Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wierząc w błysk Małysza i nie tylko

Treść

Dziś i jutro w fińskim Kuusamo rozegrane zostaną pierwsze w tym sezonie zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich. Oczekujemy ich ze zdwojonym zainteresowaniem. Po ubiegłym sezonie, niezbyt udanym dla naszych reprezentantów, w tym ma być lepiej. Dużo lepiej. Nowy trener - Austriak Heinz Kuttin, optymistyczne prognozy po sezonie letnim - w którym znakomicie skakał Adam Małysz, wlały w serca kibiców nadzieję.
Kryzys kiedyś przyjść musiał. Przyszedł w ubiegłym sezonie. Po trzech latach absolutnej dominacji, bezapelacyjnych zwycięstwach w Pucharze Świata i mistrzostwach świata, Adam Małysz spuścił z tonu. Nie wygrał ani jednych zawodów, tylko cztery razy stał na podium, po raz pierwszy od lat wypadł poza finałową trzydziestkę, w klasyfikacji generalnej PŚ zajął dwunaste miejsce. Odległe. Tak jednak być musiało, bo nikt nie był i nie jest w stanie tak długo utrzymywać się na samym szczycie. Pod koniec sezonu pan Adam miał nieszczęśliwy upadek na olimpijskiej skoczni w Salt Lake City, przez chwilę był nieprzytomny. W ostatnich konkursach już nie wystąpił.
Widać też było, iż Małysz był psychicznie zmęczony. Że nie miał błysku, do którego przyzwyczaił, że zagubił gdzieś radość ze skakania.
Fatalnie spisywali się pozostali nasi reprezentanci. Marcin Bachleda i Wojciech Skupień tylko po cztery razy byli w trzydziestce, Mateusz Rutkowski i Wojciech Tajner - po dwa. Jedynym promykiem nadziei był kapitalny występ i złoty medal wywalczony przez Rutkowskiego na mistrzostwach świata juniorów. I to wszystko.
Było więc źle. Władze Polskiego Związku Narciarskiego podjęły decyzję o zmianie trenera kadry. Współtwórca wielkich sukcesów Małysza Apoloniusz Tajner pożegnał się z pracą, jego następców poszukiwano za granicą. Trwały rozmowy z Finem Hannu Lepistoe i Austriakiem Stefanem Horngacherem. Ostatecznie wybór padł na szkoleniowca naszej kadry B, rodaka Horngachera - Heinza Kuttina, któremu pomagać miał Łukasz Kruczek.
Team ten pracę z kadrą rozpoczął udanie. W Letnim Grand Prix kapitalnie skakał Małysz, który z ogromną przewagą wygrał cały cykl, momentami deklasując rywali. Odżył Robert Mateja. Po kilku słabych latach wielki, acz niespełniony talent pana Roberta zaczął przynosić owoce. Niespodziewanie dla wielu Mateja awansował do kadry A, stając się naszym drugim skoczkiem, po Małyszu. Pewne kłopoty, różnej natury, miewał Rutkowski, obecnie jednak mistrz świata juniorów pracuje ciężko i - oby, w co wierzymy - systematycznie będzie piął się w górę.
W zeszłym sezonie, gdy nie szło Małyszowi, pole do popisu mieli wreszcie jego rywale. Najlepiej skorzystał z tego Fin Janne Ahonen, który po raz pierwszy w długiej i obfitej w sukcesy karierze zdobył Kryształową Kulę. Wyprzedził dwóch Norwegów - Roara Ljoekelsoeya (tylko o dziesięć punktów!) i Bjoerna Einara Romoerena.
A jak będzie w tym sezonie? Dziś trudno powiedzieć. Forma zawodników jest niewiadomą, potrzeba kilku konkursów, by uformowała się czołówka. Nieco mądrzejsi będziemy już dziś wieczorem, choć zawody w Kuusamo mogą dostarczyć niespodzianek. Przed rokiem na inaugurację Małysz dwa razy był drugi.
W tym sezonie zawodnicy rywalizować będą w 31 konkursach w 10 krajach. Najwięcej razy, bo aż sześć, najlepszych skoczków świata gościć będą Niemcy, pięć - Finowie, po cztery Austriacy i Norwegowie. Nie zabraknie oczywiście i Polski - Zakopane będzie gospodarzem pucharowych zmagań 29 i 30 stycznia przyszłego roku. Sezon zakończy się tradycyjnie 20 marca w Planicy.
Prezes PZN Paweł Włodarczyk wierzy, że przynajmniej trzech reprezentantów Polski regularnie "wskakiwać" będzie do finałowej trzydziestki, że Małysz walczyć będzie o najwyższe cele. To zadanie wcale nie nierealne.
Piotr Skrobisz

"Nasz Dziennik" 2004-11-26

Autor: kl