Widacki przed sądem
Treść
Proces posła Jana Widackiego, oskarżonego m.in. o nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań, rozpoczął się wczoraj przed Sądem Okręgowym Warszawa Praga. Poseł Demokratycznego Koła Poselskiego nie przyznaje się do winy. Prokuratura zarzuca Widackiemu, że w 2004 r. nakłaniał świadka Sławomira R., który odsiaduje karę m.in. za zabójstwo, aby ten złożył nieprawdziwe zeznania. Miały być one korzystne dla bronionego wówczas przez Widackiego Mirosława D. ps. "Malizna", szefa gangu pruszkowskiego. "Malizna" był sądzony w sprawie zabójstwa szefa tego gangu Andrzeja Kolikowskiego ps. "Pershing". Inne zarzuty wobec posła dotyczą nacisków na lobbystę Marka Dochnala z kwietnia 2005 r., aby przed komisją ds. PKN Orlen nie oczerniał Jana Kulczyka, którego Widacki reprezentował. Pośrednikiem w tych działaniach miał być obrońca lobbysty mecenas Ryszard Kuciński. Kolejny zarzut to przekazywanie w 2003 r. grypsów od bronionego przez Widackiego Krzysztofa F., skazanego potem na dożywocie za dwukrotne zabójstwo. W procesie wraz z posłem oskarżonych jest jeszcze pięć osób, m.in. gangsterzy z grupy pruszkowskiej. Widacki kategorycznie odpiera zarzuty, stwierdzając, że są oparte na pomówieniach przestępców. Jego zdaniem, "akt oskarżenia jest nielogiczny i niezrozumiały", a wszystkie zarzuty oparto "na fałszywych zeznaniach osób pozbawionych wolności". - Mam podstawy sądzić, że te osoby zostały do nich nakłonione - oświadczył. Według posła, prowadzone za rządów PiS śledztwo było "co najmniej tendencyjne", ze względu na jego konflikt ze Zbigniewem Ziobrą, ówczesnym szefem resortu sprawiedliwości, oraz Zbigniewem Wassermannem, ówczesnym koordynatorem służb specjalnych. Prokuratura złożyła wnioski o przesłuchanie jako świadków m.in. Wassermanna, Dochnala, Kulczyka oraz świadka koronnego ze sprawy zabójstwa "Pershinga". Sprawę miała prowadzić pierwotnie sędzia Barbara Piwnik, była minister sprawiedliwości w rządzie Leszka Millera, ale ze względu na "znaczne obciążenie" wyznaczono inny skład sędziowski. Zenon Baranowski "Nasz Dziennik" 2008-12-09
Autor: wa