedziom - zagrała ostrożnie, więcej uwagi poświęcając defensywie i zabezpieczeniu własnej bramki. Z trzeciej wreszcie - zmęczenia wiślaków wtorkowym pojedynkiem z Cracovią, które kosztowało ich mnóstwo sił.
Wisła od początku miała przewagę i więcej z gry. Długo utrzymywała się przy piłce, szukała różnych sposobów, by rozmontować obronę rywala, ale go nie znalazła. W ciągu 90 minut stworzyła sobie jedną dogodną sytuację, nie wykorzystaną przez Pawła Brożka. Młody bramkarz Legii, Łukasz Fabiański, był nawet zaskoczony faktem, że rywale nie niepokoili go często. - W sumie obroniłem trzy strzały, niespecjalnie trudne. Nie przypominam sobie sytuacji, żeby zadrżało mi serce, byłem pewny, że bramki nie stracimy. I choć przyjechaliśmy do Krakowa po zwycięstwo, nie jesteśmy rozczarowani remisem - powiedział.
Przyczajona Legia nastawiła się na kontry i trzy razy była blisko celu. Ba, za każdym razem nie tylko mogła, ale i powinna gole zdobyć! Przed przerwą świetnych szans nie wykorzystali Tomasz Sokołowski i Veselin Djoković, po niej Piotr Włodarczyk. Choć Wisła przeważała, momentami bardzo wyraźnie, goście byli bliżsi sukcesu! Mimo to po ostatnim gwizdku sędziego większość graczy Legii podniosło ręce do góry. Dla nich wynik 0:0 to zysk. Dla gospodarzy strata dwóch punktów. - Ale ja jestem zadowolony - przyznał Mauro Cantoro. Argentyński lider "Białej Gwiazdy" rozegrał w niedzielę znakomitą partię. - Przeważaliśmy, cały czas przebywaliśmy na połowie Legii, zagraliśmy naprawdę dobrze. Jedyne, czego zabrakło, to bramki. Utrzymaliśmy prowadzenie w tabeli i to jest najważniejsze - dodał. Zaskoczenia taktyką Legii nie ukrywał Jakub Błaszczykowski: - Przed meczem zapowiadali, że jadą po trzy punkty, tymczasem tak nie było. Po części jednak ich rozumiem, bo zdobyć punkt na naszym boisku jest dużym sukcesem. Ogólnie spotkanie mogło się podobać, było w nim wszystko, oprócz bramek. Stąd niedosyt - powiedział młody pomocnik Wisły.
W tabeli naszej ekstraklasy nic się zatem nie zmieniło. Wisła i Legia rundę jesienną zakończyły z identycznym dorobkiem punktowym. Nic się pewnie nie zmieni i do końca roku. Jeszcze w grudniu (awansem z marca) rozegrane zostaną dwie kolejki rundy wiosennej. Wisła zagra z Górnikiem Łęczna i Bełchatowem, a Legia z Arką Gdynia i Łęczną. Liderzy powinni zgarnąć pełne pule. A na wiosnę rozpocznie się wyścig po mistrzostwo Polski. W obu ekipach szykują się spore wzmocnienia, zatem emocji nie zabraknie. Być może do ostatniej ligowej kolejki.
Piotr Skrobisz

"Nasz Dziennik" 2005-11-29

Autor: ab