Weto to weto
Treść
Z Kathy Sinnott, irlandzką europarlamentarzystką (Niepodległość i Demokracja), rozmawia Anna Wiejak
Jak Pani sądzi, czy Irlandia ulegnie naciskom i ratyfikuje traktat lizboński?
- Problem w tym, że rząd irlandzki nie może ratyfikować tego dokumentu bez zgody obywateli. Nie da się tego obejść. Jedyne, co może uczynić, to wydać rezolucję, iż oczekuje kontynuacji procesu ratyfikacyjnego i liczy na to, że Irlandczycy zagłosują na "tak". Ale Irlandczycy są wolnym narodem i uczynią tak, jak będą uważali za słuszne.
Jak Pani sądzi, co rząd Irlandii uczyni w tej sytuacji?
- Irlandzki rząd ma z założenia służyć obywatelom, zatem powinien uszanować mandat, jaki mu powierzył naród, ten zaś zawetował traktat. Powinien zatem sprzeciw społeczeństwa potraktować jako ostateczny, nawet jeżeli proces ratyfikacyjny w innych krajach będzie kontynuowany. Weto to weto. Tymczasem rząd czyni odwrotnie.
Pojawiały się pomysły, aby wykluczyć Irlandię z Unii Europejskiej. Jak Pani ocenia tego rodzaju pogróżki?
- Są one zupełnie nieuzasadnione - jesteśmy członkami Wspólnoty Europejskiej, ponadto nie istnieje żaden zapis prawny, który by nas zmusił do cofnięcia weta. Wręcz przeciwnie, to właśnie dzięki temu, że należymy do UE, mamy prawo powiedzieć "nie". Jeśli chodzi o wykluczenie Irlandii ze Wspólnoty, to taka kwestia w ogóle nie istnieje. Nawet José Manuel Barroso stwierdził, że irlandzkie weto nie było głosem przeciw Europie. Nikt nie ma prawa nas karać za tę decyzję, bowiem wszystko odbyło się zgodnie z obowiązującym w Europie prawem. Mieliśmy prawo odrzucić ten dokument i z niego skorzystaliśmy, a oni muszą przyjąć to do wiadomości - nie mogą przecież łamać ustanowionych przez siebie praw. Musimy ponadto zadać sobie zasadnicze pytanie: czym stała się Unia Europejska?
Czy, Pani zdaniem, uzasadnione są zarzuty niektórych polityków, że poprzez odrzucenie traktatu w referendum Irlandia doprowadziła do kryzysu we Wspólnocie? Czy w ogóle mamy do czynienia z jakimkolwiek kryzysem?
- W żadnym wypadku! Europejskie instytucje kontynuują swoją dotychczasową działalność - nie ma żadnych przeszkód, aby tego nie czyniły. Teraz Unia powinna zacząć reformy zmierzające w kierunku przywrócenia obywatelom wpływu na polityczną rzeczywistość. Zanim jednak to nastąpi, z powodzeniem i bez szkody dla nikogo Wspólnota może działać na dotychczasowych zasadach.
Czy nie sądzi Pani, że po przyjęciu przez wszystkie kraje Wspólnoty traktatu reformującego w obecnie proponowanej formie Unia Europejska stanie się tworem o ustroju gdzieś między oligarchią a socjalizmem?
- Jeżeli pozwoli się, aby Unia Europejska zignorowała demokratyczne weto Irlandii i dalej pójdzie w tym kierunku, to mam poważne obawy co do jej przyszłości. Jeśli okaże się, że potrafi ona wysłuchać głosu swoich obywateli oraz uszanować ustanowione przez siebie reguły, to pokładam w niej wielką nadzieję.
A czego się Pani spodziewa? Jaka będzie przyszłość Wspólnoty?
- Przekonamy się przez następne dwa miesiące. Ten okres może okazać się decydujący i z pewnością wiele nam wyjaśni, jeśli chodzi o dalszy kierunek wspólnotowej polityki. Mam nadzieję, że będę świadkiem tego, że nasz rząd uszanuje wolę obywateli. Obawiam się jednak, iż tak się nie stanie.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-06-21
Autor: wa