Winy rządzących krajem przebacz, o Panie
Treść
Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik
Od wielu lat, mniej więcej od połowy XVIII w., pojawia się pytanie, kogo reprezentują rządzący naszym krajem? W czyim interesie działają? I czy wiedzą, komu służą? Te pytania powracają od czasów, kiedy posiedzenia sejmowe, porządek obrad i ich wynik ustawiali ambasadorowie cesarzowej Katarzyny II, poprzez rządy czasów rozbiorowych, przez rządy w PRL, aż po dzień dzisiejszy. Oczywiście najbardziej bolą rządy nam współczesnych, więc nad nimi chwilę się zatrzymajmy.
Zostawiając na boku wszelkie teorie (a może jednak fakty) „spiskowe”, na pewno można powiedzieć, że rządzący, chociaż wybierani w wyborach, nie mają żadnego poczucia (bądź nie chcą go mieć), że służą Narodowi, to znaczy obywatelom, Polakom. Począwszy od wspomnianych wyborów, w których bierze udział poniżej 50 proc. uprawnionych, rządząca partia otrzymuje ok. 30 proc. głosów, tak więc ewentualnie posiada mandat do sprawowania władzy od 15 proc. ogółu obywateli. Jeśli weźmiemy pod uwagę dzieci, które nie głosują, ta liczba może się jeszcze zmniejszyć. Wydaje się, że od czasów PRL, a może i rozbiorów, cały czas mamy do czynienia z pewnym modelem: władza sobie, a ludzie sobie. Rządzący nie bardzo przejmują się tym, że mają kogoś reprezentować. Prędzej służą dyrektywom Unii Europejskiej czy postanowieniom Parlamentu Europejskiego niż rodakom. Czytelnym tego znakiem są ignorowane wszelkie postulaty, protesty, inicjatywy ustawodawcze, pochodzące wprost od ludzi, wyrażone w złożonych podpisach: 200 tys., 500 tys., 1,5 mln podpisów i więcej. Postulaty społeczeństwa kojarzą się z opozycją, a więc trzeba je zignorować (sic!). Dlaczego? Bo „my mamy władzę i robimy, co chcemy bądź to, co nam każą za granicą”.
Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę tylko tragedię smoleńską, jej przyczyny, przebieg i śledztwo, pytania o uczciwość wyborów, walkę z wolnymi mediami, zadłużenie państwa i ruinę gospodarki, to należy postawić pytanie politykom: komu Wy służycie? Ponieważ rządzący do błędów czy grzechów się nie przyznają, my wołamy do Boga, aby im przebaczył, a nad nami się zlitował.
ks. Łukasz KadzińskiNasz Dziennik, 12 grudnia 2014
Autor: mj