Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Winy magnatów naszych przebacz, o Panie

Treść

Zdjęcie: arch./ - 

Najpierw byli Awdańcy czy Jastrzębce, później Radziwiłłowie, Lubomirscy, Ossolińscy, Czartoryscy czy Potoccy. Magnaci. Rody, które wskutek posiadania wielkich dóbr ziemskich oraz piastowania najważniejszych godności i urzędów skupiały w swym ręku realne wpływy na kraj i władcę.

Pierwszym progiem oddzielającym tę warstwę najbardziej uprzywilejowanych było zasiadanie w Senacie Rzeczypospolitej. Niektóre rody doszły do wielkiego znaczenia dzięki osiągnięciom (prawdziwym lub zmitologizowanym) jednego ze swych przedstawicieli w służbie publicznej, wojskowej czy na drodze posługi kościelnej. Przykładem może być tu historia Jana Zamoyskiego czy Stanisława Żółkiewskiego. Istotne były też koligacje familijne oraz polityka matrymonialna wiążąca ze sobą zarówno wielkie rody, jak i pozwalająca wejść do szeregów magnaterii.

Słowo „magnat” etymologicznie wywodzi się od łacińskiego przymiotnika „magnus” – wielki. Należących do tej grupy społecznej tytułowano „panami”, „jaśnie oświeconymi”, „wielmożnymi” – każde z tych określeń podkreślało wielkość, potęgę i dominację, co jest o tyle ciekawe, że używała ich szlachta w czasie najgłębszego przekonania o równości wszystkich. Choć mit o powszechnym braterstwie ogarniającym „szlachcica na zagrodzie” i wielkich książąt konsekwentnie podupadał i niewiele miał wspólnego z rzeczywistością, to jeszcze w XIX w. chętnie odwoływano się do niego, choćby w środowiskach emigracyjnych.

Magnaci chcieli być „panami” – ta postawa ludzkiego ducha miała dwie strony. Z jednej prowadziła do przekonania o większej odpowiedzialności, zarówno za los Korony i Litwy, jak i za konkretnych ludzi. Jednak po drugiej stronie znajdowała się zwykła ludzka pycha prowadząca do rokoszów i wojen oraz zdrady Ojczyzny. Poczucie odrębności i wyższości oraz brak patriotyzmu kreowały magnacki sposób myślenia, którego najlepszym wyrazicielem jest Sienkiewiczowski książę Bogusław Radziwiłł. W słynnej rozmowie z Kmicicem tak tłumaczył powody działań swego rodu: „Gdybyśmy, Radziwiłłowie, żyli w Hiszpanii, we Francji albo w Szwecji, gdzie syn po ojcu następuje i gdzie prawo królewskie z Boga samego wypływa, tedy […] służylibyśmy pewnie królowi i ojczyźnie, kontentując się jeno najwyższymi urzędami, które nam się z rodu i fortuny przynależą. Ale tu, w tym kraju, gdzie król nie ma za sobą bożego prawa, jeno go szlachta kreuje […], kto nam zaręczy, kto nas upewni, że po Wazach nie przyjdzie szlachcie fantazja do głowy posadzić na stolcu królewskim i wielkoksiążęcym choćby pana Harasimowicza albo jakiego pana Mieleszkę, albo jakiego pana Piegłasiewicza z Psiej Wólki. […] A my? Radziwiłłowie […] mamyże po staremu przystępować do całowania jego królewskiej-piegłasiewiczowskiej ręki?…”.

Pycha jest królową i matką wszystkich grzechów. Uzurpacja „panowania” ponad Bogiem i Pomazańcem oraz nieposłuszeństwo Bożym prawom prowadzą do upadku. Czy nie obserwujemy tego – w odpowiednich proporcjach – także dzisiaj?

ks. Łukasz Kadziński
Nasz Dziennik, 10 grudnia 2014

Autor: mj