Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wielki sukces bałtyckiej solidarności

Treść

Sprawozdanie przyjęto 26 głosami, przy 3 przeciw. Jedna osoba wstrzymała się od głosu. Przygotowany przez eurodeputowanego PiS Marcina Libickiego raport "wzywa Radę UE i Komisję Europejską, by wykorzystały wszelkie przysługujące im środki prawne w celu uniemożliwienia budowy Gazociągu Północnego na skalę zaproponowaną przez inwestora", czyli spółkę Nord Stream. Argumentuje on, że w przeciwnym razie Morze Bałtyckie czeka ekologiczna katastrofa. Jednocześnie wskazuje na gazociąg poprowadzony drogą lądową jako alternatywę dla "dziecka Gazpromu". Raport przegłosowano, mimo intensywnego lobbingu ze strony Gerharda Schroedera oraz popierających rosyjsko-niemiecki projekt polityków.



Zasiadający w Komisji Petycji europarlamentarzyści przyjęli niemalże pełną wersję dokumentu, w tym dwa budzące największy sprzeciw zwolenników Gazociągu Północnego punkty. Stwierdzają one wyraźnie, że nie powinno być budowy na taką skalę bez zgody wszystkich państw nadbałtyckich oraz że realizacja projektu Nord Streamu powinna być poprzedzona ekspertyzą wykonaną przez niezależną instytucję, wybraną i wskazaną przez wszystkie kraje nadbałtyckie.
- Żadna grupa polityczna nie mogła się zaangażować przeciwko temu raportowi, ponieważ w każdej z nich są przedstawiciele państw bałtyckich. Dla posłów reprezentujących te ostatnie była to tak żywotna sprawa, że żadna grupa polityczna nie odważyła się przyjąć krytycznego stanowiska, jako stanowiska całej grupy - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" autor sprawozdania.
W głosowaniu odrzucono wszystkie poprawki, które zmierzały do osłabienia sprawozdania, a nawet - w niektórych przypadkach - eliminacji jego głównych tez. - Zwolennicy projektu spółki Nord Stream usiłowali wyciąć ze sprawozdania kluczowe punkty, dowodzące zagrożenia środowiska w momencie realizacji inwestycji. Usiłowano również osłabić wymowę raportu poprzez złagodzenie języka. Gdyby udało im się je przeforsować, sprawozdanie byłoby jedynie czczą pogadanką - stwierdził europoseł PiS Konrad Szymański.
- To sprawozdanie będzie bardzo silnym argumentem w ręku wszystkich rządów, które będą chciały po niego sięgnąć. Biorąc pod uwagę, że rola Parlamentu, przynajmniej w deklaracjach politycznych, ma rosnąć, to będzie bardzo trudno przemilczeć takie sprawozdanie, jeżeli zostanie przyjęte na sesji plenarnej, a to ma mieć miejsce w lipcu - podkreślił Szymański. Zwrócił przy tym uwagę na prowadzoną przez Nord Stream intensywną kampanię lobbingową, towarzyszącą temu przedsięwzięciu. Niecałe dwa tygodnie temu odwiedził Parlament Gerhard Schroeder, występujący jako przedstawiciel Rady Dyrektorów spółki Nord Stream. Na spotkaniu z przedstawicielami wybranych delegacji narodowych w PE przekonywał, że przyjęcie proponowanego przez Marcina Libickiego sprawozdania będzie kardynalnym błędem.
W głosowaniu odrzucono wszystkie poprawki, które zmierzały do osłabienia sprawozdania, a nawet - w niektórych przypadkach - eliminacji jego głównych tez. - Zwolennicy projektu spółki Nord Stream usiłowali wyciąć ze sprawozdania kluczowe punkty, dowodzące zagrożenia środowiska w momencie realizacji inwestycji. Usiłowano również osłabić wymowę raportu poprzez złagodzenie języka. Gdyby udało im się je przeforsować, sprawozdanie byłoby jedynie czczą pogadanką - stwierdził europoseł PiS Konrad Szymański.
- To sprawozdanie będzie bardzo silnym argumentem w ręku wszystkich rządów, które będą chciały po niego sięgnąć. Biorąc pod uwagę, że rola Parlamentu, przynajmniej w deklaracjach politycznych, ma rosnąć, to będzie bardzo trudno przemilczeć takie sprawozdanie, jeżeli zostanie przyjęte na sesji plenarnej, a to ma mieć miejsce w lipcu - podkreślił Szymański. Zwrócił przy tym uwagę na prowadzoną przez Nord Stream intensywną kampanię lobbingową, towarzyszącą temu przedsięwzięciu. Niecałe dwa tygodnie temu odwiedził Parlament Gerhard Schroeder, występujący jako przedstawiciel Rady Dyrektorów spółki Nord Stream. Na spotkaniu z przedstawicielami wybranych delegacji narodowych w PE przekonywał, że przyjęcie proponowanego przez Marcina Libickiego sprawozdania będzie kardynalnym błędem.
Raport nie będzie miał mocy wiążącej ani dla Komisji Europejskiej (KE), ani dla Rady UE, gdzie reprezentowane są kraje członkowskie. Jednakże zdaniem Libickiego te państwa, które są przeciwne budowie gazociągu, zyskują silne narzędzie polityczne.
Marcin Libicki jest dobrej myśli co do wyników lipcowego głosowania w Parlamencie Europejskim. - Na ogół, jeżeli tego typu projekty są przyjęte tak dużą większością głosów, to w głosowaniu podczas sesji plenarnej nie podlegają większym zmianom, ale mogą, jeżeli ktoś zgłosi jakieś wnioski, a one zostaną przegłosowane - stwierdził. Także inni europarlamentarzyści wykazują w tej sprawie wiele optymizmu. - Przed głosowaniem w Komisji Petycji strona niemiecka była bardzo zmobilizowana, by utrącić to sprawozdanie, i to jej się nie udało. Fakt ten dobrze wróży lipcowemu głosowaniu - zaznaczył Konrad Szymański.
Argumentacja przeciwników raportu sprowadzała się do sloganów wysuwanych przez lobbystów Nord Streamu. Przekonywali oni, że nie ma powodu, aby intensyfikować badania natury ekologicznej, ponieważ wszystko już zostało wyjaśnione. Podkreślali, że rurociąg będzie odgrywał istotną rolę dla dywersyfikacji dostaw oraz że Gazprom nie jest spółką zagrażającą europejskiemu bezpieczeństwu energetycznemu i w związku z tym nie należy specjalnie krytykować rozpoczętej przez niego inwestycji, ponieważ wychodzi ona naprzeciw oczekiwaniom europejskim. Te argumenty najwyraźniej nie przekonały Komisji Petycji.
KE popiera wpisany na unijną listę priorytetowych projektów energetycznych Gazociąg Północny, twierdząc, że służy on dywersyfikacji dostaw gazu dla krajów Wspólnoty. W sprawie ewentualnego negatywnego wpływu inwestycji na środowisko KE nie zajmuje stanowiska, czekając na analizę przygotowaną - zgodnie z unijnym prawem - przez Nord Stream. To na tej podstawie zainteresowane kraje zdecydują, czy wydać zgodę na prace na ich terytorium.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2008-05-28

Autor: wa