Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wędliny z odpadków

Treść

Skandal mięsny w Bawarii

Zakłady mięsne z Dolnej Bawarii deklarowały przeznaczone na paszę odpady pochodzące z uboju zwierząt w postaci m.in. kości, skór wieprzowych jako pełnowartościowe produkty żywnościowe i eksportowały je za granicę. Sprzedawano je głównie do Włoch i Francji, Węgier i państw bałtyckich. - Niemieckie służby celne prowadzące śledztwo w tej sprawie wykluczają, by część dostaw mogła trafić także do Polski - powiedział rzecznik Urzędu Celnego w Kolonii Leonard Bierl.
Jednak liczne niemieckie źródła (m.in. telewizja ARD i hamburski tygodnik "Stern") twierdzą, że część dostaw mogła zostać wyeksportowana także do nas. Doktor Cezary Bogusz z Głównego Inspektoratu Weterynarii nie potwierdził dotychczas, aby zakwalifikowane jako żywność odpady trafiły do Polski. - Każda firma ma obowiązek rejestrowania tzw. handlowych dokumentów identyfikacyjnych. Jeżeli jakakolwiek przesyłka z Niemiec trafiła do Polski, to najprawdopodobniej w najbliższym czasie odbierzemy taki sygnał - stwierdził dr Bogusz, dodając, że działanie jedynie na podstawie doniesień prasowych "byłoby szukaniem igły w stogu siana".
Prokuratura w Memmingen, urząd celny w Kolonii oraz bawarski resort rolnictwa potwierdziły, że odpady, które powinny zostać utylizowane lub w najlepszym wypadku przerobione na karmę dla kotów i psów, były przez niemieckie firmy sprzedawane jako pełnowartościowe produkty spożywcze. Prokuratura zapewnia, że śledztwo się rozwija i w dalszym ciągu ujawniane są nowe, nieznane dotąd fakty. Federalne ministerstwo ochrony środowiska w Berlinie zażądało od Bawarii szczegółowych informacji na temat skandalu, by móc poinformować o jego zasięgu Unię Europejską.
Bawarskie zakłady mięsne skupowały p oubojowe odpady, często nawet zepsute, z licznych rzeźni na terenie Niemiec, Szwajcarii i Austrii. Następnie, deklarując je jako półprodukty lub produkty żywnościowe, sprzedawały innym firmom przetwórczym w kraju i za granicą.
Z niezdatnych do spożycia odpadów produkowano m.in. pierożki ravioli, tortelini, prasowane sznycle indycze, wędliny, a także buliony, żelatyny, jogurty, margaryny i wiele innych produktów dostępnych w sklepach. Udowodniono, że w ciągu ostatnich dwóch lat bawarskie zakłady wyeksportowały minimum 1700 ton takich produktów. Zdaniem bawarskiego ministra ochrony środowiska Wernera Schnappaufa, do odbiorców we Włoszech, Francji, na Węgrzech i w Niemczech mogło trafić nawet 2600 ton odpadów. Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" poinformował, że zakłady w Deggendorf i Illertissen przyjęły w minionych dwóch latach od 400 do 600 ton skór i kości wieprzowych, a następnie, deklarując odpady jako produkty żywnościowe, sprzedały je innym firmom przetwórczym w kraju i za granicą.
Minister Schnappauf zapewnił, że w miarę możliwości winni skandalu zostaną srogo ukarani, a podejrzane produkty zostaną wycofywane z rynku. Jego zdaniem, nie ma jednak zagrożenia dla zdrowia konsumentów, ponieważ odpady przetwarzane były w wysokich temperaturach.
Niemieckie służby celne wraz z policją przeprowadziły w czwartek rewizje w 39 mięsnych zakładach przetwórczych na terenie Bawarii. Nieprawidłowości stwierdzono w co najmniej trzech firmach znajdujących się w miejscowościach: Deggendorf, Illertissen i Simbach am Inn. Schnappauf zapewnił, że zakład Deggendorfer Frost GmbH straci licencję i zostanie zamknięty. Tygodnik "Stern" napisał, że jeden z niemieckich odbiorców znalazł w mięsie dostarczanym przez podejrzaną firmę rękawice, kamienie oraz inne brudne przedmioty i zawiadomił policję. Jeden z podejrzanych w aferze mięsnej, dyrektor firmy w Deggendorf, został skazany dwa lata temu na dwa lata więzienia w zawieszeniu za oszustwa mięsne i wręczanie łapówek.
Pracownik jednego z zakładów mięsnych, który odmówił ujawnienia swoich personaliów, przyznał w rozmowie z tygodnikiem "Stern", że o takich praktykach od dawna wiedzą wszyscy w branży. Wyjaśnił, że po prostu cała branża żyje z tego typu machlojek. Zdaniem rzecznika organizacji ochrony konsumentów "Food watching" Tolo Bodego, wykryta afera jest jedynie "wierzchołkiem góry lodowej". Jego zdaniem, "podejrzane" składniki można znaleźć zarówno w tanich produktach, jak i w żywności oferowanej w drogich sklepach.
Waldemar Maszewski, Hamburg

"Nasz Dziennik" 15-16 października 2005

Autor: mj