Wiele razy działanie Boga zaskakuje nas swoją dosłownością
Treść
Momentem największego wywyższenia każdej matki było przyniesienie pierworodnego syna do świątyni; ta święta radość była zarazem umocnieniem przekonania, że Bogu należy się to, co mamy najlepszego.
Na kilkanaście wieków przed ofiarą Syna zaczął się w Izraelu święty zwyczaj wykupywania pierworodnych. Było to symboliczne złożenie w ofierze pierwocin każdego kolejnego pokolenia; liturgia rodzinna i świątynna zarazem, mająca utrwalać pamięć wyzwolenia i wyboru Bożego, a jednocześnie pogłębiać i podkreślać więź ludu z Bogiem. Momentem największego wywyższenia każdej matki było przyniesienie pierworodnego syna do świątyni; ta święta radość była zarazem umocnieniem przekonania, że Bogu należy się to, co mamy najlepszego.
Oczywiście ofiara była symboliczna, ginął nie noworodek, ale sprowadzone w tym celu ofiarne zwierzę, baranek albo gołębie. Kilkanaście wieków tej tradycji uczyniło z takiej ofiary oczywistość, przygotowało mentalność ludu na ideę ofiary z siebie – ale właśnie ofiary symbolicznej, celebrowanej zastępczo, bezbolesnej dla samego składającego. Przecież nawet Abrahama Bóg tylko wypróbował, a w rzeczywistości wcale nie chciał śmierci Izaaka. Jest, owszem, w Piśmie Świętym wyjątek, i to dość wcześnie: mianowicie są u Izajasza pieśni prorocze o Słudze Jahwe, który jak najdosłowniej składa siebie w ekspiacyjnej ofierze, cierpi i ginie. I w tym tekście Bóg najwyraźniej ofiarę taką przyjmuje (spodobało się Bogu zmiażdżyć go cierpieniem – Iz 53,10). Ale ten tekst ignorowali potem nawet autorzy biblijni Starego Testamentu; żaden go nie cytuje; odkryli go i zrozumieli dopiero Ewangeliści, kiedy już się spełnił.
Wiele razy działanie Boga zaskakuje nas swoją dosłownością. Ofiara okazuje się naprawdę ofiarą, zmartwychwstanie – naprawdę zmartwychwstaniem. Tu, po starannym przygotowaniu ludzkich pojęć, Syn wchodzi w stan ofiary na razie tylko przez liturgię, dość zresztą skromną: jedna więcej młoda matka przynosi pierworodnego do świątyni, jedną więcej ofiarę ubogich – dwa gołąbki – odbiera dyżurujący przy ołtarzu kapłan. Ale na liturgii się nie kończy: Pierworodny całego stworzenia nie zadowoli się liturgicznym symbolem ofiary. Już i Wcielenie, jako ogołocenie – kenoza – było ofiarą z siebie; a będzie jeszcze i cały trud życia, i Męka. Podałem grzbiet mój bijącym (Iz 50,6)… Aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej (Flp 2,8)…
Wszyscy inni, składający ofiarę wykupu, na tym także ofiarę z siebie kończyli. Odtąd będą składać ofiary tylko z cząstek swojego majątku. Ale Syn Boży, przyniesiony jako noworodek do świątyni, robi tu pierwszy krok na drodze, która ma Go doprowadzić do spełnienia celu Wcielenia, celu istnienia całego wszechświata. Krok oficjalny, uświęcony tradycją i pobożnością Izraela – ale otwierający drogę poza wszelkie horyzonty myśli i pobożności ludzkiej.
Fragment książki Jezus, Syn Ojca
Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011 otrzymała tytuł doktora honoris causa. Autorka wielu prac teologicznych i historycznych, felietonistka. Napisała m.in. nagrodzoną (KLIO) w 1997 roku monografię „Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII do końca XVIII wieku”. Wielką popularność zyskała wydając „Oślicę Balaama. Apel do duchownych panów” (2018). Obecnie wygłasza konferencje w ramach Weekendowych Rekolekcji Benedyktyńskich w Opactwie w Żarnowcu na Pomorzu, w którym pełni funkcję przeoryszy.
Żródło: cspb.pl,
Autor: mj