Wiadomo, że nic nie wiadomo
Treść
Z posłem Edwardem Siarką (PiS), członkiem sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej, rozmawia Jacek Dytkowski Kiedy projekt noweli ustawy kompetencyjnej opracowany przez PiS rozpatrzy komisja? - W tej chwili o losach tego projektu niewiele można powiedzieć. Został on rzeczywiście przez nas zaproponowany. Jednak praktyka jest taka, że znajduje się on w tej chwili jakby w rękach marszałka, który uruchamia całą procedurę ustalania prac i generalnie kieruje projekt do komisji. Trudno mi jest powiedzieć, do której, ale podejrzewam, że pewnie do Komisji ds. Unii Europejskiej. A co się dzieje z projektem rządowym? - Na razie nic nie wiadomo. Nawet trudno powiedzieć, jaki ten projekt będzie nosił tytuł. Po prostu go nie ma. Podobno projekt PiS jest niezgodny z Konstytucją... - Ale to są argumenty, które - że tak powiem - "wyciągane są jak króliki z kapelusza". Zresztą, dzieje się tak przy każdym projekcie, który PiS zgłasza. Musimy przecież pamiętać, że ma on przede wszystkim prowadzić do wzmocnienia interesów ustrojowych państwa polskiego. Takie jest jego założenie i tak to zapisaliśmy w uzasadnieniu. Co prawda, na dzień dzisiejszy mamy ustawę z 2004 r., sprzed wejścia Polski do UE, która reguluje kwestie współpracy rządu z Sejmem i Senatem, ale te zapisy nijak, w mojej ocenie, będą się miały do potrzeb w momencie, kiedy wejdzie w życie traktat lizboński. Co będzie, jeśli Platforma Obywatelska nie zaakceptuje Państwa projektu? - To bardzo trudne pytanie. Słuchałem ostatniego wywiadu z panem prezydentem i muszę stwierdzić, że jest on mimo wszystko w tej materii cały czas optymistą. Uważam, że będziemy mieli na pewno dużo problemów z wprowadzeniem tych zapisów w życie, chociażby dlatego, żeby stworzyć wokół nich "szum" w mediach, by pokazać PiS jako partię rozrabiającą, czy przedstawić nas jako tych, którzy nie chcą się porozumieć. A tak na dobrą sprawę chodzi tu przecież o sprawy dla nas istotne. Brak aprobaty ze strony PO będzie znaczyło niedotrzymanie warunków umowy? - To by oznaczało, że nie dotrzymała ona warunków tego kompromisu. Przynajmniej taki mieliśmy przekaz, bo oczywiście treści tego kompromisu nie mamy zapisanego - przynajmniej nikt z nas jako posłów nigdy go nie widział w formie jakiegoś dokumentu. Ale rozumiem, iż sensowną politykę można też uprawiać i prowadzić partnerskie rozmowy na tej zasadzie, że dwie strony dotrzymują chociażby ustnych porozumień lub kompromisu. Prezydent powinien ratyfikować traktat lizboński bez podpisania ustawy kompetencyjnej w Państwa wersji? - Bez podpisania, bez uchwalenia ustawy kompetencyjnej, uważam, że prezydent nie powinien podpisać traktatu. Nawet wydaje mi się, iż byłaby to trudna w argumentacji pozycja do obrony, gdyby stało się inaczej. Oczywiście, że nad złożonym projektem zawsze się dyskutuje, i może on być jeszcze bardziej uszczegółowiony, aby wykluczyć jakieś wątpliwości - co jest normalne w praktyce Sejmu, jak widzimy. Natomiast wydaje mi się, że ta ustawa w takiej czy innej wersji, zachowująca ogólny kierunek, który jest w niej zapisany, musi być przyjęta. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-05-08
Autor: wa