Wdzięczny Bogu za dar tworzenia
Treść
Od ponad sześćdziesięciu lat Andrzej Tkacz, 97-letni twórca ludowy, z wielką pasją rzeźbi dzieje Sandomierza. Spod snycerskiego dłuta artysty wychodzą szczególnie piękne krucyfiksy, figurki Chrystusa Frasobliwego, wizerunki Matki Bożej Częstochowskiej i świętych, a także feretrony i postacie biblijne.
W latach terroru stalinowskiego pan Andrzej nieraz widział, jak strażnicy znęcali się nad więźniami politycznymi na zamku w Sandomierzu, słyszał jęki katowanych. Pragnienie pomszczenia ich męczeństwa wyraził metaforycznie na jednej z płaskorzeźb: rycerz na koniu przebija cielsko smoka z rozwartą paszczą - Stalina, który "pożerał naszych ojców i braci męczonych w więzieniu w sandomierskim zamku". Wielkim wydarzeniem, które artysta udokumentował, była wizyta Ojca Świętego Jana Pawła II w Sandomierzu 12 czerwca 1999 roku. Dwie polichromowane płaskorzeźby Andrzeja Tkacza z Papieżem Polakiem na tle sandomierskiej bazyliki katedralnej znajdują się w tutejszym muzeum diecezjalnym. Choć artysta wkroczył już w 97. rok życia i ma osłabiony wzrok, a jego ręce nie są już tak sprawne, jak kiedyś, rozpoczął pracę nad kolejną płaskorzeźbą, przedstawiającą młodą parę jadącą bryczką do katedry sandomierskiej, aby wziąć ślub. Sędziwy rzeźbiarz czuje się człowiekiem spełnionym. Wdzięczny jest Panu Bogu za otrzymany talent rzeźbiarski, za wyjątkową wrażliwość na piękno otaczającego świata, za radość, jaką mógł sprawiać ludziom swoją sztuką. Zawsze też służył innym pomocą, zwłaszcza w czasie wojny ratował wielu od głodu, szczególnie wielodzietne rodziny.
Już jako czternastoletni chłopiec na prośbę proboszcza w rodzinnej parafii w Kamieniu k. Rzeszowa, gdzie przyszedł na świat, wyrzeźbił krucyfiks do kościoła, a także figurę św. Wojciecha i św. Stanisława. Jemu też powierzono rekonstrukcję brakujących elementów wystroju w bazylice katedralnej i innych sandomierskich świątyniach, np. stalli w kościele pw. Świętego Pawła. - Po wielkim pożarze seminaryjnego kościoła św. Michała w 1966 r. mój ojciec wykonał ornamenty zdobiące chór oraz belkę tęczową. Świętej pamięci ks. bp Marian Zimałek, ówczesny rektor kościoła, często nas odwiedzał, czuwając nad pracą ojca. Okazywał wiele zainteresowania jego rzeźbiarstwem i chętnie rozmawiał z nim o sztuce. Twórczość ojca cenił też Jan Paweł Mazurkiewicz, artysta malarz wykształcony w Krakowie, i zachęcał do sprzedaży jego prac w prowadzonej przez siebie galerii. W całym pracowitym życiu twórczość rzeźbiarska była dla mego ojca zawsze najważniejsza - wspomina pani Irena Mańko, córka artysty. Swoistym dopełnieniem twórczości rzeźbiarskiej i czasami malarskiej były wiersze i piosenki, które sam układał. - Na licznych wystawach w kraju ludzie cisnęli się do mnie, każdy chciał posłuchać opowieści o moich pracach, piosenek i wierszy, które sam układałem. Rzeźbiłem od dzieciństwa. Moja twórczość rodziła się z obserwacji natury, były to więc ptaki, zwierzęta, ludzie przy swych codziennych zajęciach, sceny z życia wsi - mówi artysta.
Rzeźby pana Andrzeja prezentowane były na wystawach organizowanych w całej Polsce, m.in. w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Toruniu, Kielcach, Rzeszowie. Obecnie podziwiać je można w kościołach podkarpackich w Kamieniu i Nowosielcu oraz Radomiu, Samborcu i w większości kościołów sandomierskich.
Alicja Trześniowska
"Nasz Dziennik" 2009-08-06
Autor: wa