Więckowski pierwszy zrezygnował
Treść
Rezygnacja szefa warszawskiego PiS Macieja Więckowskiego, któremu zarzuca się niedopatrzenie, jakie zaowocowało niezarejestrowaniem Jana Olszewskiego jako kandydata na senatora, to pierwsza istotna decyzja kadrowa w PiS po wyborach parlamentarnych. Ale wszystko wskazuje na to, że nie ostatnia. Rozliczenia kampanii wyborczej i osób odpowiedzialnych za niewłaściwe "ułożenie listy" domagają się działacze PiS także w innych miastach. Wczoraj prezes PiS Jarosław Kaczyński w Poznaniu spotkał się z Zarządem Regionu PiS. To właśnie w Poznaniu Prawo i Sprawiedliwość doznało największej, choć nieprzypadkowej porażki wyborczej.
Szef warszawskiego PiS Maciej Więckowski ujawnił wczoraj, że złożył na ręce prezesa partii rezygnację z pełnionej funkcji. Według sekretarza generalnego PiS Joachima Brudzińskiego, decyzje w sprawie Więckowskiego zapadną po grudniowym kongresie partii. Rezygnacja Więckowskiego ma związek z tym, że stołecznym strukturom partii nie udało się przed ubiegłymi wyborami zebrać podpisów pod kandydaturą Jana Olszewskiego do Senatu. Zdaniem części posłów PiS, Więckowski nie jest jedyną osobą, która powinna ponieść konsekwencje w związku ze "sprawą Olszewskiego".
- Trochę wygląda to tak - kowal zawinił, a cygana powiesili. Za Biuro Organizacyjne odpowiada Joachim Brudziński i nie ulega dla mnie wątpliwości, że również w stosunku do jego osoby powinny zostać wyciągnięte konsekwencje - powiedział "Naszemu Dziennikowi" jeden z działaczy PiS z terenu centralnej Polski.
Według naszych informacji, wniosek o odwołanie Brudzińskiego najprawdopodobniej pojawi się właśnie na grudniowym kongresie partii. Jak tłumaczą nasi rozmówcy, w kilku przypadkach na "jedynkach" znaleźli się ludzie, którzy nie potrafili "pociągnąć" listy, ale należący do grona "zaufanych Brudzińskiego". Tak było - ich zdaniem - chociażby w przypadku Torunia, gdzie numerem jeden stał się mało znany poseł Łukasz Zbonikowski. Dopiero na dalszych miejscach umieszczono chociażby Zbigniewa Girzyńskiego i Annę Sobecką.
- Miałem jeden z lepszych wyników w kraju, lepsi ode mnie byli tylko ministrowie i posłowie, którzy często występują w mediach. Pan twierdzi, że lista w Toruniu była źle ułożona, a wywalczyliśmy jeden mandat więcej niż w poprzednich wyborach - skomentował Zbonikowski w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
Jednak najgorszy wynik w kraju PiS uzyskało w Poznaniu, gdzie partia Jarosława Kaczyńskiego zdobyła zaledwie dwa mandaty; w 2005 roku w wyborach parlamentarnych miała ich pięć. Wczoraj w Poznaniu z Zarządem Regionu Wielkopolskiego PiS spotkał się prezes partii Jarosław Kaczyński.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-11-21
Autor: wa