Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wielki "Bal"

Treść

Wydawało mi się dotąd, że znam wszystkie arcydzieła europejskiego kina. Okazało się, że mam w tej dziedzinie poważne braki. Doszedłem do tego wniosku, gdy obejrzałem włosko-algiersko-francuski film pt. "Bal" w reżyserii Ettore Scolego. Film powstał w końcowych latach złotej epoki europejskiego kina, a mianowicie w 1983 r. Jest swoistą perełką, arcydziełem jedynym chyba w swoim rodzaju.
Podczas 107 minut filmu nie pada ani jedno słowo. Akcja rozgrywa się wciąż w tym samym miejscu - na parkiecie podmiejskiej francuskiej restauracji. Widzimy kilku, w zasadzie może kilkunastu wciąż tych samych bohaterów, którzy tańczą. Tańczą, gdy jest 1920 rok. Tańczą w 1939, 1943, 1945, 1950, 1960, 1970 i wreszcie w 1980 roku. Ludzie pozostają wciąż ci sami. Zmienia się orkiestra, muzyka, ubrania tancerzy, częściowo wystrój wnętrza.
Obserwując ten taniec i towarzyszące mu zwykłe wydarzenia (mężczyzna pozostawia swoją partnerkę i tańczy z obcą kobietą; inny zazdrosny o swoją żonę, która tuli się do obcego mężczyzny, wścieka się i rozpacza itp.) poznajemy losy i uczucia wielu ludzi, ich radości, rozterki i udręki, a przez nie - historię Europy, jej wzloty i upadki, jej przemiany.
Na parkiet wkraczają mężczyźni w niemieckich, a potem amerykańskich mundurach. Koło nich kręci się ten sam mężczyzna: przed wojną bogaty cwaniak, potem kolaborant, następnie reprezentant czarnego rynku handlujący z Amerykanami, wreszcie poważny polityk reprezentujący jednoczącą się Europę. Film pokazuje, jak dobra stara Europa się amerykanizuje (wszyscy zaczynają pić coca-colę zamiast szampana), jak zmieniają się formy i mody, struktury i ustroje, jak szybko i bezpowrotnie przemijają, a człowiek z jego problemami, z jego miłością, cierpieniem, wiernością i zdradą jest wciąż ten sam. "Bal" posiada wszystkie cechy arcydzieła - stosując najbardziej surowe środki wyrazu, mówi w najgłębszy możliwie sposób o najtrudniejszych, w tym filozoficznych, problemach. Warto go obejrzeć również dlatego, że poprzez kontrast ukazuje miałkość i płyciznę dzisiejszych produkcji, tak bogatych w nowoczesne środki wyrazu, i budzi tęsknotę za prawdziwą sztuką.
Stanisław Krajski
"Nasz Dziennik" 2006-11-30

Autor: wa