Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Więcej marines w Afganistanie

Treść

Prezydent Stanów Zjednoczonych wyśle dodatkowe 34 tysiące amerykańskich żołnierzy do Afganistanu. Oficjalne ogłoszenie tych planów przewidziano dziś. Waszyngton apeluje także do swoich międzynarodowych partnerów, a przede wszystkim do pozostałych członków NATO, o wsparcie. Możemy być prawie pewni, że w przyszłym roku liczba wojsk stacjonujących w tym regionie będzie zdecydowanie rosła.

Wraz z 22 tysiącami żołnierzy, których wysłanie już wcześniej Obama zatwierdził, liczba amerykańskich wojskowych stacjonujących w Afganistanie przekroczy 100 tysięcy. Ponad połowę z nich w ten rejon wysłał właśnie obecny, wyjątkowo "antywojenny" szef Białego Domu. Prezydent zamierza poprosić członków NATO, a także innych partnerów o zwiększenie kontyngentu o blisko 5 tys. żołnierzy. Mieszane jednostki Stanów Zjednoczonych i państw Paktu Północnoatlantyckiego liczyły prawie 40 tysięcy latem tego roku. Zwiększenie siły tej armii dowodzonej przez gen. Stanleya A. McChrystala związane było z nasileniem się ataków partyzantów i z koniecznością przeprowadzenia kontroperacji.
Nowe jednostki zostaną wysłane do Afganistanu na początku stycznia przyszłego roku, z możliwością opóźnienia bądź zrezygnowania z ich rozmieszczenia na terenie kraju, w zależności od sprawności funkcjonowania rządu w Kabulu. Jak podkreślają przedstawiciele Departamentu Obrony, nie podjęto jeszcze żadnej decyzji co do tego, jakie rodzaje jednostek pojadą na Bliski Wschód, oprócz oddziału marines, który uda się na miejsce jako pierwszy.
Szczegóły wojennego planu Obamy ujawniono na dzień przed oficjalnym ogłoszeniem decyzji. Prezydent osobiście omawiał jego detale w czasie swojego wystąpienia w Akademii Wojskowej w West Point w Nowym Jorku. Decyzja o wysłaniu dodatkowych sił do Afganistanu z całą pewnością przyczyni się do dalszego spadku poparcia dla obecnej polityki Waszyngtonu. Obama w trakcie kampanii prezydenckiej obiecał bowiem jak najszybsze zakończenie działań wojennych na Bliskim Wschodzie, podczas gdy sukcesywnie zwiększa ilość wysyłanych w ten region żołnierzy. Media podkreślają, że amerykańskie społeczeństwo jest już zmęczone taką polityką i z powodu codziennych doniesień o ofiarach wśród żołnierzy - nastawione pesymistycznie.
Jak podkreśla administracja Białego Domu, prezydent nadal prowadzi "strategię wycofania". Zwiększenie sił w Afganistanie ma na celu doprowadzenie do stabilizacji w kraju i do oddania go w ręce miejscowego rządu. Takiego samego zdania jest premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown, który rozmawiał z Obamą w poniedziałek. Brown twierdzi, że głównym celem nowej strategii jest osłabienie talibów, a przez to wzmocnienie Afganistanu jako takiego. W jego opinii, w ciągu następnego roku armia afgańska zwiększy się z 90 tys. do 134 tys. żołnierzy, z czego aż 10 tys. przebywać będzie w prowincji Helmand - gdzie jak podkreślają brytyjscy dowódcy - skupiają się największe siły talibów. W tym samym regionie do ok. 4 tys. zwiększona będzie liczba miejscowych policjantów, których szkolić mają międzynarodowe jednostki. Nowa strategia zakłada wykształcenie w pełni sprawnej i samodzielnej policji w Afganistanie w ciągu pół roku. Nie do końca wiadomo, jakie jest stanowisko Polski w tej sprawie. Premier Donald Tusk, który rozmawiał z Obamą wczoraj poinformował, że decyzja o ewentualnym zwiększeniu polskiego kontyngentu w Afganistanie jeszcze nie zapadła. W czasie telefonicznej rozmowy z Tuskiem Obama miał poprosić, aby Polska wspólnie z innymi państwami europejskimi "uzupełniła dodatkowy kontyngent" żołnierzy, który zostanie wysłany do Afganistanu. Tusk stwierdził, iż jeśli nie będzie innego wyjścia, podejmie decyzję na przełomie roku. Jak dodał, USA oczekują, że nasz kraj zasili międzynarodowy kontyngent liczbą od kilkuset do tysiąca żołnierzy.
Rzecznik Białego Domu Robert Gibbs zaznacza, że to właśnie przekazanie pełnej i samodzielnej władzy w ręce Afgańczyków jest głównym celem nowej strategii USA w Afganistanie. Najbliższe miesiące będą sprawdzianem prezydenta Hamida Karzaja. Czy jest on w stanie wziąć odpowiedzialność za swój kraj, przeprowadzić reformy, zwalczyć korupcję, a w pierwszym rzędzie - zapewnić bezpieczeństwo swoim obywatelom.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2009-12-02

Autor: wa