Wczoraj Karta, dziś traktat
Treść
W podniosłej atmosferze odbyło się wczoraj podpisanie przez Hansa-Gerta Poetteringa, José Manuela Barroso i José Socratesa Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Jednocześnie grupa eurosceptycznych posłów zaprotestowała przeciwko sygnowaniu nowej eurokonstytucji, domagając się przeprowadzenia referendum w sprawie ratyfikacji traktatu z Lizbony. Większość rządów krajowych zrezygnuje jednak z takiego sposobu wprowadzenia w życie tego dokumentu w obawie przed jego odrzuceniem.
Wraz z wejściem w życie traktatu reformującego, który ma zostać dziś podpisany w Lizbonie, Karta Praw Podstawowych stanie się dokumentem prawnie wiążącym tej samej rangi, co unijne traktaty. Traktat ma wejść w życie 1 stycznia 2009 roku, pod warunkiem jednak, że tym razem nie będzie problemów z jego ratyfikacją. Poprzedni projekt traktatu konstytucyjnego UE przepadł w 2005 r. w referendach we Francji i Holandii. Dotychczas na referendum w tej sprawie zdecydowała się jedynie Irlandia. Może ona jednak zgotować niespodziankę. Wszyscy pamiętają, jak w czerwcu 2001 r. odrzuciła w referendum traktat z Nicei i głosowanie trzeba było powtarzać, po zagwarantowaniu, że traktat nie zmieni statusu Irlandii jako kraju neutralnego. Czy postawa tego państwa i tym razem może spowolnić tak oczekiwane w Brukseli zmiany?
Sam traktat zawiera wiele niejasnych sformułowań, a także niedoprecyzowanych artykułów. Nadal pozostaje niejasne, jak Unia miałaby korzystać z możliwości podejmowania decyzji kwalifikowaną większością głosów w tak wrażliwej dziedzinie, jak polityka imigracyjna. Wiele wątpliwości budzą też wprowadzane przez eurokonstytucję kluczowe stanowiska we władzach Unii, które mają usprawnić funkcjonowanie UE i zwiększyć jej znaczenie na arenie międzynarodowej, mianowicie o przewodniczącego Rady Europejskiej (prezydent UE) oraz o tzw. ministra spraw zagranicznych Unii.
Mimo wielu zagrożeń, jakie niesie ze sobą ten dokument, a o których wielokrotnie informowaliśmy na łamach "Naszego Dziennika", Polska będzie jednym z pierwszych krajów, który go podpisze.
"Przyjęcie tego Traktatu oznacza m.in. wzmocnienie władzy i pozycji Unii wobec państw narodowych, bez żadnych faktów potwierdzających umocnienie wspólnoty wartości i interesów, które Unia ma realizować, milczącą aprobatę dla wrogości antychrześcijańskiej, która uniemożliwiła umieszczenie w Traktacie jakichkolwiek odniesień do chrześcijaństwa, uznanie godzących w ład moralny konceptów w rodzaju 'orientacji seksualnej'; więcej, uznanie ich za podstawę roszczeń prawno-politycznych, zobowiązanie do rezygnacji z waluty narodowej, podczas gdy przyjęcie przez Polskę euro ma być dopiero przedmiotem narodowej debaty, degradację pozycji Polski w instytucjach Unii", podkreślono w oświadczeniu wydanym przez Prawicę Rzeczypospolitej.
ŁS, PAP
"Nasz Dziennik" 2007-12-13
Autor: wa