Wilno - Warszawa: nowa jakość partnerstwa
Treść
W roku ubiegłym po raz pierwszy w najnowszej historii Litwy duża grupa przedstawicieli polskiej społeczności (4 osoby) reprezentujących Akcję Wyborczą Polaków na Litwie objęła wysokie stanowiska w rządzie litewskim oraz lokalnej administracji.
Jednym z nich jest Tadeusz Andrzejewski, doradca premiera Litwy
ds. mniejszości narodowych, z którym o sprawach polskiej mniejszości
i stosunkach polsko-litewskich rozmawia Andrzej Kołosowski
Przyjście Pana do pracy w rządzie poprzedziły długie konsultacje polityczne, których efektem stało się uzyskanie przez Akcję Wyborczą Polaków na Litwie szeregu ważnych stanowisk w strukturach rządzących. Czy to, że właśnie przedstawiciel AWPL sprawuje tę funkcję, pomaga w nagłośnieniu oraz rozwiązaniu problemów nurtujących Polaków na Litwie?
- Na stanowisku doradcy premiera ds. mniejszości narodowych pracuję od września ubiegłego roku. W ciągu tego okresu zdążyłem przekonać się, że we własnych sprawach należy mówić własnym głosem. Myślę, że z tym stwierdzeniem zgodziliby się też pozostali przedstawiciele AWPL pełniący funkcje wiceministra spraw zagranicznych, doradcy ministra gospodarki oraz zastępcy naczelnika administracji powiatu wileńskiego. Jest niezmiernie istotne, że jako przedstawiciel polskiej społeczności bezpośrednio mogę przekazać wysokim rangą urzędnikom państwowym informacje z pierwszej ręki, przedstawić szczegóły problemów związanych chociażby ze zwrotem ziemi czy pisownią nazwisk. W swojej pracy wiele uwagi poświęcam problemowi zwrotu ziemi na Wileńszczyźnie. Przeprowadziłem szereg rozmów z urzędnikami odpowiedzialnymi za reformę rolną. Muszę powiedzieć, iż każdy z nich po zapoznaniu się z rzeczywistymi faktami dotyczącymi niskiego tempa procesu zwrotu ziemi w rejonach podwileńskich i mieście Wilnie przyznał, że ten problem powinien zostać rozwiązany przede wszystkim na korzyść rdzennych mieszkańców tych ziem, prawowitych spadkobierców.
Na początku roku premier Litwy Gediminas Kirkilas powiedział, że rząd opracowuje projekt nowej ustawy o pisowni nazwisk, która uprawniłaby Polaków do wpisywania swoich personaliów do paszportów w języku polskim. Kiedy powyższy projekt trafi do Sejmu?
- Rzeczywiście, projekt ustawy jest opracowany. Przewiduje się, że zostanie skierowany do parlamentu w najbliższym czasie. Oczekujemy, iż posłowie rozpatrzą go jeszcze podczas sesji wiosennej. Rząd w związku z tendencjami zachodzącymi w Unii Europejskiej uważa za racjonalne przyjęcie nowej ustawy, która gwarantowałaby mniejszościom narodowym pisanie nazwisk w dowodach osobistych w języku ojczystym. Jednak nie jest pewne, że rządowa ustawa zostanie zatwierdzona przez Sejm. Obecny litewski rząd nie ma większości w parlamencie. Poza tym w Sejmie nie brakuje posłów, którzy nie kryją swojego sprzeciwu wobec tego, by w dowodach państwowych była używana jakakolwiek inna czcionka poza litewską. Dlatego w sprawie wejścia w życie na Litwie nowej ustawy o pisowni nazwisk jestem ostrożnym optymistą.
Czy jest Pan również optymistą, nawet ostrożnym, w sprawie rozwiązania problemów, z jakimi Polacy na Wileńszczyźnie się borykają, próbując odzyskać własną ojcowiznę?
- Podstawową trudnością związaną ze zwrotem ziemi na Wileńszczyźnie jest to, że przez wiele lat reforma była przeprowadzana z masowymi naruszeniami prawa. Przez lata często o odzyskaniu ziemi decydowały nie dokumenty potwierdzające prawo rdzennego mieszkańca, prawowitego spadkobiercy, ale wola urzędnika odpowiadającego za zwrot ziemi. O przebiegu reformy rolnej na Wileńszczyźnie, szczególnie w rejonie wileńskim, decydowały powiązania korupcyjne. Sprytni i zapobiegliwi biznesmeni z różnych zakątków republiki, wykorzystując luki prawne, przenosili własne nadziały do rejonu stołecznego, gdzie cena ziemi jest najwyższa w kraju. Takich wniosków z całej Litwy napłynęło ponad 14 tysięcy, aczkolwiek nie wszystkie uzyskają pozytywną odpowiedź, ponieważ brakuje wolnej ziemi. W 2000 roku władze powiatu wileńskiego próbowały rozwikłać korupcyjny mechanizm, w wyniku czego ok.100 decyzji o sprywatyzowaniu ziemi zostało odwołanych. Jednak nie zmienia to faktu, że większość gruntów trafiła już w prywatne ręce i nigdy nie zostanie odzyskana przez prawowitych właścicieli. Natomiast ustawę o zwrocie ziemi w ostatnim dziesięcioleciu nowelizowano kilkanaście razy. Bardzo często te poprawki godziły w interesy prawowitych właścicieli. Problem zwrotu ziemi dzisiejszy rząd otrzymał w spadku od poprzednich gabinetów ministrów. Została powołana i działa specjalna grupa robocza, w której biorę udział, reprezentując interesy mieszkańców regionu wileńskiego. W ubiegłym półroczu udało się nam przekazać władzom państwowym wiele argumentów w obronie miejscowych właścicieli. Nikt z wysokiej rangi urzędników nie zaprzecza już, że prawo Polaków w rejonie wileńskim do zwrotu ziemi było w wielu wypadkach łamane. Sytuację komplikuje jednak fakt, że w tym rejonie zostało bardzo mało wolnej ziemi. Stanowisko rządu jest takie, że grunty muszą być zwracane w pierwszej kolejności prawowitym spadkobiercom, rdzennym mieszkańcom rejonu stołecznego. Termin - do końca bieżącego roku.
Podczas ostatniej kampanii wyborczej do rad samorządów partie litewskie zarzucały AWPL, że to ona ponosi odpowiedzialność za niskie tempo zwrotu ziemi na Wileńszczyźnie.
- Takie zarzuty są niczym innym jak ignorancją polityczną albo brakiem wiedzy prawnej. Za zwrot ziemi na terenach wiejskich, a to znaczy we wszystkich rejonach Wileńszczyzny, odpowiada administracja naczelnika powiatu wileńskiego. Samorządy rejonowe nie mają żadnego wpływu na przebieg reformy. Stwierdzam to z całą odpowiedzialnością, ponieważ przez dłuższy okres pracowałem w samorządzie rejonu wileńskiego. AWPL niejednokrotnie mówiła o tym, że kompetencje do zwrotu ziemi muszą być przekazane samorządom, jednak tych apeli ówczesne władze rządowe nie słuchały.
Przed wyborami samorządowymi przywódca konserwatystów Vytautas Landsbergis nawoływał nowych mieszkańców rejonu wileńskiego litewskiej narodowości do meldowania się w miejscowym okręgu wyborczym. Czy rzeczywiście w ostatnich latach zmieniła się struktura narodowościowa rejonu wileńskiego?
- Zgodnie z danymi statystycznymi ostatniego spisu ludności odsetek mieszkańców rejonu wileńskiego polskiej narodowości zmalał w porównaniu z ubiegłymi latami z 64 do 61 procent. W niektórych miejscowościach ludność polska nie stanowi już większości. Zmiana układu narodowościowego wydaje się procesem nieuniknionym, wielu ludzi wyjeżdża z Wilna, budując domy poza granicami miasta. Migracja jest procesem naturalnym i nie budzi w naszej społeczności niepokoju, jednak uważamy, że pierwszeństwo w prywatyzowaniu gruntów muszą mieć spadkobiercy, miejscowi mieszkańcy.
Tradycyjnie ważną kwestią dla Polaków na Litwie jest sytuacja oświaty polskiej w tym kraju. Od lat polskie organizacje społeczne domagają się, aby rząd przeznaczył większe środki na finansowanie działalności szkół narodowościowych. Czy te nadzieje zostaną spełnione?
- Zgodnie z obowiązującym w republice systemem finansowania placówek oświatowych, opartym na tak zwanym koszyku uczniowskim, szkoły narodowościowe otrzymują o 10 proc. więcej funduszy aniżeli szkoły litewskie. Rząd G. Kirkilasa zgadza się, że jest to za mało w stosunku do rzeczywistych potrzeb. Brakuje zwłaszcza środków z "koszyka uczniowskiego" dla szkół trójjęzycznych [z polskimi, rosyjskimi i litewskimi klasami - dop. AK]. Dla tych szkół już w tym roku dopłata została podniesiona do 20 procent. W roku następnym natomiast o dodatkowe 10 proc. środków zostanie podniesione finansowanie szkół narodowościowych i trójjęzycznych.
Jak by Pan ocenił obecne stosunki polsko-litewskie?
- Nie da się nie zauważyć, że w ostatnim roku stosunki polsko-litewskie stały się nie tylko bardziej aktywne, ale i bardziej przejrzyste. Zmieniła się jakość współpracy Wilna z Warszawą. Osobiście wiążę to ze zmianą rządu w Polsce. Za poprzednich rządów kontakty polsko-litewskie były dobre, ale bardziej deklaratywne. Strony chętnie deklarowały wolę bliższej współpracy gospodarczej i politycznej, rozwiązania problemów mniejszości narodowych itd. Jednak najczęściej wszystko to pozostawało tylko w sferze werbalnej. Teraz współpraca Litwy z Polską jest jak nigdy konkretna. Litwa i Polska wspólnie występują w Unii Europejskiej, aby nowa umowa pomiędzy Wspólnotą Europejską a Rosją gwarantowała dostawy rosyjskiej ropy do rafinerii w Możejkach. Wilno i Warszawa jednym głosem występują przeciwko planom budowy Gazociągu Północnego po dnie Morza Bałtyckiego. Jednym z priorytetowych kierunków współpracy polsko-litewskiej stało się partnerstwo w dziedzinie energetyki. Polski Koncern Naftowy Orlen przejął litewską rafinerię w Możejkach. Już w najbliższej przyszłości powinna ruszyć budowa mostu energetycznego, jaki połączy Litwę z Polską i z innymi krajami UE, pozwalającego uniezależnić się od Rosji. Polska i Litwa podjęły decyzję o wspólnej z Łotwą i Estonią budowie nowej elektrowni atomowej. Mam nadzieję, że wkrótce do sukcesów współpracy polsko-litewskiej będziemy mogli także zaliczyć rozwiązanie problemów mniejszości narodowych w Polsce i na Litwie. W Polsce od 2005 roku działa nowa ustawa o mniejszościach narodowych i języku regionalnym. Litewska ustawa od dwóch kadencji jest omawiana w komisji sejmowej. Chciałoby się, aby nowa ustawa litewska nie była gorsza od polskiej. Ostatni zjazd Związku Polaków na Litwie złożył do Sejmu własne propozycje dotyczące treści ustawy o mniejszościach narodowych. Jak na razie nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Dziękuję za rozmowę.
żródło: "Nasz Dziennik" 2007-04-07
Autor: mj