Więzień kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa
Treść
Ks. Tadeusz Marchaj (1918-2006)
W trudnych czasach zagrożenia bytu państwa polskiego mieszkańcy naszej Ojczyzny często uciekali się pod opiekę Najświętszego Serca Pana Jezusa. Tak było zarówno w czasie 123 lat zaborów, jak i podczas II wojny światowej czy w okresie komunistycznego zniewolenia. Kapłanem, który swoją posługę duszpasterską w sposób szczególny związał z szerzeniem kultu Serca Jezusowego, był ks. Tadeusz Marchaj z diecezji kieleckiej. Jego działalność duszpasterska polegająca na poświęceniu siebie i wiernych Sercu Jezusowemu okazała się niebezpieczna dla władz PRL. Księdza Marchaja spotkały za nią liczne szykany, proces sądowy oraz więzienie.
Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa na terenie diecezji kieleckiej niejednokrotnie stawał się okazją do dawania trudnego świadectwa wiary przez zaangażowanych w tę posługę kapłanów. W 1879 r. carski gubernator w Królestwie Polskim wydał zarządzenie zakazujące istnienia Bractwa Serca Jezusowego, przynależności do niego, posiadania książeczek poświęconych bractwu, obrazków itp. Rosjanie uważali Bractwo za niebezpieczne, bo miało ono rzekomo pomagać w "wywalczeniu niepodległości Polsce". Prokurator kielecki w 1893 r. dwukrotnie nalegał na biskupa kieleckiego Tomasza Kulińskiego, aby to zarządzenie carskie ogłosił księżom w diecezji i alumnom w seminarium duchownym. Jeszcze tego samego roku, po serii sprowokowanych pożarów i rewizji w seminarium, uczelnię duchowną zamknięto na cztery lata. W czasie rewizji znaleziono broszury i obrazki Serca Jezusowego, i m.in. za ich posiadanie siedmiu profesorów z seminarium zostało wywiezionych na Syberię.
Wielkie ożywienie kultu Serca Jezusowego nastąpiło w latach okupacji niemieckiej zarówno w samych Kielcach, jak i na terenie całej diecezji. Nabrała rozmachu praktyka spowiedzi i Komunii Świętej w pierwsze piątki miesiąca. Zaprowadzono adorację Najświętszego Sakramentu i godzinę świętą w pierwszy czwartek miesiąca. Te praktyki cieszyły się ogromnym zainteresowaniem wiernych. W Kielcach pierwsze piątki miesiąca m.in. licznie praktykowała młodzież z Szarych Szeregów, a więc ludzie, dla których wolność Polski miała najwyższą cenę.
Episkopat Polski ogłosił rok 1951 rokiem poświęcenia Narodu Polskiego Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Łatwo zauważyć, że wybór ten padł nieprzypadkowo właśnie na ten rok. Więzienia przepełnione były niewinnymi ludźmi - patriotami, kapłanami. Na tysiącach ludzi wykonywano wyroki śmierci, inni ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Wtedy dla zniewolonego Narodu Polskiego biskupi wskazywali pomoc i opiekę w Sercu Jezusa. Wówczas w dzieło szerzenia kultu Serca Jezusowego w diecezji kieleckiej w sposób szczególny zaangażował się ks. Tadeusz Marchaj - wikariusz parafii Gnojno. Ta duszpasterska działalność sprowadziła na księdza prześladowania ze strony władz komunistycznych.
Droga do kapłaństwa i pierwsze lata posługi
Tadeusz Marchaj urodził się 3 listopada 1918 r. w Wolbromiu. Pochodził z wielodzietnej rodziny Władysława i Agaty z Kulików. Jego najstarsza siostra za przykładem ciotki wstąpiła do zgromadzenia Sióstr Albertynek. Od 1925 r. Tadeusz uczęszczał do siedmioklasowej szkoły podstawowej w rodzinnym mieście. W 1933 r. rozpoczął naukę w Gimnazjum Męskim im. Króla Kazimierza Wielkiego w Olkuszu. Tymczasem rodzice Tadeusza w 1937 r. przeprowadzili się na Pomorze, obejmując tam gospodarstwo rolne. W 1939 r. maturzysta Tadeusz Marchaj zgłosił się do kieleckiego seminarium duchownego. Jednak przybył tam dopiero w styczniu 1940 r., ponieważ jesienią 1939 r. miał już trudności z przedostaniem się do Kielc z Pomorza włączonego do Rzeszy. W czasie wojny seminarium kieleckie często zmieniało lokalizację, gdyż Niemcy zajęli budynek seminaryjny. Klerycy z konieczności na wiele tygodni wracali do swoich domów i do rodzinnych parafii, a ponieważ kleryk Tadeusz nie miał domu w Generalnej Guberni, znajdował wówczas schronienie u Sióstr Albertynek.
17 marca 1945 r. Tadeusz Marchaj otrzymał święcenia kapłańskie w katedrze kieleckiej z rąk ordynariusza ks. bp. Czesława Kaczmarka, a następnie nominację na wikariat do Kurzelowa. Ostatecznie jednak został wikariuszem w parafii Stopnica, na prośbę ks. Piotra Banacha, tamtejszego proboszcza, i pełnił w niej posługę do 5 lipca 1948 roku. Obok nauki religii w szkole i nauki śpiewu, przygotowującego dzieci i młodzież do uczestnictwa we Mszy św., prowadził liczną grupę ministrantów, z której później pięciu wstąpiło do seminarium duchownego i zostało kapłanami. Zatrzymany w 1944 r. front sowiecki na linii Wisły i późniejsze natarcie na Niemców spowodowały ogromne zniszczenia w Stopnicy. Zburzony został kościół parafialny i zabudowania plebańskie. Ksiądz wikariusz pomagał proboszczowi w odbudowie zniszczeń i w organizowaniu pomocy dla parafian, którzy w czasie działań wojennych utracili cały swój dobytek.
Następnym wikariatem ks. Marchaja była parafia Łopuszno. Przebywał w niej do końca 1950 roku. Tu mimo słabego zdrowia nauczał religii w wymiarze 40 godzin tygodniowo, zorganizował liczną grupę ministrantów do służby przy ołtarzu. Dzięki jego zaangażowaniu w internacie przy szkole średniej w Łopusznie znalazła mieszkanie grupa dziewcząt ze Stopnicy. Usiłował w parafii Łopuszno rozbudzić żeńskie powołania zakonne. Należy podkreślić, że ten wysiłek duszpasterski w przyszłości przynosił owoce w postaci powołań kapłańskich i do zakonów żeńskich.
Akcja poświęcenia wiernych Najświętszemu Sercu Jezusa
Na początku 1951 r. ks. Tadeusz Marchaj został mianowany wikariuszem w Gnojnie. Proboszczem tej parafii był ks. Stanisław Skurczyński ("Paterciu"), zdolny i pracowity archeolog, ale nieprzywiązujący większej wagi do pracy duszpasterskiej. Pracę ks. Marchaj rozpoczął od zorganizowania za zgodą proboszcza zbiórki zboża od parafian dla seminarium duchownego, ponieważ uczelnia borykająca się z problemami finansowymi potrzebowała wsparcia.
Episkopat Polski ogłosił rok 1951 Rokiem Poświęcenia Narodu Polskiego Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Wcześniej Episkopat skierował list pasterski do wiernych, rozkładając przygotowanie aktu poświęcenia na trzy lata. W pierwszym roku miało nastąpić poświęcenie się osobiste Sercu Jezusowemu, w drugim poświęcenie rodzin i wreszcie w trzecim (1951) poświęcenie Narodu. Na tę okazję specjalny komunikat wydał również ordynariusz kielecki ks. bp Czesław Kaczmarek. W parafii Gnojno ks. wikariusz Marchaj za zgodą proboszcza ks. Skurczyńskiego wykonał na powielaczu odbitki streszczenia listu biskupów i 26 października 1951 r. rozesłał je parafianom. Do listu była też dołączona zachęta, aby każdy sam poświęcił się Bożemu Sercu, by otrzymaną przy spowiedzi kartkę podpisał imieniem i nazwiskiem i złożył ją na ołtarzu w uroczystość Chrystusa Króla, która przypadała wtedy 28 października 1951 roku. Znaczna część parafian przyjęła zachętę i podpisane kartki złożyła w kościele na ołtarzu.
Aresztowanie, proces i więzienie
Następnego dnia ks. Tadeusz Marchaj został aresztowany przez kielecki UB. Funkcjonariusze mieli ze sobą jedną z rozsyłanych odbitek. Zabrali maszynę do pisania, powielacz, matrycę, odbitki, 476 odezw "Do moich parafian" z 21 października 1951 r. i kilkadziesiąt odezw "Do moich parafian przebywających z dala od parafii Gnojno". Rewizję w mieszkaniu księdza przeprowadził m.in. ppor. M. Zemła z Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach. Księdza Marchaja umieszczono w areszcie przy ul. Poniatowskiego.
W aktach UB zapisano, że ks. Marchaj został zatrzymany "za rozpowszechnianie wrogich ulotek" i oskarżony o to, że "sporządzał druki fałszywie mówiące o walce z Kościołem". Przesłuchania prowadził oficer śledczy ppor. Jan Bielawski. Po wydaniu decyzji o aresztowaniu księdza osadzono w więzieniu przy ul. Zamkowej. Śledztwo zostało zakończone 14 grudnia 1951 roku. W akcie oskarżenia oficer śledczy UB S. Barański napisał, że ks. Marchaj "w dniach 26-29 października 1951 r. rozpowszechniał na terenie gminy Gnojno pow. Busko-Zdrój sporządzone przez siebie druki, które zawierały fałszywe wiadomości o przymusowym wszczepianiu zapatrywań antyreligijnych i wypowiedzeniu wojny kościołowi, mogące wyrządzić istotną szkodę interesom państwa polskiego". Prokuratura wojewódzka wniosła o rozpoznanie sprawy przy drzwiach zamkniętych. Na obrońcę z urzędu wyznaczono adwokata A. Płoskiego.
Tajna rozprawa w obecności ojca i brata księdza odbyła się w kieleckim sądzie wojewódzkim 28 lutego 1952 r., w budynku obok seminarium duchownego. Rozprawie przewodniczył sędzia S. Jabłoński, oskarżał prokurator M. Górski. Ksiądz Marchaj został skazany na trzy lata więzienia za "wydanie odezwy do ludności parafii z podpisem swego proboszcza, której treść skierowana była przeciwko państwu ludowemu". W uzasadnieniu wyroku cytowano fragment odezwy ks. Marchaja do parafian, jakoby "w ostatnich czasach knowania bezbożnych doprowadziły do tego, że przestano uznawać panowanie Jezusa Chrystusa i wypowiedziano otwartą wojnę Kościołowi". Dalej sąd sugerował, że oskarżony swoim postępowaniem chciał się przypodobać swojemu biskupowi. Adwokat wniósł rewizję od wyroku. Druga rozprawa sądu, któremu przewodniczył S. Rybczyński i brał w niej udział wiceprokurator generalny PRL T. Czaplicki, utrzymała w mocy wcześniej zasądzony wyrok.
Ksiądz Tadeusz Marchaj został umieszczony w więzieniu kieleckim przy ul. Zamkowej. W celi o wymiarach 2 x 3 m przebywało 12-13 więźniów. W zimie spali oni przy otwartym oknie. Ksiądz Marchaj nakrywał głowę ręcznikiem, który nocą zamarzał. 20 października został przewieziony do więzienia w Sandomierzu. Spotkał się tutaj z uwięzionym ks. Franciszkiem Tomczykiem. Na mocy amnestii wydanej w związku z uchwaloną konstytucją ks. Marchajowi zmniejszono o połowę zasądzoną karę i 29 kwietnia 1953 r. opuścił więzienie.
Szykany po opuszczeniu więzienia
Zwolniony z więzienia ks. Marchaj chciał studiować prawo kanoniczne na KUL. Tymczasem ks. bp Franciszek Sonik skierował go na wikariat do Olkusza, na co nie wyraził zgody kielecki Urząd ds. Wyznań. Od połowy 1954 r. ks. Marchaj był wikariuszem w Kościelcu, a od 1957 r. w parafii św. Wojciecha w Kielcach. W 1958 r. ks. bp Czesław Kaczmarek wystawił ks. Tadeusza Marchaja najpierw na probostwo w Kluczewsku, następnie do Kurzelowa. Na nominację do tych parafii nie zgodził się kielecki szef wyznaniowy Stefan Jarosz i prezydium WRN, powołując się na "skazanie [go] w 1952 r. na 3 lata więzienia za przestępczą działalność w stosunku do państwa". W tej sytuacji ordynariusz skierował ks. Marchaja do pomocy duszpasterskiej w Miechowie. Ponieważ władze rządowe nie zgodziły się na objęcie jakiegokolwiek probostwa, ks. Marchaj skierował prośbę do kurii diecezjalnej w Gdańsku o przyjęcie go do pracy w tamtej diecezji. Jednak kielecki wikariusz generalny ks. bp Jan Jaroszewicz skierował go w kwietniu 1959 r. do pomocy ks. kapelanowi W. Kostrzewskiemu w Świętej Katarzynie. W 1962 r. ks. Marchaj otrzymał nominację na wikariat w Proszowicach, po miesiącu był już wikariuszem w Bogucicach, a od 1963 r. został wreszcie proboszczem tej parafii.
Łatwo zauważyć na przykładzie ks. Tadeusza Marchaja, jak komunistyczne władze PRL brutalnie wkraczały w sprawy personalne diecezji i w prawa biskupa diecezjalnego. Rzucały kłody nie do przekroczenia dla kapłana, który był jedynie pracowitym księdzem, duszpasterzem z inicjatywą. Nie chciał politykować, mimo to jego działania, ściśle związane z powołaniem kapłańskim, posługą duszpasterską, były uważane za czyny wrogie polityce ludowego państwa.
Dość ciekawe opinie na temat ks. Tadeusza Marchaja formowane były w dokumentach Służby Bezpieczeństwa. I tak w opinii krakowskiej SB zapisano, że ks. Marchaj po wyjściu z więzienia "zajmował stanowisko negatywne do zaistniałych przemian społeczno-politycznych w kraju, sztywno wykonując pouczenia swych przełożonych. W 1954 r. nawoływał z ambony do świętowania dnia 3 Maja, na 1 Maja zapowiedział spowiedź". Zapisy w dokumentach świadczą o tym, że ksiądz był pilnie śledzony przez funkcjonariuszy SB. Takie opinie stanowiły dla aparatczyków partyjnych podstawę, by nie godzić się na pełnienie przez niego funkcji proboszcza w parafii. Obawiano się, by swoimi wypowiedziami i niezłomną postawą kapłana i Polaka nie oddziaływał na parafian.
Swoich poglądów i wypływającej z nich niezłomnej postawy ks. Tadeusz Marchaj nie zmienił. Po 1956 r., kiedy władzę w PRL objęła ekipa Władysława Gomułki, nadal uważany był, i słusznie, za wroga tzw. państwa ludowego. Nowi ludzie władzy w PRL, mimo pozornego przewrotu w październiku 1956 r., zgodnie ze swoją ideologią, przystąpili do otwartej walki z religią, Kościołem katolickim, biskupami itd. 30 marca 1957 r. Prokuratura Wojskowa postanowiła umorzyć śledztwo wobec ks. bp. Czesława Kaczmarka "z braku dowodów winy", a biskup nadal był traktowany przez władzę jak przestępca. Podobnie traktowano ks. Tadeusza Marchaja. Gdy na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX w. ekipa Gomułki kierowała nowe mocne ataki, w pismach Urzędu do spraw Wyznań uważano ks. Marchaja za kapłana wyróżnianego przez ordynariusza kieleckiego. Sam minister Jerzy Sztachelski pisał, że ks. Marchaj był wysuwany przez biskupa na stanowisko proboszcza "dużych" parafii, tj. Kluczewska i Kurzelowa, mimo że był skazany "za przestępczą działalność antypaństwową". Gdy pomagał w pracy duszpasterskiej w Miechowie, śledzący go funkcjonariusze SB odnotowali jego dużą aktywność wśród młodzieży, a to nie było im na rękę.
W aktach KW MO w Kielcach, w jednej z opinii o ks. Marchaju napisano: "Wypowiada on się, że jego działalność polega na tym, by wykorzenić komunizm. Dąży on do oddziaływania wśród wycieczek i turystów przebywających w Św. Katarzynie. Podczas wyprowadzania nauki religii ze szkół wpłynął on na rodziców dzieci, by organizowali delegacje do władz świeckich domagających się nauki religii. Sam pisał odwołanie do Kuratorium oraz kilkakrotnie jeździł do władz świeckich, przedkładając kodeks postępowania administracyjnego i chciał wymusić, by uzyskał zezwolenie na naukę religii. Mówił on, że dzieciom naszym dzieje się krzywda, ponieważ rodzice ich domagają się nauki religii, a władze świeckie im odmawiają. Wśród wiernych zaufaniem cieszy się dobrym, ponieważ każdego zaczepi i z nim rozmawia. Postawa moralna nie budzi zastrzeżeń".
W całości należy zgodzić się ze słowami funkcjonariuszy KW MO z Kielc, którzy tak pozytywnie charakteryzowali postawę kapłana wobec rzeczywistości PRL. Podkreślane przez nich zalety kapłańskiej postawy ks. Tadeusza Marchaja były prawdziwe, a tym samym groźne dla komunistycznej władzy, usiłującej nawet życie religijne podporządkować swojej polityce. Ksiądz Tadeusz Marchaj swoją niezłomną postawą kapłana Chrystusowego Kościoła, słowem i czynem przeciwstawiał się wszelkim próbom zniewolenia człowieka. Swojej postawy ani poglądów nie krył, lecz publicznie je manifestował. Wydaje się, że władza czuła przed nim lęk, bo cieszył się zaufaniem ludzi, każdego darzył życzliwością, nie można mu było zarzucić niczego złego w dziedzinie moralnej.
Unieważnienie wyroku
Trzy lata po objęciu probostwa w Bogucicach ks. Marchaj mianowany został wicedziekanem pińczowskim. W 1967 r. objął następne probostwo - w Chełmcach. Zabrał na plebanię w charakterze rezydenta swojego byłego proboszcza z Gnojna ks. Skurczyńskiego, stwarzając mu godne dla emeryta warunki życia. W styczniu 1971 r. ks. Tadeusz Marchaj został wicedziekanem dekanatu piekoszowskiego. Swoją aktywnością duszpasterską, odważnymi kazaniami na temat niegodziwości władzy ludowej znowu drażnił rządzących. W styczniu 1970 r. Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej wszczęło z urzędu postępowanie w sprawie szkodliwej dla państwa działalności proboszcza z Chełmiec. Tym razem zmiany u steru władzy w PRL sprawiły, że wyciszono sprawę.
19 kwietnia 1972 r. ks. Marchaj otrzymał nominację na proboszcza i dziekana w Pińczowie. Pełnił tę funkcję przez ponad 21 lat. 26 czerwca 1995 r. przeszedł na emeryturę, mieszkał jako rezydent na plebanii w Pińczowie.
17 kwietnia 1998 r. ks. Tadeusz Marchaj wystąpił w sądzie w Kielcach z wnioskiem o unieważnienie wyroku z 1952 roku. Rozprawie przewodniczył sędzia Tadeusz Romański. Kapłan wyjaśniał: "Działałem wówczas głównie z pobudek duszpasterskich, pisząc tę ulotkę. Miałem też świadomość, że niektóre fragmenty tej ulotki miały jednoznaczny wydźwięk polityczny, które wyrażały stosunek Kościoła, jak i mój do ówczesnej władzy i rzeczywistości politycznej, której ja nie aprobowałem". Prokurator wojewódzki Dariusz Rakoczy poparł wniosek. Sąd stwierdził nieważność wyroku z 1952 r., a kosztami postępowania obciążył Skarb Państwa. Orzeczono, że ks. Tadeusz Marchaj działał "na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Przejawem tej walki było w ówczesnym czasie także występowanie przez przedstawicieli Kościoła właśnie przez drogę uświadamiającą obywateli co do rzeczywistych zamiarów i polityki władz, ale także występowania w obronie swobód religijnych i możliwości głoszenia i realizowania w praktyce wolności sumienia i wyznania". Tym wyrokiem oddano sprawiedliwość bolesnym zmaganiom ludzi Kościoła z reżimem władzy komunistycznej. W podeszłym już wieku ks. Tadeusz Marchaj został zrehabilitowany. Jego posługa kapłańska była niezwykle potrzebna nie tylko wiernym Kościoła katolickiego, wpisała się również w dzieło odzyskania przez Polskę niepodległości.
Ksiądz infułat Tadeusz Marchaj zmarł 28 listopada 2006 roku. W pogrzebie uczestniczyli ordynariusz kielecki ks. bp Kazimierz Ryczan i biskup senior z Radomia Edward Materski, który był kolegą kursowym zmarłego z lat studiów w seminarium duchownym w Kielcach. Przy udziale wielkiej liczby księży i wiernych pochowany został na placu przy kościele w Pińczowie.
ks. Daniel Wojciechowski
"Nasz Dziennik" 2008-03-15
Autor: wa