Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wcześniejsze wybory nie przejdą

Treść

Już w najbliższy wtorek Sejm będzie głosował nad wnioskiem Prawa i Sprawiedliwości o samorozwiązanie Sejmu. Wszystko jednak wskazuje na to, że PiS zostanie zmuszone do budowy koalicji rządowej z udziałem Samoobrony i LPR. Poparcie wniosku o samorozwiązanie Sejmu wykluczają bowiem wszystkie kluby parlamentarne, a liderzy opozycyjnej Platformy Obywatelskiej zapewniają, że nie rozumieją "natarczywości, z jaką PiS chce pozbyć się władzy".

Za niespełna tydzień, podczas kolejnego posiedzenia Sejmu pod obrady poddany zostanie wniosek o samorozwiązanie parlamentu. Przyjęcie takiego wniosku oznaczałoby konieczność przeprowadzenia, jak chce tego Prawo i Sprawiedliwość, wcześniejszych wyborów parlamentarnych, które miałyby odbyć się jeszcze przed przyjazdem do Polski Papieża Benedykta XVI.
- Wniosek o samorozwiązanie Sejmu jest zaplanowany na wtorek, 4 kwietnia, jako pierwszy punkt obrad, z głosowaniem zaraz po debacie - zapowiedział marszałek Sejmu Marek Jurek. Debata polegałaby na przedstawieniu stanowisk poszczególnych klubów parlamentarnych. Można się jednak spodziewać wyjątkowej niemal zgodności opinii wyrażonych zarówno w trakcie debaty, jak i podczas głosowania. Wszystkie bowiem kluby parlamentarne z wyjątkiem Prawa i Sprawiedliwości opowiadają się zdecydowanie przeciwko wcześniejszym wyborom. To zaskakuje marszałka. - Żadna partia demokratyczna nie powinna się bać wyborców. Niewiara w demokrację albo lęk przed demokracją, wyborami jest niczym nieuzasadniony - uważa marszałek Marek Jurek.
Spotkanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego z liderami Platformy Obywatelskiej, jakie odbyło się w poniedziałkowy wieczór, a które w gronie działaczy PiS określano nieoficjalnie i żartobliwie mianem "ostatniej nadziei", zakończyło się bez efektów. Prezydent miał przekonywać i - jak się dowiedzieliśmy - przekonywał niezwykle intensywnie liderów PO do poparcia PiS-owskiego wniosku o przeprowadzenie wcześniejszych wyborów. Ale nie przekonał.

Nie przekonał prezydent, nie przekona i premier
Również i wezwanie premiera Kazimierza Marcinkiewicza skierowane do liderów Platformy Obywatelskiej pozostało bez echa. Premier apelował, by PO poparła wniosek jego klubu i zagłosowała we wtorek za samorozwiązaniem Sejmu. I choć PO zdecydowanie taką możliwość odrzuca, to jednak premier Marcinkiewicz - jak twierdzi - ma nadzieję, że liderzy Platformy przez najbliższy tydzień zmienią stanowisko w tej sprawie.
- Skoro Platforma zarzuca nam dokonywanie zamachu na wolność, demokrację w Polsce, to należałoby dążyć do wcześniejszych wyborów, by odebrać nam władzę. Jeśli Platforma tego nie czyni, to znaczy, że kłamała - mówił we wtorek premier Kazimierz Marcinkiewicz.
Szef rządu nie chciał na razie powiedzieć, czy w przypadku odrzucenia przez Sejm wniosku o wcześniejsze wybory wystąpi o wotum zaufania dla swego rządu. Podkreślił, że na to pytanie odpowie dopiero po sejmowym głosowaniu w sprawie wcześniejszych wyborów.
A to, że Sejm wniosek o samorozwiązanie odrzuci, jest już niemal przesądzone. Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk powiedział wczoraj podczas swojej wizyty w Wielkopolsce, że nie wydarzyło się nic, co mogłoby w jakikolwiek sposób wpłynąć na zmianę negatywnego stanowiska Platformy Obywatelskiej w sprawie przedterminowych wyborów.
- Jestem coraz bardziej zdziwiony, że oprócz Jarosława Kaczyńskiego także pan Kazimierz Marcinkiewicz tak natarczywie domaga się zakończenia swojej misji - komentował Tusk podczas spotkania z mieszkańcami i przedstawicielami konińskiej kopalni węgla brunatnego w wielkopolskim Kleczewie.
W podobny sposób wypowiadał się również Jan Maria Rokita, który wykluczając możliwość poparcia wniosku o samorozwiązanie Sejmu, zapowiedział, że Platforma Obywatelska jest gotowa wspierać niektóre projekty rządu premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Oczywiście o ile, jak zaznaczał Rokita, w tym rządzie nie znajdzie się Andrzej Lepper.
- Gdybym był PiS-em, wolałbym uzyskiwać poparcie PO, niż brać sobie Leppera do rządu - mówił Rokita.

PiS - Samoobrona i...?
Rekonstrukcja rządu i uzupełnienie go politykami Samoobrony wydaje się być jednak nieuniknione, jeżeli w przyszły wtorek Sejm odrzuci wniosek o samorozwiązanie. Co więcej - prawdopodobnie nie uda się zrealizować również, powtarzanego w kuluarach klubu parlamentarnego PiS, pomysłu, by w nowym, zrekonstruowanym rządzie znaleźli się politycy Samoobrony, jednak bez budzącego wiele kontrowersji Andrzeja Leppera. We wtorek szef Samoobrony wykluczył zdecydowanie możliwość tworzenia rządu bez swojego udziału w tym gabinecie.
- Jeśli Sejm nie przyjmie wniosku o samorozwiązanie i PiS zaproponuje Samoobronie koalicję rządową, to Andrzej Lepper na pewno w rządzie się znajdzie. Nie ma innej możliwości - uważa wicemarszałek Andrzej Lepper.
Według szefa Samoobrony, jego partia powinna otrzymać 25 proc. ministerstw - proporcjonalnie do stosunku posłów Samoobrony i PiS. Ważne dla Leppera resorty, które jego zdaniem powinny przypaść Samoobronie, to ochrona środowiska, gospodarka i resort pracy.
Jak się nieoficjalnie dowiedział "Nasz Dziennik", tak duży udział Samoobrony w ministerstwach jest wykluczony, choć PiS patrzy na udział samego Leppera w rządzie zdecydowanie życzliwiej niż kilkanaście tygodni temu, kiedy podpisywano pakt stabilizacyjny. Lider Samoobrony okazał się bowiem partnerem zdecydowanie bardziej lojalnym i skorym do współpracy niż szefujący LPR Roman Giertych.
- Pracuję w prezydium Sejmu z Lepperem i jest on współpracownikiem lojalnym i przewidywalnym - mówił marszałek Marek Jurek, odpowiadając na pytanie dziennikarzy, czy wyobraża sobie Andrzeja Leppera jako wicepremiera w rządzie.
Pozostaje jednak pytanie, kto będzie trzecim koalicjantem. Samoobrona chciałaby w rządzie mieć swoich partnerów z "Bloku Narodowo-Ludowego", czyli Ligę Polskich Rodzin, wyklucza natomiast koalicję rządową z PSL, ale Prawo i Sprawiedliwość skłania się raczej ku życzliwie recenzującej poczynania rządu Marcinkiewicza partii Waldemara Pawlaka niż ostro atakującemu PiS ugrupowaniu Romana Giertycha. Nieoficjalnie mówi się, że PiS gotowe byłoby zawrzeć koalicję rządową również i z LPR pod warunkiem jednak, że w skład nowego gabinetu nie wszedłby właśnie Giertych, który - jak wykazują badania opinii publicznej - cieszy się niewielkim zaufaniem społeczeństwa, a przez niektórych polityków innych ugrupowań uważany jest za osobę niezbyt wiarygodną i często zmieniającą zdanie. Sam Giertych na wtorkowej konferencji prasowej zapewnił, że "do rządu się nie pcha".
- Kohabitacja między Andrzejem Lepperem a Zytą Gilowską w jednym rządzie jest ciekawym eksperymentem, który dla mnie byłby nie do zaakceptowania - mówił Giertych.
Przyznał jednak, że gdyby się okazało, że "rząd się zdecyduje na głęboką przebudowę, odejście od programu liberalnego, odejście od programu Zyty Gilowskiej i Unii Wolności, również w kontekście polityki zagranicznej i polityki zdrowia", to LPR "mogłaby rozmawiać".
Szef LPR dodał też, że jeśli Liga podpisała pakt stabilizacyjny, aby budować wspólny program z PiS i Samoobroną, to "pewne rzeczy tam zapisane nadal obowiązują i nadal LPR będzie za nimi głosować".
Wojciech Wybranowski

"Nasz Dziennik" 2006-03-29

Autor: ab