Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wieczór wspomnień

Treść

Akademia Muzyczna im. F. Chopina w Warszawie zaprasza we wtorek,
10 maja br., na spotkanie "Arturo Benedetii Michelangeli. Wieczór wspomnień w 10. rocznicę śmierci". W programie przewidziana jest prezentacja nagrań radiowych i telewizyjnych artysty oraz wspomnienia pianistów - prof. Lidii Kozubek i prof. Jerzego Godziszewskiego, uczestników kursów mistrzowskich prowadzonych przez Michelangelego. Początek spotkania o godz. 18.00 w gmachu Akademii Muzycznej w Warszawie (sala im. K. Szymanowskiego). Jednego z najwybitniejszych pianistów XX w. (5.01.1920 - 12.06.1995 r.) wspomina prof. Lidia Kozubek.

Jakie były interpretacje Michelangelego?
- Były to kreacje muzyczne w wielkim stylu, łączące rozmach, szeroki oddech z klasyczną elegancją, przy równoczesnym najkunsztowniejszym i mistrzowskim wypracowaniu szczegółów. Była to pianistyka wysokiego lotu. Michelangeli kierował się wysublimowaną estetyką, arystokratycznym smakiem - pełnym umiaru, a nawet powściągliwości. Jednocześnie były to interpretacje niepozbawione serdecznego ciepła. Sam artysta mówił, że grając, trzeba promieniować miłością, i przesłanie to rzeczywiście spełniał.
Nazywał siebie skromnie "świadomym rzemieślnikiem". Wiadomo jednak, że nie tylko o rzemiosło - nawet najwyższe - chodzi w sztuce, ale o to, aby nuty, dźwięki w najdoskonalszy sposób przepoić, ożywić duchem, dotrzeć do całej prawdy i piękna zaszyfrowanego w znaku nutowym.

"Niczego nie zmyślam. Wszystko jest napisane w nutach" - to jedna z cytowanych przez Panią wypowiedzi Michelangelego.
- Pianista ten wydobywał z utworów wiele, na ogół niezauważanych, pomysłów, treści. Oddawał je przy tym z tak wielkim kunsztem, jaki dostępny jest tylko nielicznym, największym artystom. Jego poczucie proporcji i miary dawało wyraz klasycznie piękny.
Z wysokimi i najszlachetniejszymi założeniami artystycznymi Michelangelego wiązało się przyjęcie służebnej postawy w stosunku do muzyki. Pianista ten nigdy nie używał muzyki dla własnej chwały i korzyści. Nie tylko obdarowywał publiczność wysublimowanymi przeżyciami estetycznymi, ale wzruszał oraz poruszał, kazał myśleć, inspirował, uszlachetniał. Był także wyjątkowym zjawiskiem jako połączenie pianisty i pedagoga na tak wysokim poziomie.

Jaki obraz Michelangelego pedagoga zachowała Pani w pamięci?
- Michelangeli traktował pedagogikę, podobnie jak swoje wykonawstwo, jako powołanie, misję dzielenia się swoim talentem, swoim rozumieniem muzyki i odkryciami pianistycznymi, dlatego uczył. Chciał się podzielić tą najlepszą cząstką siebie. Zdawał sobie sprawę, że samo koncertowanie, nagrania nie wystarczają, aby przekazać współczesnym i potomnym rozumienie i piękno muzyki, które były jego udziałem.
Nie była to pedagogika w utartym znaczeniu, ale raczej coś w rodzaju bezpośrednich wtajemniczeń w arkana sztuki muzycznej za pośrednictwem niezwykłej osobowości artystycznej mistrza, uchylającego rąbka tajemnicy świata muzyki.

Na czym szczególnie mu zależało?
- Swoją pedagogiką walczył o wykonawców najwyższego poziomu. Uczył szacunku dla kompozytora, poważnego wnikania w jego intencje, wierności nie tylko literze zapisu, ale nade wszystko duchowi kompozycji. Wiedział, że przygotowanie do zawodu artysty to nie tylko zdobycie rzemiosła artystycznego, ale przede wszystkim ukształtowanie osobowości adepta sztuki do godnego sprawowania muzycznego posłannictwa. Związek między człowieczeństwem a artyzmem był dla niego oczywisty. Należałoby sobie życzyć, aby jego osiągnięcia były wzorem dla pianistów, a zwłaszcza dla młodych podejmujących ten zawód.

Dziękuję za rozmowę.
Elżbieta Skrzypek

"Nasz Dziennik" 2005-05-09

Autor: ab